piątek, 29 marca 2013

Rozdział XXIII

Na początku witam nowych czytelników bloga i mam nadzieję, że zostaniecie ze mną na długo. Wczorajszy dzień nie należał do najlepszych ale dziękuję osobą, które mi pomagały dojść do siebie. Co ja bym bez was zrobiła? Jesteście jak takie moje internetowe duszki za co bardo wam dziękuję i tą notkę dedykuję właśnie wam.


~***~

- To było niesamowite!
Youngjae był w chwili obecnej niczym dziecko, które dostało nową zabawkę. Mówił bardzo szybko, wymachiwał rękoma gdzie popadnie i do tego uśmiech nie schodził z jego ust.
- Kto by pomyślał, że duchy tyle wiedzą. - kontynuował. - Kto by w ogóle pomyślał, że duchy istnieją.
- Mówiłam ci. Wystarczyło się wsłuchać. Chociaż trzeba przyznać, że mój dom jest środowiskiem sprzyjającym zobaczeniu ducha. - zachichotałam.
- Od dawna z nimi rozmawiasz?
- Odkąd pamiętam. To moi jedyni przyjaciele.
- Je-jedyni? - zapytał niepewnie.
Momentalnie posmutniał.
"Eunmi, myśl do cholery co mówisz" skarciłam się w myślach. Zapomniałam już jak łatwo można skrzywdzić człowieka.
Uderzyłam się w czoło.
- Głupia ja. Wybacz mi, Youngjae. Czasami nie wiem co mówię. Oczywiście wy również jesteście moimi przyjaciółmi chociaż nie wiem, czy nie powinnam raczej nazwać was moją drugą rodziną. - uśmiechnęłam się.
- Wydaje mi się, że od twoich pierwszych dni tutaj zostałaś przyjęta do naszej rodziny. Chorej, bo chorej ale jednak rodziny.
- Tak sądzisz?
- Już po pierwszym dniu Yongguk był tobą oczarowany. Szczególnie po waszym powrocie za szkoły.
- Powiedział ci? - zapytałam zakłopotana, a soczysty rumieniec pojawił się na mojej twarzy.
- Wolał powiedzieć o tym mi niż na przykład Himchanowi. Szczerze powiedziawszy to mu się nie dziwię. Himchan nie jest najlepszym odbiorcą. On jednak woli mówić niż słuchać. Może troszeczkę za bardzo. Wracając jednak do tamtego dnia, Yongguk stwierdził, że kogoś takiego jak ty nigdy jeszcze nie spotkał. Jak pewnie wiesz po waszej pierwszej wymianie zdań niezbyt cię polubił ale wystarczyła jedna rozmowa by kompletnie to zmienić. Zastanawia mnie tylko, co dokładnie mu powiedziałaś.
- To niech już zostanie pomiędzy nim, a mną.
- Nie będę naciskał. - powiedział spoglądając na zegarek. - Powinienem już iść. Powiedziałem mamię, że spędzę noc z Daehyunem. Będzie zła jeśli zostanę tu za długo.
Musiałam mieć naprawdę głupi wyraz twarzy. Zawsze wyglądam głupio kiedy powstrzymuję śmiech.
- Eunmi rozumiem, że ty możesz zostać sama w domu przez calutki tydzień ale moja mama niestety dość rygorystycznie patrzy na temat punktualności. - westchnął.
- Tyle, że mi nie o to chodzi. - ledwo wytrzymywałam.
- W takim razie, o co?
- O "powiedziałem mamie, że" że...
- Że spędzę noc z... Eunmi, błagam powiedz mi, że stroisz sobie ze mnie żarty.
- Przepraszam, ale w twoich ustach to naprawdę zabawnie zabrzmiało.
- Czyli niewinna Eunmi była jedynie wymysłem mojej wyobraźni? - zapytał udając załamanego.
- Mówiłam już. Jestem demonem. Nie jestem taka słodka i niewinna jak mogłoby się wydawać... chociaż staram się. - uśmiechnęłam się.
- Muszę o tym pamiętać... i o tym, że powinienem bardziej uważać na słownictwo, którego używam, gdyż ktoś może to źle zinterpretować. - posłał mi wymowne spojrzenie. 
- Będę trzymać moje chore wyobrażenia jak najdalej ciebie. 
- Nawet nie wiesz jak bardzo jestem ci wdzięczny. 
Śmiejąc się i dokazując odprowadziłam Youngjae do drzwi, następnie ciepło się z nim żegnając. 
Ten chłopak naprawdę jest jednym z niewielu godnych uwagi. Inteligentny, chętny do rozmowy, urodziwy zewnętrznie. Nie można mu zarzucić, że czegoś mu brakuje. 
Mimo tego, że była sobota zapowiadał się naprawdę pospolity dzień. Z tego co powiedzieli rodzice miałam utrzymać dom w należytym porządku i nie robić niczego czego mogłabym żałować. Rozglądając się dookoła doszłam do wniosku, że mimo to nie mam nic do roboty. 
Postanowiłam, że jak to zazwyczaj w soboty bywa, przebiorę się w moją uroczą różową piżamę i spędzę dzień czytając jakąś dobrą książkę. 
Zaledwie się przebrałam, a usłyszałam znajomy głos.
- Cóż za uroczy młodzieniec. 
- Rozmawialiście ze sobą caluteńką noc. - odparłam.
- Zadawał ciekawe pytania. Poza tym nie miej mi za złe. Gdybyś wiedziała kiedy ja ostatnio rozmawiałam z jakimkolwiek chłopakiem. Zazdroszczę ci, Lisa.
- A to niby czego?
- Masz wspaniałych ludzi wokół siebie. Ja za życia byłam otoczona fałszywymi i nic niewartymi gburami. Szkoda nawet na nich słów. 
- Udało mi się. 
- Powiedz mi, czy jeżeli wybrałabym drogę demona, spotkałybyśmy się jeszcze?
- Nawet gdybyś postanowiła dołączyć do aniołów pewnie byśmy się spotkały. Niezależnie od tego, którą drogę wybierzesz równie dobrze możemy się nie spotkać. Kto wie jakie zadanie zostanie ci przydzielone?
- Rozumiem... będę to musiała jeszcze przemyśleć. Dziękuję ci. 
Rozpłynęła się, a pokój wypełnił słodki, różany zapach. 
Bycie opiekunem dusz to dziwna "posada". Jestem demonem, który pomacha i chroni duchy zanim nie dokonają największego wyboru w ich ży... żywocie? Egzystencji? Bycie? Nie jestem pewna jak powinnam to nazwać.
I pomyśleć, że ludzie wierzą w to, że ktoś decyduje, o tym gdzie jest nasze miejsce. Przecież każdy z nas ma w sobie tyle samo dobra co zła i to w naszym wyborze leży to, którą drogą się udamy.  Dlaczego ja wybrałam więc tą "złą"? Już tłumaczę. Osoby, które były z pozoru aniołkami najbardziej mnie krzywdziły, a przez ich doskonałość nikt nie był w stanie pojąć, że to ja mogę być ofiarą. Wtedy właśnie rządziła mną żądza zemsty. Chciałam, żeby każdy anioł patrzył na mnie z zazdrością. By każdy z nich jednocześnie wiedział, że ze mną się nie zadziera. Okazało się, że niestety bądź stety mam bardzo łagodną naturę. Jedynie co sprawiało mi kłopot to wybuchy emocji. Bycie wrażliwym czasami bywa męczące.
Będąc w pokoju otulona kocem, stałam przed półką w poszukiwaniu jakieś ciekawej książki.
Nagle dostałam kolejnego smsa. Tym razem nie od zastrzeżonego numeru jednak od nieznanego. Spojrzałam na telefon i wyświetliłam wiadomość.
"Ślicznie wyglądasz otulona kocem. Będziesz w stanie do nas zejść, księżniczko?"
Księżniczko... chwila? Himchan?
Spojrzałam przez okno i zauważyłam dwie sylwetki, z czego jedna z nich machała w moją stronę. Muszę zmienić firanki na rolety. Koniecznie!
Ze szczerą niechęcią zeszłam na dół i skierowałam się do drzwi. Otworzyłam je, a zimny powiew wiatru wywołał u mnie dreszcze. Drugą osobą był nie kto inny jak Yongguk. Czyżby Youngjae wywołał wilka z lasu?
- Księżniczka wyszła ze swojego pałacu by zobaczyć księcia i jego sługę.
- Kogo ty sługą nazwałeś, Himchan? - Yongguk posłał mu groźne spojrzenie.
- Nikogo, nieważne. - powiedział Himachan nawet na niego nie spoglądając.
- Co wy tu robicie? - zapytałam rozbawiona.
- Dawno cię nie widzieliśmy, Eunmi. - stwierdził Bang.
- Dlatego postanowiliśmy cię odwiedzić. - kontynuował Himchan.
- Wpierw spoglądając w moje okno?
Yongguk wybuchnął śmiechem jak chyba nigdy. Chętnie pośmiałabym się z nim ale będąc w piżamie, na zewnątrz w tak chłodny dzień...
- Moja księżniczka cała się trzęsie. Może powinienem cię przytulić?
Uh. Czemu on musi się tak ładnie uśmiechać? To nieludzkie. Jak można mieć tak idealną twarz?
Himchan ma specyficzny typ urody ale jest w nim coś co przyciąga do niego wiele dziewczyn... Jakby mu się bliżej przyjrzeć to się im nie dziwiłam.
- Eunmi, co ty mi się tak przyglądasz? - pomachał mi ręką przed twarzą.
- Ja... nic takiego... - powiedziałam odwracając wzrok.
- To nic złego. Schlebia mi to kiedy tak kochana dziewczyna zawiesza na mnie oko. Ale mówiliśmy o przytulaniu, czyż nie? - uniósł jedną brew.
Było mi zimno, a przytulanie to coś, czemu się nie oprę. Niczym małe dziecko podeszłam do niego i wtuliłam się w niego. Był wyższy niż mi się wydawało, a wiem co mówię bo sama mierzę 170 centymetrów.
- Zimna jak lód i blada jak ściana. Nie jesteś czasem chora?
- Nie, ale może być jeżeli będziesz przetrzymywał ją na zewnątrz kiedy jest w samej piżamie to zapewne będzie. - odparł Yongguk.
- Zazdrosny, hyung? - uśmiechnął się szyderczo.
- Yongguk ssi ma rację. Jest zimno i lepiej by było gdyby poszła się ubrać.
- Idź, idź my poczekamy, prawda?
Przytaknęłam i pobiegłam do domu. Naprawdę, w takim tempie i przy tego typach sytuacji będę chora przez najbliższy tydzień.
Ubrałam się jak najszybciej się dało. Znając mnie mimo starań zajęło mi to co najmniej 15 minut. Spoglądając ostatni raz w lustro w końcu zdecydowałam się wyjść.
Kiedy wyszłam zauważyłam, że czeka na mnie tylko jedna osoba.
- Yongguk ssi? Gdzie jest Himchan? Nie pobiłeś go prawda?
- W żadnym wypadku! - zaśmiał się. - Zadzwoniła jego mama i musiał wrócić do domu. Kazał cię przeprosić i przekazać, że jeszcze do ciebie zadzwoni.
- Mamy wszystkich wołają do domu. - zachichotałam.
- Co?
- Nic nic.
- Może i Himchan poszedł ale to chyba nie przeszkodzi nam w rozmowie?
- W żadnym wypadku. Pójdziemy na plac zabaw? - popatrzyłam na niego z nadzieją.
- Jeśli tego chcesz. - odparł uśmiechając się.
Poszliśmy razem w miejsce, w którym można powiedzieć naprawdę się poznaliśmy.
Niczym dziecko pobiegłam na huśtawkę. Niezależnie od wieku huśtawka nigdy się nie nudzi.
nim się obejrzałam Bang pomógł mi się rozhuśtać po czy stanął obok.
- Naprawdę jak dziecko. - uśmiechnął się ponownie.
- Tak wiem. Nic na to nie poradzisz.
- Nie chcę na to nic radzić. To urocze.
- Naprawdę tak sądzisz?
- Zdecydowanie. Nie udajesz kogoś, kim nie jesteś.
- Oj żebyś się nie zdziwił... Czasem wydaje mi się, że moje życie jest jednym wielkim kłamstwem. - przygryzłam wargę.
- Dlaczego?
Zahamowałam huśtawkę nogami i spuściłam wzrok.
- Nie mogę być ze wszystkimi szczera. Ludzie widzą to co chcą widzieć. Mają mnie za zakłamaną szmatę, a naprawdę nawet mnie nie znają. To czasem boli. Dodatkowo to zamyka mnie w sobie. Bo skoro oni nie chcą mnie poznać to po co ja mam im siebie pokazać?
- Takimi ludźmi nie powinnaś się przejmować. Wiesz jak to mówią, jeśli ktoś wytyka ci twoje wady to zazwyczaj dlatego, że to zakompleksione dupki. Jesteś warta poznania i nie daj sobie wmówić niczego innego.
- Dziękuję Yongguk ssi.
Wstałam z huśtawki i przytuliłam go do siebie. Sama do końca nie wiem dlaczego. Myślę, że tego właśnie w tej chwili potrzebowałam. Bliskości drugiego człowieka. Nim się obejrzałam on również mnie objął.
To ciepło i poczucie bezpieczeństwa nie mogło równać się z niczym innym. Najwspanialsze uczucie na świecie.
Gdy nagle stało się coś czego się nie spodziewałam. Dłonią złapał za mój podbródek po czym złożył na nich czuły pocałunek. To trwało zaledwie kilka sekund, a potrafiło mi tak zamącić w głowie.
- Wybacz... nie powinienem był tego zrobić.
- Nie przejmuj się. To było miłe. - zarumieniłam się i dotknęłam swoich ust.
- Nie chciałbym, żeby to cokolwiek między nami zmieniło. Sama rozumiesz.
- Rozumiem. - uśmiechnęłam się. - Nie mam ci za złe chociaż powinnam.
- Powinnaś?
- Skradłeś mój pierwszy pocałunek. To nie jest byle co. 

środa, 27 marca 2013

Rozdział XXII

- Niech ci będzie. - powiedział. - Twoi rodzicie nie będą mieli nic przeciwko? 
- Nie sądzę. Nie ma ich obecnie w domu i nie będzie ich przez następny tydzień więc nie masz się o co martwić. 
- Zostawili cię samą?
- To nic takiego. Jestem dużą dziewczynką. Poradzę sobie. 
- Nie jesteś trochę za młoda żeby zostawać sama w domu na tak długi okres czasu? - spojrzał na mnie.
- Dobrze wiesz, że jestem znacznie dojrzalsza od moich rówieśników. - westchnęłam, bacznie się mu przyglądając. - Może ludzie tego nie widzą, ale można mi zaufać.
- Nigdy nie powiedziałem, że nie można ci zaufać.
- Ty nie, oppa. Innym się zdarzyło. Jednak porozmawiamy w środku. Wejdźmy do domu. Zaparzę herbatę. 
Youngjae jedynie przytaknął i ruszy za mną w stronę drzwi. Weszliśmy do środka. Od razu zrobiło się cieplej. 
- Salon jest na wprost. Zaraz do ciebie przyjdę. - odparłam po czym udałam się do kuchni. 
Nie była ona za duża ale nie brakowało w niej miejsca. Podczas parzenia herbaty zastanawiałam się, co mogło go tu sprowadzać. Kogo jak kogo ale Youngjae się tu nie spodziewałam. Poza tym dlaczego wcześniej nie zadzwonił? Albo chociaż mógł zapukać do moich drzwi, a nie pałętać się gdzieś dookoła mojego domu czekając aż go zauważę i z powodu mojego dobrego wychowania, zaproszę do środka. 
Otrząsając się ze swoich myśli wzięłam dwa kubki do rąk i ruszyłam w stronę salonu. 
- Wybacz, że kazałam ci czekać. - powiedziałam.
- Nie wspomniałaś, że masz psy. - odpowiedział wpatrując się w moje dwa labradory niczym małe dziecko.
- Mam nadzieję, że to nie problem. - uśmiechnęłam się.
- Żartujesz sobie? Są naprawdę urocze!
- Też tak sądzę jednakże czasem to prawdziwe utrapienie. Jednak wracając do tematu, o czym chciałeś porozmawiać?
- Do czego raczej mnie zmusiłaś. Mniejsza o to. Chodzi o Junhong'a. 
Słucham? 
Właściwie to dotarło do mnie, że nie mam pojęcia, czy reszta wie o "wyjątkowości" Zelo. Muszę uważać na to co mówię, żeby przez przypadek o tym nie wspomnieć. 
- Coś z nim nie tak? - upiłam łyk herbaty.
- Nie odbierz tego źle, Eunmi. Ostatnimi czasy dzieje się z nim coś dziwnego, a ty wydajesz się być specem od dziwnych rzeczy.
- Od nietypowych rzeczy tak ale nie od problemów nastoletnich osobników męskich. - zachichotałam.
- Gdyby to był zwykły problem rozwydrzonego nastolatka to raczej bym do ciebie nie przychodził, nie uważasz?
- Racja. Przybliżysz mi o co dokładnie chodzi?
- Każdego dnia wydaje mi się jakby się od nas oddalał.Snuje się po szkole po jakiś ciemnych uliczkach, rozmawia sam ze sobą, znika czasami na całe dnie. Nie wiemy co się dzieje.
- Może coś stało się w jego otoczeniu? Coś co odbiło się na jego psychice na tyle by wywołać takie zmiany. Chociaż sama nie wiem. 
- Powiedz, Eunmi. Spędzasz z nim dużo czasu. Nigdy ci się z niczego nie zwierzył? Nigdy nie powiedział ci o czymś co cię zaniepokoiło?
- Próbuje sobie coś takiego przypomnieć ale nic nie przychodzi mi na myśl. W moim towarzystwie zachowuje się jak zwykle przez co jestem nieco zdziwiona.
Youngjae wydawał się być zamyślony. Nawet gdybym chciała to nie mogłabym mu powiedzieć prawdy. Nie miałam pewności, czego chciał Junhong więc nie mogłam podejmować decyzji o tym, czy reszta grupy powinna wiedzieć, czy też nie o tym kim naprawdę jest, za niego. 
- Myślisz, że mu przejdzie? - zapytał po chwili.
- To zależy, ale czy aż tak przeszkadza ci jego zachowanie? - spojrzałam na niego.
- Nie przeszkadza. Po prostu brakuje mi tego roześmianego dzieciaka. 
- Ten roześmiany dzieciak nigdzie sobie nie poszedł. Wciąż tu jest jednakże widocznie ma jakiś problem, o którym nie chce wam powiedzieć. Jednak nie naciskajcie na niego. 
- Czyli jednak coś wiesz. - wskazał na mnie palcem.
- Nic w co byś mi uwierzył. - uśmiechnęłam się.
- Przekonaj się. 
- Mimo iż wiem jaka będzie twoja odpowiedź to zadam ci pytanie. Wierzysz w duchy, oppa?
Jego mimika mówiła wszystko. Wiedziałam, że człowiek o zdrowych zmysłach, który nie miał styczności z istotami pozaziemskimi nie będzie wstanie pojąć, że takowe istnieją. 
- Co to ma do czegokolwiek? - zapytał po chwili.
- Tak mądra osoba powinna wiedzieć, ze nie odpowiada się pytaniem na pytanie. Nie mam zamiaru cię oceniać. Po prostu mi odpowiedz. 
- Sam nie wiem. Wierzę w to, że po śmierci nie znikamy kompletnie więc jakieś pojęcie duszy i życia pozagrobowego do siebie dopuszczam, ale jeśli masz na myśli niewidzialną energię, która rzekomo nas nawiedza to nie, nie wierzę w nie. 
- Oh, Youngjae ah, ale duchy nie nawiedzają ludzi. - zachichotałam. - Poltergeisty to robią. 
- Skąd ty to wiesz?
- Pewnie uznasz mnie za jakąś pomyloną, ale ja wierzę w duchy. Co więcej rozmawiam z nimi.
- Żartujesz sobie ze mnie, prawda?
- Widzisz powód, dla którego miałabym cię okłamywać?
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie, Eunmi. - uśmiechnął się triumfalnie. - Ale masz rację, wydaje mi się, że nie miałabyś większego celu okłamując mnie.
- Jeśli chcesz możesz tu zostać na noc i porozmawiać z nimi.
Jego twarz przybrała czerwonego koloru, a on sam zaczął drzeć.
- Youngjae ah, nie bój się. Będę tutaj. Duchy nic ci nie zrobią. - poklepałam go po plecach.
- Tu nie o to ch... - przerwał. - Naprawdę nic mi nie zrobią?
- Nie. Jesteś moim przyjacielem, a moim przyjaciół się nie tyka.
- Rozumiem. - przygryzł wargę. - Jeśli rzeczywiście nie masz nic przeciwko to zostanę.
- Zastanów się tylko, o co chciałbyś je zapytać. One naprawdę lubią rozmawiać.


*Zelo's pov*

Nigdy nie pomyślałbym, że moje życie może się tak potoczyć. Od zawsze wydawało mi się, że przez moją inność będę wiecznie na uboczu. Jednak okazało się, że nie tak trudno jest ukryć to kim naprawdę jestem. Ludzie jednak są ślepi. Tak naprawdę widzą tylko to co chcą widzieć. Ich wzrok najwidoczniej mnie omijał. Nie powiem, żeby mi to jakoś specjalnie przeszkadzało. 
Co sprawiało mi największy problem? Mój wiek. Jak bym tego nie chciał w każdej klasie byłem najmłodszy. Teraz aż tak mi to nie przeszkadza, ale kiedy byłem młodszy... Dzieci bywają okrutne. Wydawałoby się, że wystarczy być młodszym, żeby niektórzy pozwalali sobie cię bić i wyzywać. To odbiło piętno na mojej psychice. Nic nie mogłem zrobić. Przecież nie mogłem zniszczyć imienia żadnego z aniołów. Nie wybaczyliby mi tego.
W takich momentach żałowałem, że jestem tym kim jestem. Nienawidziłem faktu, że nie mogę się sprzeciwić, że nie mogę powiedzieć nikomu o moim własnym zdaniu by nikogo nie urazić. Musiałem być idealny. Ułożony, podporządkowany, uprzejmy... Do dzisiaj zastanawiam się jakim cudem udało mi się to wszystko wytrzymać. Kiedy w końcu zacząłem chodzić do liceum, wszystko się zmieniło. Zacząłem się buntować i większość moich cudownych, anielskich przyjaciół się ode mnie odwróciła. 
Jako pierwszego poznałem Yongguk'a. Z początku ciężko było mi się do niego przekonać. Nie wiem czy to przez mój kompleks wieku, czy przez to, że mieliśmy odmienne charaktery, ale to on wziął mnie pod swoje skrzydła. Później poznałem Himchan'a i całą resztę. Nareszcie czułem, że jest ktoś kto nie ma mnie tylko za gówniarza... poza Himchan'em, który cały czas nazywa mnie dzieciakiem. Niby to tylko pół roku, a mogłem powiedzieć, że jest to najlepszy okres w moim życiu. A teraz jeszcze Eunmi. 
Wątpię, że kiedykolwiek, komukolwiek bym o tym powiedział, ale od zawsze zazdrościłem demonom. Mogły być jakie tylko chciały. Miały ochotę być miłe? Mogły być. Chciały kogoś zniszczyć? Co to dla nich, przecież to demony. 
Demony mogły wszystko. 
Był taki czas kiedy za zamiany w demona dałbym wszystko. Jednak coś mi nie pozwalało. Co konkretnie? Sam nie jestem pewien. Myślę, że to przez inne anioły, które wiecznie wmawiały mi jakie to demony są zdradzieckie i niewarte niczyjej uwagi. Teraz widzę jak bardzo się milili.
Jestem świadomy, że Eunmi jest jedyna w swoim rodzaju. Takiego demona to chyba nigdzie indziej nikt nie znajdzie. Kiedy po raz pierwszy powiedziała, że jest kim jest, nie mogłem w to uwierzyć. Prędzej utożsamiłbym ją z aniołem właśnie. Wychowana, miła, wiecznie uśmiechnięta tyle, że te jej wybuchy. Tego nigdy nie zapomnę. Jej oczy płonęły ogniem, głos był znacznie niższy i siła, która pozwalała jej wręcz rzucać ludźmi, który jej się nie przypodobali. Ciekawe czy to pierwszy raz kiedy... co ja wygaduję? 
Dobrze wiedziałem, że to nie pierwszy raz. Przecież kilka lat temu... Nie będę wstanie tego zapomnieć. Nigdy. Gdybym wiedział kim jest. Znowu rozkleję się jak dziecko. 
Wciąż mam koszmary po tamtym dniu. Jej krzyk i płacz kiedy odcinano jej skrzydła tym tępym narzędziem. I pomyśleć, że ja w tym uczestniczyłem będąc święcie przekonanym, że robię dobrze. Jakby jej ból miał sprawić mi przyjemność. Po tamtym zdarzeniu zrozumiałem, że to anioły są czasami większymi bestiami niż ludzie, czy demony. Wstydzę się tego.
Czuję się jeszcze bardziej niezręcznie kiedy Eunmi się do mnie uśmiecha. Jak ona to robi? Mając świadomość, że zrobiłem takie świństwo, ona jak gdyby nigdy nic rozmawiała ze mną, uśmiechała się do mnie i pomagała mi. Może to przez bycie opiekunem dusz? Co sprawiało, że wystarczyła mi jej obecność, żebym czuł się nieswojo?

Nie rzuciłem wtedy słów na wiatr. Naprawdę zakochałem się w demonie.

piątek, 22 marca 2013

Rozdział XXI

*Redo pov*
- Proszę, proszę. Nasza mała Lisa spotyka się z moim bratem. Mało tego! Spotyka się też z tym aniołkiem. - zadrwiłem.
- Podjęła decyzję, daj jej spokój. - odezwał się Bae.
- Ty zawsze byłeś po jej stronie, panie inspiracjo. Zawróciła ci w głowie, czyż nie?
- Redo, to że jesteś liderem nie oznacza, że dam ci się w ten sposób traktować! - uderzył ręką w stół.
- Bae, uspokój się do cholery. Chcesz, żeby taka larwa jak Eunmi nas wszystkich skłóciła? - uniosłem się.
- Chciałbyś, żeby tu była. - stwierdził Shin.
- Co proszę? - spojrzałem na niego.
- Była twoją ulubienicą. Zawsze kiedy miałeś z nią trenować, kiedy tylko miałeś spędzić z nią zaledwie klika minut, cieszyłeś się jak dziecko.
- Była członkiem mojej grupy.
- Dobrze wiesz, że była kimś więcej. Nadal jest. Pamiętaj kim jest.
- Nie mamy pewności, że jest samą Lilith. - przewróciłem oczami.
- Ja osobiście nie sądzę, żeby ona była uosobieniem Lilith. - powiedział Bae. - Lilith jest demonem poczęcia i nierządu. Poza tym Lilith nienawidziła dzieci i kobiet w ciąży zsyłając na nie choroby takie jak epilepsja. Z tego co widzieliśmy Eunmi lubi dzieci i chętnie im pomaga.
- Powinniśmy też pamiętać, że Lilith była uważana za ogniście namiętną istotę żeńską, która współżyła z pierwszym człowiekiem. Nie oszukujmy się, ale o Eunmi nie można tego powiedzieć. - zaśmiał się Shin.
- Źle, że szanuje swoje ciało? - wtrącił Bae.
- Miałem na myśli fakt, że Lilith jest kusicielką, a Eunmi jest osobą raczej nieśmiałą.
- W takim razie kim ona jest? - odparłem.
- Wydaje mi się, że sam Sorat tego nie wie. Chociaż... ona sama chyba nie jest pewna kim jest.
- A co jeśli jest uosobieniem męskiego demona?
- Redo, nie bądź głupi. Musielibyśmy przejrzeć chyba wszystkie księgi, żeby znaleźć demona odpowiadającego jej zachowaniu, a i tak pewnie nic byśmy nie znaleźli.
Mieli rację. Żaden z nas nie wiedział kim ona jest. Pamiętam jak dziś ten moment gdy przedstawiła mi się jako Eunmi, a raczej wtedy jako Lisa. To było po wygraniu walki ze mną. Spotkaliśmy się w pokoju czerwieni i siedzieliśmy tak wpatrując się w ściany. Kiedy zapytałem ją kim tak naprawdę jest jedyne co zrobiła to spojrzała na mnie, uśmiechnęła się i odpowiedziała "Ty mi powiedz.".
Była inna niż wszyscy. Jej wnętrze było dojrzałe, ale zewnętrznie nadal wyglądała jak dziecko i te właściwości kłóciły się ze sobą. Nie byłem pewny jak powinienem był się zachowywać w jej towarzystwie. Ona jednak wydawała się bardziej zamyślona niż speszona. Okazało się, że to niewielki motyl na ścianie tak przykuł jej uwagę. Wpatrywała się w niego zaledwie przez chwilę. Później wstała, otwarła okno i niczym dziecko, zaczęła za nim ganiać aż do momentu kiedy udało jej się go wypuścić. Zapytałem ją dlaczego właściwie to zrobiła. Czyżby się jej nie podobał? Ona ponownie się uśmiechnęła i powiedziała "Jeśli kogoś kochasz chcesz, żeby ten ktoś był szczęśliwy. Nawet ten motyl ma uczucia. Powiedz mi Yongnam. Wolałbyś być uwięziony tylko po to, żebym mogła się w ciebie wpatrywać, czy wolałbyś żyć pełnią życia wiedząc, że możesz wszystko?". Pomyśleć, że nie byłem wstanie wtedy odpowiedzieć. Wiedziałem, że z jej założenia wynika, że gdyby tego sobie życzyła musiałbym ją uszczęśliwić i pozwolić jej się w siebie wpatrywać. Szczerze to nie miałbym nic przeciwko. 
Wiele jednak się zmieniło. Eunmi przede wszystkim zmieniła się wizualnie. Zaczynała jako typowa chłopczyca. Krótkie włosy, zawsze ubrana w długie spodnie i za luźne koszulki, a teraz? Wielkooka, długowłosa dziewczyna, ubierająca się stosownie do swojej figury, która nie ma świadomości tego, że osobniki płci przeciwnej ślinią się na jej widok. 
O czym ja właściwie myślę? To koniec.
Eunmi odeszła. Nie ma jej z nami. Rozpoczęła nowe życie. Tylko dlaczego nie mogę się z tym pogodzić? Nie mogę patrzeć na nią w towarzystwie mojego brata. Przez czystą zazdrość. Chciałbym być na jego miejscu choć wiem, że to niemożliwe. 
Czemu ja ją tak krzywdziłem? 

*Eunmi pov*

Siedziałam na łóżku, popijając gorącą herbatę. Uśmiech nie schodził z moich ust. Czyżbym oszukiwała wtedy sama siebie? Pomyśleć, że niedawno jeszcze mówiłam, że Junhong wcale mi się nie podoba. Zastanawiałam się wtedy, co tak mnie w nim pociąga, ale nigdy bym się nie spodziewała, że chłopak taki jak on może być aniołem. Upadłym co prawda, ale to wciąż anioł. 
Teraz moim marzeniem było zobaczenie jego skrzydeł. Białych, pierzastych skrzydeł. 
Anielskie skrzydła były piękniejsze niż te moje. Moje były łuskowate jak u smoka. Ohydztwo. Jednak mimo tego, kochałam je. Były tylko moje. Nie chciałam, żeby ktoś je oglądał to fakt, ale już nie raz uratowały mi życie. Pamiętam kiedy je straciłam. To znaczy, tak mi się wydawało. Jakieś przebłyski. 
Anioły wiedziały gdzie mnie szukać. Zastanawia mnie tylko kto im o mnie powiedział. Przecież wtedy nawet ja sama nie byłam świadoma tego kim jestem. 
Zaraz po tym znienawidziłam anioły całym swoim spaczonym sercem. Dołączyłam do Redo i spółki i szkolono mnie jak wojownika w przekonaniu, że to nie demony są złe. Cieszę się, że odzyskałam swój rozum, a także i skrzydła. 
Usłyszałam szum wiatru i postanowiłam otworzyć okno. Kiedy przez nie spojrzałam niemalże zamarłam. Nie potrafiłam w to uwierzyć. Czy te blond czupryny dadzą mi w końcu spokój? 
Zaśmiałam się sama do siebie. Ubrałam bluzę i szybkim krokiem zeszłam na dół. Otwarłam drzwi i wybiegłam przed furtkę. 
- Hej! Youngjae! - zawołałam.
- Dlaczego? Dlaczego? - szepnął sam do siebie. 
- Bo ponieważ. Masz zamiar tu tak marznąć i wpatrywać się w moje okno, czy wejdziesz i porozmawiamy o tym, o czym chciałeś porozmawiać?
- Skąd w ogóle masz pewność, że chciałem porozmawiać?
- Nie widzę innego powodu dla którego miałbyś się kręcić dookoła mojego domu. - powiedziałam, a intensywny dreszcz przeszedł moje ciało. - Nie daj się prosić. Zlituj się nad dziewczyną w bluzie i kapciach!

poniedziałek, 18 marca 2013

Rozdział XX

Spojrzałam w jego oczy. To niemożliwe.
Odepchnęłam go od siebie.
- To twoja wina. - powiedziałam cicho.
- Eunmi co ty... - spojrzał na mnie zszokowany.
- To przez ciebie nic nie pamiętam. To twoja wina, że w ogóle musiałam zapomnieć!
Odwróciłam się i już miałam odejście kiedy to on złapał mnie za ramiona.
- Posłuchaj mnie.
- Okłamałeś mnie. "Nie chcę, żebyś cierpiała" tak przed chwilą mówiłeś! Zapomniałeś wspomnieć, że gdyby nie ty, nie miałabym po czym cierpieć.
- Myślisz, że tego chciałem?! Tak jak ty miałem wykonać zadanie. Skąd mogłem wiedzieć, że przeżyjesz i do tego po tych kilku latach tak zakręcisz mi w głowie? Wtedy byłaś zaledwie celem do wyeliminowania, ale już po pierwszej rozmowie wiedziałem, że jesteś kimś niezwykłym. - odwrócił wzrok.
- Powiedz mi. Kiedy po raz pierwszy mnie zobaczyłeś wiedziałeś kim jestem?
- Nie. Dopiero na stołówce podczas tej rozmowy z Yongguk'iem zorientowałem się kim jesteś. Macie charakterystyczny sposób mówienia. Jednak ty wydajesz się inna. Masz własne zdanie. Pozostali go nie mają.
- Mam własną wolę. Nie jestem taka jak oni. Nie jestem nikim kogo można włożyć do jednego worka.
- Zazwyczaj jesteście bardzo podporządkowani.
- Upadłam. Jednakże dostałam drugą szansę. "Oczyszczono" mnie.
- Odzyskałaś swoje skrzydła?
- Tak. Nie chciałabym ich znowu stracić przez co nie wiem, czy powinniśmy utrzymywać jakikolwiek kontakt. - powiedziałam cała się trzęsąc.
Czy ja właśnie powiedziałam, żeby on się do mnie nie zbliżał? Co ja wyprawiam? Co jeśli go stracę? Ale z drugiej strony on jest inny.
- Nie będę cię do niczego zmuszał ale... nie będę wstanie cię unikać.
Złapał moją dłoń. Jego skóra była inna niż moja. Taka ciepła.
Nic nie powiedziałam. On doskonale wiedział, że ja również nie dam rady.
- Junhong...
- Chcesz, żebym odszedł?
- Nie. - powiedziałam ledwo słyszalnie.
- Spójrz mi w oczy, Eunmi. - uniósł mój podbródek. - Naprawdę nie chcę zrobić ci krzywdy. Kim bym nie był możesz mi zaufać.
- A jeśli oni się dowiedzą?
- Dobrze wiesz, że duchy nie rozmawiają z aniołami. Ale z demonami przecież też nie. Chwileczkę!
- Wyciągaj wnioski. - odparłam.
- Kim ty jesteś?
- Jestem opiekunem dusz. Demonem zesłanym na ziemię, którego zadaniem jest chronić duszę, które jeszcze nie dokonały swojego wyboru. To dlatego ze mną rozmawiają.
- Jesteś... opiekunem? Myślałem, że to tylko stworzenia legendarne.
- Myślisz, że dlaczego aniołom tak zależy, żeby mnie zniszczyć? Choć dusze same podejmują wszystkie decyzje jeśli nie zdecydują się dołączyć do was, kogo się obwinia? Mnie. Mam najbardziej niewdzięczną posadę ze wszystkich demonów. To dlatego traktują mnie z góry. Dosłownie. Kiedy oni ogłaszając się odzwierciedleniami władzy, zniszczenia czy kontroli i nie robią nic, ja muszę dbać zarówno o ludzi jak i o pozostałe demony, a nawet anioły. Szkoda, że tego nie doceniacie.
- Przecież demony nic dla aniołów nie robią. - zdziwił się.
- A kto zajmuje się upadłymi?
- To dlatego tak zareagowałaś kiedy wtedy mnie pobito.
- Zgadza się. Wy tego nie widzicie, ale demony są bardziej ludzkie... to chyba niedobre słowo, ale wiesz dobrze o co mi chodzi. Nie jesteśmy tak dumni i potrafimy pomagać innym.
- Nie kłóćmy się o to kto jest lepszy, albo gorszy. To nie ma sensu.
- Racja. Ale to nie zmienia faktu, że anioły to zadumane w sobie bufony.
- Dzięki. - przewrócił oczami.
- Nie ma za co. Wybacz, że zapytam, twoi rodzice wiedzą?
- Nie i póki co nie mam zamiaru im wspominać o tym jakim to wspaniałym stworzeniem jestem. Nie uwierzyliby mi. A jak z tobą? - spojrzał na mnie.
- Moi wiedzą... to znaczy - łzy zaczęły ciec mi po policzkach.
- Eunmi. - przytulił mnie. - Co się dzieje?
- Bo moi obecni rodzice to nie moi prawdziwi rodzice. - odparłam.
- Co? Jak to nie są twoi prawdziwi rodzice? - jego uścisk momentalnie się umocnił.
- Ja... nie potrafiłam żyć z moją rodziną dlatego uciekłam. Trafiłam do rodziny zastępczej.
- Ty wcale się nie przeprowadziłaś...
- Nie. Zmieniając rodzinę automatycznie zmieniłam miejsce zamieszkania.
- Eunmi ile ty tak naprawdę przeżyłaś? - jego ton wydawał się załamywać.
- Wiele, ale nie będę cię tym za... Junhong, czy ty płaczesz? - zdziwiłam się.
- Ja nie...
Przetarłam jego łzy i uśmiechnęłam się ciepło.
- Posłuchaj. To było i minęło. Nieważny, zamknięty rozdział w moim życiu. Rozpoczął się nowy i to on jest teraz ważny.
- Ale
- Chcesz mi pomóc?
- Chcę.
- Spraw, żeby ten nowy rozdział był lepszy.
- Tak zrobię. Obiecuję ci.
- Anioł, który składa obietnicę demonowi, a to ci nowość. - zachichotałam przez łzy.
- Anioł, który zakochał się w demonie, to dopiero coś.

czwartek, 14 marca 2013

Rozdział XIX



Serce o mało co nie wyskoczyło mi z klatki piersiowej. 
Znowu to samo? Kiedy był u mnie, zachowywałam spokój i bez problemu z nim rozmawiałam, a wystarczy, że znajdziemy się w nieznanym mi miejscu, a zaczynałam panikować. Czego ja właściwie się bałam? Sama nie byłam pewna. 
Chociaż ważniejsze od tego, co mnie przeraziło, jest to z jakiego powodu Junhong siedział na ławce samiutki jak palec w chłodne styczniowe popołudnie. A co jeżeli rzeczywiście się z kimś umówił, a ja będę mu tylko przeszkadzać? 
To by wszystko wyjaśniało. 
Nawet gdyby to nie mogę teraz od tak sobie odwrócić się i wrócić do Hyorin i chłopaków. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam przed siebie. Moje kolana z kroku na krok stawały się coraz słabsze. Przez chwilę miałam wrażenie, że się przewrócę.
Kiedy w końcu zauważył mnie idącą w jego kierunku nieco się zdziwił. Pomachałam mu nieśmiało i czekałam na jego reakcję. Wstał z ławki i podszedł do mnie.
- Co ty tu robisz Yang? – zapytał lekko się uśmiechając.
- Przechodziłam niedaleko. – odparłam.
- O tej porze? W taką pogodę? W takim miejscu? Sama? Nie wydaje mi się. 
- Zadajesz całą masę pytań. - zaśmiałam się. - Pamiętaj, że mnie nie ocenia się tą samą miarą co innych. Coś co dla was może być dziwne dla mnie jest kompletnie normalne.
- Jakiś przykład?
- Wierzę w duchy. - odpowiedziałam jakby nigdy nic.
- Żartujesz sobie. - spojrzał na mnie wielkimi oczami.
- Nie. I nie zażartuję kiedy powiem ci, że z nimi rozmawiam. 
- Wywołujesz duchy?
- Skądże! To zabawy dla dzieciaków. Duchy same chcą ze mną rozmawiać. Lubią kiedy ktoś ich słucha jednakże przez wieczny brak czasu i wszelkie zagłuszenia świata zewnętrznego zapominamy o tym, że umarli wciąż mają głos. To przykre. 
- Czyli jesteś czymś w rodzaju medium? 
- Czy ja wiem… Medium jest raczej osobą dzięki której duchy mogą manifestować, ostentacyjne okazywać swoje uczucia i emocje. Ja tylko z nimi rozmawiam.
- Na jakie tematy? 
- To zależy. Duchy tak jak ludzie różnią się od siebie. Jedne opowiadają mi o tym jak ciężko żyło się w ich rodzicach, jak to jest popełnić samobójstwo albo zostać zgwałconym. Często przez to płaczę. Okazuje się, że nie ma krzywdy, której człowiek nie byłby wstanie wyrządzić drugiemu człowiekowi. 
- Ludzie to podłe istoty.
- Też tak uważam. Dobrze, że nie jestem... wracając. Co ty właściwie tutaj robisz? – zmieniłam szybko temat.
- To nie ma znaczenia. Możemy wrócić do tamtego? Przerwałaś.
- Naprawdę cię to interesuje? – zdziwiłam się.
- Lubię kiedy mówisz o dziwnych rzeczach. To ciekawe.
- Wydaję mi się, że wiesz więcej ode mnie. Bynajmniej one tak mówią.
- One? Masz na myśli duchy?
- Zgadza się.
- Mówią o mnie? - wydawał się być zdenerwowany.
- A myślisz, że skąd wiedziałam, że Yongguk ma więcej zalet niż mięśnie? Skąd wiem, że pasją Jongup'a jest taniec? I skąd wiem o kilku rzeczach, które jednak wolę przemilczeć? – zaśmiałam się.
- Patrząc na to z tej strony to ma sens. Jednak to trochę niepokojące. Nie wiem teraz ile tak naprawdę o mnie wiesz.
- Na razie tyle ile wiem mi wystarczy. Nie przejmuj się. Nie mam zamiaru wykorzystywać mojej wiedzy przeciwko tobie… ale przeciwko innym? Nie omieszkam. 
- To trochę okrutne z twojej strony. 
- Uczę się od najlepszych. W końcu skoro inni nie szanują mnie i tego co robię to z jakiego powodu ja powinnam szanować ich tajemnice? Zniosę agresję, poniżanie i kłamstwa, ale nie brak szacunku. Chociaż agresja rodzi się z braku szacunku... albo kompleksów. Nieważne.
- Rozumiem cię. Każdy niby robi to co chce, ale w końcu wolność człowieka kończy się tam gdzie zaczyna wolność drugiego. 
- Alexis de Tocqueville. Nie popieram jego myśli. Wolność się nie kończy, dlatego jest wolnością. Z tego cytatu wynika, że każdy człowiek ogranicza drugiego człowieka swoją wolnością. To bez sensu. Wychodzi na to, że będąc wolnymi jesteśmy ograniczeni. 
- A wyobrażasz sobie świat, w którym każdy może robić co tylko mu się podoba, nie zważając na jakiekolwiek normy moralne? 
- Zapanowałaby anarchia. Brak zasad, który już sam w sobie jest jakąś zasadą. - wzruszyłam ramionami.
- Eunmi, nie chciałabyś być może filozofem? 
- Nie. Sama nic do tego świata nie wnoszę. Zaledwie próbuję udowodnić ludziom jak bardzo się mylą. 
-Doskonale ci to wychodzi. Nie bez powodu nazywają cię inteligentną bestią. - od razu zakrył usta dłonią. 
- Już o tym słyszałeś? – zachichotałam. - Stare dzieje. Poza tym sądzę, że nazwanie mnie bestią nie jest zbyt trafne. Nie uważam się za osobę specjalnie agresywną czy dziką… no nie licząc tych sytuacji, w których ktoś próbuje skrzywdzić ludzi, których kocham. 
- Od zawsze tak masz? 
- Ty mi powiedz. – spojrzałam na niego. 
- Co? – oniemiał. 
- Junhong, nie okłamuj mnie. Wiem kim jesteś. Wiem, że byłeś tam wtedy kiedy stało się to czego nie pamiętam. To od czego wszystko się zaczęło. Proszę, powiedz mi. – złapałam go za rękaw. 
- Nie mogę ci o tym powiedzieć. Przepraszam. – spuścił wzrok.
- Junhong, błagam. Zrobię wszystko o co mnie poprosisz tylko powiedz mi co się wtedy stało. – łzy napłynęły mi do oczu. 
- Nie pozwolę ci znowu tego przeżywać. Nawet nie jesteś wstanie sobie wyobrazić jak wtedy cierpiałaś. Nie wybaczyłbym sobie gdybyś ponownie miała się tym zadręczać. 
- Ale ja… ja naprawdę chcę wiedzieć. Jestem silniejsza niż kiedyś. Zniosę to i o wiele więcej! - krzyknęłam.
- Jestem tego pewien. – poczochrał mi włosy. – Jednak nie dzisiaj, Yang. 
- Obiecaj, że nie zataisz tego przede mną i kiedyś opowiesz mi co się wydarzyło. – starałam mówić się na tyle stanowczo na ile to było możliwe. 
- Obiecuję. – uśmiechnął się. - A teraz nie płacz i nie zaprzątaj swojej głowy czymś tak mało ważnym. – przetarł łzę z mojego policzka. 
- Um. – potaknęłam. 
- Wiesz co, Eunmi? Kiedy tak z tobą rozmawiam wydajesz się być niczym anioł. 
Byłam zszokowana, ale pozytywnie. Nigdy nie usłyszałam czegoś takiego. Przyzwyczaiłam się do tego, że nazywano mnie demonem i pomiotem diabła. Ludzie od początku nastawiali się na to, że jestem rozwydrzonym dzieciakiem. 
- Dlaczego właśnie anioł? 
- Starasz się załatwić wszystko pokojowo… przynajmniej na początku. Kiedy mówisz o swoich przekonaniach nie boisz się krytyki tylko odważnie przyjmujesz ją do siebie. Kiedy jednak rozmawiasz z kimś od tak, promieniejesz i starasz się być wiecznie uśmiechnięta. Coś godnego podziwu. 
- Ah, to nic takiego. – zarumieniłam się. 
Nim się obejrzałam jego twarz znalazła się zaledwie kilka centymetrów od mojej. 
- Nie mów tak Yang. Dobrze wiesz, że jesteś wyjątkowa.

poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział XVIII


- Myślę, że mimo wszystko każdy z nas odczuwa szczęście. Tyle, że inteligentniejszym ludziom trudniej jest się cieszyć ze względu na to, że doszukują się drugiego dna.
- Myślisz, że bez doszukiwania się drugiego dna znalibyśmy dzisiaj prawo grawitacji albo dynamiki.
- Szczerze powiedziawszy obyłabym się bez tego. - zaśmiałam się. - To fakt, te prawa są zaiste ważne, ale po co dociekać do tego w jaki sposób kwiaty kwitną skoro można cieszyć wzrok ich pięknem?
- Eunmi, czym kierujesz się w życiu?
- Masz na myśli, czy kieruję się umysłem, czy sercem?
- Dokładnie. Wydajesz się kierować uczuciami, ale z drugiej zaś strony jesteś osobą mądrą i rozważną.
- To się nazywa zdrowym rozsądkiem, oppa. W zależności od sytuacji kieruje mną co innego. Rozwiązując zadanie z matematyki, a pisząc rozprawkę nie mogę polegać na prawie zachowania pędu. To logiczne.
- Coś w tym jest... poczekaj. Jak mnie nazwałaś?
- Taki mądry, a nie wierzysz własnemu zmysłowi słuchu, który zapewne cię nie myli. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko.
- Schlebia mi to. Jesteś pierwszą osobą, która zwróciła się do mnie per oppa. Miłe uczucie.
- Widzisz. Nie musisz wiedzieć, dlaczego, a jednak to cieszy. - usmiechnęłam się.
- Cieszę się też, że cię poznałem. W końcu mam z kim porozmawiać na tematy inne niż jedzenie, jaką to szkoła jest zła, czy dziewczyny.
- Nie lubisz rozmawiać o dziewczynach, oppa?
Intensywny rumieniec pojawił się na jego twarzy.
- To nie tak, że nie lubię, ale...
- Rozumiem. Nie musisz się tłumaczyć.
- To niezręczne pytanie. Jakbyś się czuła jakbym to ja zapytał, czy lubisz rozmawiać o chłopakach?
- Nie chciałam być niemiła. A odpowiedziałabym ci, że jest to dla mnie temat jak każdy inny. Nie wzbudza on we mnie specjalnych emocji jeśli o to chodzi.
- Z pewnością. Chodźmy może do naszych zgub. Nie wiadomo co oni tam wyprawiają.
- Zakładam, że jedzą. - wzruszyłam ramionami.
Poszliśmy do naszego stolika i zastaliśmy Daehyuna i Hyorin, którzy wyglądali na naprawdę zajętych rozmową. Kto by pomyślał, że osoby, które jeszcze kilka dni temu żywiły do siebie czystą niechęć, teraz dokazywali jak najlepsi przyjaciele. Naprawdę miło się ich obserwowało.
- O Eunmi, już jesteście. Ten gaduła dał ci w końcu spokój? - zapytał Daehyun.
- Póki co tak. - zaśmiałam się.
- Jesteście naprawdę niemożliwi.
- Youngjae nie obrażaj się. Tylko się droczymy.
- Ty jesteś przy tym wyjątkowo irytujący. - przewrócił oczami.
- Ty jesteś przy tym wyjątkowo irytujący. - zaczął go przedrzeźniać Daehyun.
- Przestańcie się kłócić. - wtrąciła Hyorin.
- Hyorin ma rację. - powiedziałam. - Dajcie sobie spokój.
- No! Słuchaj się mądrej Eunmi, Youngjae. Może cię czegoś nauczy.
- Mianowicie?
- Na przykład, że słucha się starszych.
- Wiek nie odzwierciedla naszej dojrzałości... to chyba przez to mam samych starszych znajomych.
- A Junhong?
- Jestem od niego młodsza. 2 miesiące i 3 dni.
- Jeśli nie wie, nie wspominaj mu o tym.
- Kompleks wieku? Skąd ja to znam?
- Co w tym takiego złego? Jesteś wiecznie młoda.
- Ja wieczny smarkacz. - zaczęliśmy się śmiać.
Nagle podeszła do nas jakąś kobieta.
- Daehyunnie tutaj jesteś! Szukamy cię z ojcem jakieś 20 minut! - zauważając nas na chwilę przerwała. – Oh, to pewnie Hyorin, a ty musisz być Eunmi. Daehyun dużo mi o was opowiadał.
- Mamo… przestań. - zawstydził się Daehyun. 
- Synku nie przeszkadzaj kiedy kobiety rozmawiają. - skarciła go. - Co sądzicie o naszej restauracji, dziewczyny? 
- Osobiście twierdzę, że jest tu bardzo przytulnie. Wszystko idealnie do siebie pasuje. Szczególnie moją uwagę przykuły książki. - odpowiedziałam rozglądając się dookoła.
- A jak z jedzeniem? - zapytała.
- Wyśmienite! - wtrąciła uśmiechnięta Hyorin. 
Zdziwiłam się. Chwileczkę. Hyorin zjadła, ja nie, a mojego talerza nie było. Jakim cudem?
Moja mimika musiała zdradzać wszystko. Daehyun nieco się do mnie przybliżył.
- Przepraszam. Zapłacę za ciebie. - szepnął do mnie. 
Mało brakowało, a wybuchłabym śmiechem. Musiał być naprawdę głodny. Nie byłam zła, bo z jakiego powodu? To było na swój sposób urocze. 
Pół godziny minęło zanim zakończyła się nasza rozmowa. Podziękowałyśmy za posiłek i razem z Daehyun'em i Youngjae wyszłyśmy z restauracji. Chodziliśmy po mieście rozmawiając, śmiejąc się, a nawet robiąc sobie kilka zdjęć. Były naprawdę kompromitujące... a może to tylko moja twarz? Nieważne. Wiele się o sobie dowiedzieliśmy. Co na przykład? Hyorin ostatnio zaczęła grać na gitarze, Youngjae ma naprawdę doskonały gust jeśli chodzi o dobrze książki, a Daehyun poza jedzeniem ubóstwia śpiewać. Kto by pomyślał? Ludzie, którzy według innych są niewarci uwagi okazują się być wspaniałymi ludźmi, którymi rządzi pasja. 
- Eunmi, a co ty właściwie lubisz robić? - zapytał Youngjae.
- Ja? To trudne pytanie. Lubię robić wiele rzeczy, ale jeśli pytasz o to, co lubię i potrafię robić... to chyba pisać. 
- Pisać? Co dokładnie?
- To na co akurat mam ochotę. - zachichotałam. 
- Może kiedyś dasz nam prze... o czy to nie Junhong? - odparł Daehyun.
- Co?! Gdzie?! - zapytałam niczym poparzona.
- No tam. - wskazał na ławkę niedaleko pobliskiego parku. 
- Wygląda jakby na kogoś czekał. - powiedziała Hyorin.
- Może z kimś się umówił? - zastanawiał się Daehyun. 
- Niby z kim? - zapytał Youngjae.
- Kto go tam wie... 
Nie wydawało mi się, żeby to mogłaby być prawda. Wyglądał jakby coś go dręczyło. Tak jak wczoraj kiedy mówił o swoich tajemnicach. A może oni rzeczywiście mieli racje? Może czuł potrzebę porozmawiania z kimś? Szkoda tylko, że tą osobą nie byłam ja. 
- Idź. - usłyszałam.
- Co? - zdziwiłam się.
- Idź. - powtórzył Youngjae. 
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się.


sobota, 9 marca 2013

Rodział XVII

Bym zapomniała. Ostatnimi czasy liczba wyświetleń bloga przekroczyła 4000, a komentarzy 120! Przez co mam dla was złą wiadomość :( Od teraz, żeby pojawił się nowy rozdział wymagam 10 komentarzy. Wiem, że potraficie miśki :) 
Zapraszam do czytania.

~***~



- Daehyun, mówisz poważnie?

- Jak najbardziej.
- Myślisz, że inni się zgodzą?
- To już zostaw mi. Najważniejsze jest to, żebyś ty wypełniła swoje zadanie.
- Zrobię co w mojej mocy, ale wiesz, że nie mogę niczego obiecać.
- Wierzę w ciebie, Eunmi. Będę kończył. Do jutra.
- Pa.
Rozłączyłam się. To mógł być naprawę ciekawy dzień. Może to w końcu będzie oderwanie od tej wiecznej monotonni.


*Hyorin pov*

Byłam w szkole już pół godziny przed pierwszą lekcją. Siedziałam na ławce przed klasą w rękach trzymając telefon. Chciałam, żeby ktoś w końcu przyszedł. Nie lubię siedzieć sama.
Zaledwie kilka minut później przyszła osoba, na która najbardziej czekałam. Eunmi. Ta dziewczyna jest inna. W pozytywnym tego słowa znaczeniu. Czułam, że możemy zostać przyjaciółkami. Jedyne co mi przeszkadzało to to, że ona widoczne coś ukrywała, a ja za żadne skarby nie potrafiłam jej rozgryźć.
- Eunmi, co tak wcześnie? - zapytałam.
- Nie umiałam spać więc postanowiłam przyjść nieco wcześniej.
- Znowu? Nieważne. Przygotowana na dzisiejsze lekcje? Słyszałam, że podobno mamy mieć dzisiaj kartkówkę z angielskiego. Nie mogę w to uwierzyć. Zaledwie zaczął się nowy semestr, a oni już na nas naciskają. To niedorzeczne! - schowałam twarz w dłoniach.
- Przecież angielski nie jest taki zły. Z tego co wiem masz dobre oceny więc nie wiem, czym tak właściwie się przejmujesz. Oczywiście ja też nie lubię testów, kartkówek i tak dalej, ale bądź dobrej myśli. A tak szczerze to ja też trochę panikuję. - odpowiedziała lekko się uśmiechając.
- Jakbyśmy nie mieli nic ciekawszego do roboty. - westchnęłam.
- A co do ciekawych zajęć. Nie chciałabyś może gdzieś dzisiaj wyjść?
- Dobry pomysł!
- Mogłybyśmy iść na coś ciepłego po szkole.
- W jakieś konkretne miejsce?
- Nie bardzo jeszcze się tu orientuję, ale poradzimy sobie.
- Ah, Eunmi mam jedna prośbę... Nie idźmy do tej kawiarenki co ostatnio. Wolałabym uniknąć spotkania z... z nimi. - powiedziałam odwracając wzrok.
- Mogę o coś zapytać?
- Pytaj. - odparłam.
- Dlaczego tak właściwie ich nie lubisz? - spojrzała na mnie tymi swoimi wielkimi oczyma.
- Po prostu... po prostu ich nie lubię. 
- Musi być jakiś powód. - powiedziała stanowczo.
- Nie odpuścisz, prawda? - pokręciła przecząco głową. - Dobra. Powiem ci, ale będę wdzięczna jeśli zachowasz to dla siebie. 
- Słowo harcerza.
- Ale ty nie... nieważne. Wszystko zaczęło się na początku roku. Pewnie wiesz jak to jest. Nowa szkoła, nowi ludzie, nowi nauczyciele. Człowiek po prostu czuje się nieswojo. Jednak mi wyjątkowo się poszczęściło. Poznałam wtedy Heebong. Dobrze się rozumiałyśmy.
- Rozumiałyście?
- Tak… Heebong nie chodzi już do tej szkoły.
- Co? Dlaczego? – zapytała.
- No i właśnie o to tu chodzi. To przez nich jej tu z nami nie ma…
- Jak to?
- Heebong była trochę podobna do ciebie. Była inna. Te gnojki jej nie lubili… uprzykrzali jej życie tak długo aż zmieniła szkołę.
- W jaki sposób uprzykrzali jej życie?
- W tak pozornie niewinny sposób. Kilka żartów i odzywek. Jednak to strasznie sprytne bestie. Umieją manipulować człowiekiem jak nikt inny. Nim się obejrzysz z miłych i pomocnych chłopaków, zmieniają się w odrażających i wrednych dupków. Za to ich właśnie nienawidzę. Nie potrafią się określić.
- Masz na myśli to, że są fałszywi i dwulicowi? – zauważyłam zdziwienie na jej twarzy.
- Dokładnie. – powiedziałam.
- Uh, powinnaś ich chyba jednak lepiej poznać.
- A co ty możesz o nich wiedzieć? Znasz ich niecały tydzień, a do tego rozmawialiście może z dwa ewentualnie trzy razy.
Nie odpowiedziała. Może nie powinnam tak na nią naciskać? W końcu jest tutaj nowa… ale z drugiej strony nie mogę pozwolić by dała się omotać takim idiotom. Nie chcę, żeby kolejna osoba miała mnie opuścić. Nie wiem, czy bym to wytrzymała.

Po lekcjach tak jak to zaplanowałyśmy, zaczęłyśmy szukać jakiegoś przytulnego miejsca. Błądziłyśmy po mieście przez dobre pół godziny, ale nic z tego. Nieco zmarznięte i zmęczone postanowiłyśmy, że wejdziemy do pierwszej lepszej kawiarenki lub restauracji byle by zjeść i wypić coś ciepłego. Los postanowił się do nas uśmiechnąć. Eunmi wspomniała, że usłyszała kiedy ktoś rozmawiając, wspomniał o jakieś nowo otwartej restauracji, w której dzisiaj podobno wszystko miało być za pół ceny. Bez zastanowienia zaczęłyśmy jej szukać. Była bliżej niż nam się wydawało. Weszłyśmy do niej niepewnie. Było tam naprawdę wiele osób. Bałyśmy się, że po tak długim czasie poszukiwań możemy zostać nie obsłużone.
Chwilę późnij podszedł do nas jeden z kelnerów.
- Witamy w restauracji „Bijou”. Stolik dla dwojga jak mniemam? – zapytał z uśmiechem na twarzy.
- Zgadza się. – potwierdziła Eunmi.
- Mają panie szczęście. Na chwilę obecną mamy ostatni wolny stolik. Proszę za mną.
Wymieniłyśmy spojrzenia i uśmiechnięte od ucha do ucha, poszłyśmy za kelnerem. Stoliki i krzesła były wykonane z drewna orzechowego co idealnie współgrało z ciemnokarmazynowymi ścianami. Wystrój wzbogacały również półki, na których widniały przeróżne rzeczy. Od niewielkich figurek, przez obrazki w ramkach, aż po książki. Z takiego miejsca naprawdę nie chciało się wychodzić. Po wskazaniu nam stolika, usiadłyśmy spokojnie i otrzymałyśmy karty.
- Jak zapewne panie wiedzą jako iż jest to dzień otwarcia restauracji wszystko obejmuje 50 procentowy rabat. Jeśli będą panie gotowe złożyć zamówienie proszę po prostu mnie zwołać.
Zachwycone, zajrzałyśmy w karty.
- Eunmi! Pomóż mi. Na nic nie mogę się zdecydować. Za dużo wspaniałości. – powiedziałam.
- Wiem co masz na myśli. – zachichotała. – Ja się chyba zdecyduję na makaron ze szpinakiem i serem.
- To w takim razie ja wezmę spaghetti
Zawołałyśmy kelnera po czym złożyłyśmy zamówienie. Naprawdę byłyśmy tak głodne, że ledwo powstrzymywałyśmy nasze brzuchy przez „publicznymi wygłoszeniami” .
- Uh, pójdę tylko do łazienki. Zaraz wrócę. – powiedziała Eunmi.
- Iść z tobą?
- Dam sobie radę. – zaśmiała się.
Nie było jej przez 5 minut co nieco mnie zaniepokoiło. Już miałam wstać i udać się do łazienki kiedy nagle ktoś przysiadł się do naszego stolika.
- Cześć Hyorin.
Ten głos. Wiedziałam, że to byłoby za piękne. Coś musiało pójść nie tak jak powinno. Tylko dlaczego akurat on?
- Co ty tu robisz? – powiedziałam zbita z tropu.
- Przyszedłem coś zjeść, a jako iż to restauracja moich rodziców, stwierdziłem, że to najlepsze miejsce. - uśmiechnął się.
- Twoich… twoich rodziców?
- Tak. Od zawsze chcieli ją mieć, a teraz w końcu mają taką okazję. Jak ci się tu podoba?
- Um, przytulnie tutaj.
- Prawda? Mam nadzieję, że wystrój jest odpowiedni.
- Zdecydowanie. Daehyun przepraszam, ale Eunmi poszła do łazienki i nie ma jej już dłuższą chwilę. Powinnam iść sprawdzić co z nią.
- A nie przejmuj się nią. Wychodząc z łazienki natrafiła na Youngjae.
- Znowu rozmawiają o pojęciu życia i śmierci?!
- Nie, tym razem o tym jak to ciężko żyje się inteligentnemu człowiekowi wśród bandy idiotów, których z niewiadomego powodu zalicza się do jednego gatunku. Nie wiem jak ty, ale ja poczułem się nieco urażony. – zaśmiał się.
- Tacy mądrzy, ale nie wpadli na to, że mogę się martwić. – zachichotałam.
- Nic na to nie poradzisz. Jeśli oni zaczną ze sobą rozmawiać to może potrwać godzinami.
- Kto w ich wieku rozmawia tyle i na takie tematy? – zdziwiłam się.
- Najwidoczniej tylko oni. My nie musimy rozmawiać na takie tematy.
- Co masz na konkretnie na myśli?
- Cóż, wydajesz się osobą, która niezbyt za nami przepada. Chciałbym to zmienić.
- Czemu ci tak na tym zależy?
- Jesteś przyjaciółką Eunmi. Poza tym wydajesz się być bardzo miłą osobą. – uśmiechnął się.
Nie wiedziałam co powiedzieć. To naprawdę ten sam człowiek, który potrafił zgnoić Heebong do tego stopnia by zmieniła szkołę? Ten sam, który włada szkołą? Ten sam, którego wszyscy się obawiają? To nie może być prawda. Ludzie nie zmieniają się aż tak w tak krótkim czasie.
A może on od zawsze taki był?

środa, 6 marca 2013

Rozdział XVI


- Junhong, o co ci chodzi? – zapytałam.
- Wydaje mi się, że mam więcej tajemnic niż ty. – powiedział cicho.
- Posłuchaj, to nic złego. Każdy z nas ma jakieś sekrety. Te błahe i te mroczniejsze. Niektórzy się nimi dzielą, inni nie.
- A ty dzielisz się z innymi swoimi tajemnicami?
- Szczerze powiedziawszy nie za bardzo mam się komu zwierzać więc rzadko kiedy to robię.
- A gdybyś miała taką osobę?
- Mam to rozumieć jako chęć zostania moim powiernikiem? – zachichotałam.
- Wydajesz się być tym przytłoczona. Jakbyś miała nieskończenie wiele sekretów, które są dla ciebie ogromnym ciężarem.
- Naprawdę tak wyglądam? – zdziwiłam się.
- Czasem wpatrujesz się w jakiś punkt kompletnie zapominając o świecie dookoła ciebie. Nie wiem, czy to przez promienie słońca, czy rzeczywiście przez smutek, ale twoje oczy są wtedy przepełnione łzami.  Jakbyś miała się rozpłakać i nigdy nie przestać.
- Oh. To chyba jednak przez światło. Ostatnimi czasy nie widzę powodów do zmartwień. Szczególnie ostatnimi czasy.
- Co masz na myśli? – spojrzał na mnie.
- Czuję się szczęśliwa, że was poznałam.
- Jesteś chyba pierwszą osobą, która wypowiedziała to magiczne zdanie.
- Nie rozumiem dlaczego. Jesteście naprawdę w porządku. Macie swoje wady, ale wszyscy je mają.
- Nawet ty?
- Szczególnie ja. Czy mam ci może przypomnieć co się ostatnio stało? Poza tym bywam wredna, jestem leniwa, często się wywyższa i jestem egoistką. Taka tam rozpieszczona księżniczka jedynaczka. – powiedziałam wzruszając ramionami.
- Chyba za surowo się oceniasz.
- Poczekaj kilka tygodni, aż poczuję się swobodnie w waszym towarzystwie. Będziecie mieli mnie dość.
- Nie przesadzaj. Po narzekaniach Youngjae, wybuchach Yongguka, koleżankach Himchana, wiecznym oderwaniu od rzeczywistości Jongupa  i  mówieniu od rzeczy Daehyuna, nic mnie już chyba do ludzi nie zrazi. Cóż, nie do ciebie.
- Jesteś tego pewny?
- W sumie to powinienem wiedzieć o tobie więcej by to ocenić.
- Uh… nie lubię o sobie mówić. Nie jestem w tym najlepsza. Powiedz mi  co o mnie słyszałeś, a ja powiem ci na podstawie plotek, czy to prawda, czy też nie.
Junhong dziwnie zareagował na ten pomysł. Najwidoczniej mój spokój go zaniepokoił. Pewnie myślał, że nie słyszałam wszystkich plotek, które o mnie krążą.
- Naprawdę chcesz usłyszeć te wszystkie brednie? – zapytał niepewnie.
- Nie martw się. Przywykłam do nich.
- Niech ci będzie. Słyszałem, że byłaś z tej złej złej strony miasta. Przestępstwo i takie tam.
- To prawda. Zanim przeprowadziłam się tutaj, mieszkałam w najbardziej zapyziałej dzielnicy tego miasta. Całe szczęście moi rodzice zdecydowali się na przeprowadzkę ze względu na swoją pracę i przede wszystkim, moją edukację. Poprzednia szkoła niezbyt sprzyjała mojemu rozwojowi.
- To przez to, że byłaś typem buntowniczki?
- Nie do końca. Biorąc pod uwagę skąd pochodzę to oczywiste, że jakoś to na mnie oddziałowało, ale nigdy nie chciałam stwarzać wokół siebie sensacji. Nadal nie chcę. Byłam inna to fakt przez co reszta uczniów zazwyczaj patrzyła na mnie z góry, ale nie czułam potrzeby mówienia jaka to ja nie jestem. Miałam odmienne zdanie, które wolałam zachować dla siebie.
- A co z tym rzekomym demonem?
Zamarłam.
Nie wiedziałam co powinnam powiedzieć. Nie pamiętałam nic. Kompletna pustka.
- Ja… nie pamiętam.
- Jeśli nie chcesz o tym mówić to~
- Nie! Ja naprawdę nie pamiętam. – westchnęłam. – Pamiętam tyle, że w piątej klasie coś się wydarzyło. Załamałam się, chciałam uciec, a może nawet ze sobą skończyć. Moja psychika została tak uszkodzona, że żeby wrócić do normalności musiałam się jakby tego wyprzeć.  Wiem, że jesteś zbyt przerażony, żeby mnie o to zapytać, ale nikogo nie zabiłam. Słyszałam, że mówi się takie rzeczy, a nie chciałabym, żebyście mieli o mnie aż tak złe zdanie. – moje oczy się zaszkliły.
- Już w porządku. - przytulił mnie do siebie.
- Witajcie gołąbeczki.
Odwróciliśmy się i zauważyliśmy Himchana.
- Cześć hyung. – powiedział zmieszany Junhong.
- Cześć dzieciaku.  – powiedział uśmiechnięty Himchan po czym spojrzał na mnie.
Himchan od razu delikatnie odciągnął mnie od Zelo.
- Ej, księżniczko co się stało? Nasz wielkolud coś ci zrobił? – zapytał zmartwiony.
- Nie, nie. – przetarłam oczy. – Wręcz przeciwnie.
- Na pewno. Wiesz, Zelo~
- Hyung, cicho! – szturchnął go w ramię.
- Powinna wiedzieć.
- A może powinna wiedzieć też, co o niej mówisz? – powiedział, triumfalnie się uśmiechając.
- Dobra wygrałeś, dzieciaku.
- Himchan ssi, co o mnie mówisz? – zrobiłam słodką minkę.
- Uh… n-nic takiego.  – odwrócił wzrok.
- Oppa! Powiedz mi.
- Nic ci nie powiem, księżniczko. Może kiedyś.  – pokazał mi język. – A poza tym. Miałem ci podziękować jeszcze raz w imieniu Yongguk’a  za sobotę. Powiedz oppie… byliście gdzieś razem? – zapytał podnosząc jedną brew.
- Nic ci nie powiem, oppa. Może kiedyś. – uśmiechnęłam się.
- Co za bestia. – zaśmiał się Himchan.
- Uczę się od najlepszych.
Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Kolejny sms od nieznanego numeru. „Ciesz się póki możesz”. Znowu to samo? Kto to mógł być? Po co to robił?
- Coś nie tak Yang? – zapytał Zelo.
- Nie. To tylko mama. Chcę, żebym się pospieszyła. – podrapała się w tył głowy.  – Będę się zbierała. Do zobaczenia jutro.
Śląc im ostatni uśmiech, popędziłam do domu.
- No, a teraz dzieciaku powiesz mi o czym rozmawialiście. – ledwo usłyszałam.
Gdy byłam już w domu pierwsze co zrobiłam to przygotowałam sobie kubek gorącej herbaty. Wzięłam go do swojego pokoju i włączyłam komputer. Sprawdziłam kilka rzeczy i zabrałam się za pisanie. To była jedna z niewielu rzeczy, które lubiłam i potrafiłam robić. Spędziłam nad tym kilka dobrych godzin. 
Kolejny dźwięk dzwonka. Tym razem dzwonił do mnie nieznany numer jednak nie zastrzeżony. Zazwyczaj tego nie robię, ale odebrałam.
- Halo?
- Eunmi? Tu Daehyun. Mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam. 
- W żadnym wypadku. Potrzeba ci czego?
- Mam do ciebie ważną sprawę.