Dla Zajączka na poprawienie humoru.
~***~
- Ej! Szukam was już od dobrej godziny co wy tu… o cześć Eunmi.
Chwila… on zna moje imię, ale skąd?
No przecież z nim rozmawiałaś głupia. Ale sam fakt, że je pamięta jest bardzo zadziwiający.
- Cześć. – odpowiedziałam, uśmiechając się.
- Wywołałeś wilka z lasu, Youngjae. – zaśmiał się Daehyun.
- Wilka? Chyba szczeniaka. – wtrąciła Hyorin.
Próbowałam powstrzymać się od śmiechu gdyż mina chłopaka była nieziemska. Jak on miał na imię… Jongup? Tak mi się wydaję.
- Coś w tym jest. – szepnął do mnie Youngjae.
- Tak, bardzo zabawne, pośmiejmy się jeszcze, a Bang na nas czeka. – odezwał się Jongup.
- Co? Hyung na nas czeka? Po co? – zdziwił się Daehyun.
- Pamiętacie tych typków, którzy ostatnio kręcili się niedaleko naszej szkoły?
- Tak, dlaczego?
- Znowu tam są.
- Tylko mi nie mówcie, że szykuje się jakaś bijatyka. – westchnął Youngjae. – Mam tego serdecznie dość.
- Nie sądzę. Yongguk hyung powiedział, że póki co chce ich tylko nastraszyć.
- „Póki co”? – przewrócił oczami.
- Mnie nie pytaj. Ale wracając do tematu to jeśli nie pojawimy się zaraz pod szkołą to Hyung nas zabije.
- Racja… Musimy was niestety opuścić, ale do jutra w szkole mam nadzieję. – zwrócił się w naszą stronę Daehyun.
- Powodzenia. – powiedziałam.
Uśmiechnęli się do mnie po czym wyszli. Jeszcze przez jakiś czas obserwowałam oddalające się sylwetki aż w końcu oderwał mnie od tego głos Hyorin.
- Będzie niezła jatka…
- Huh?
- Uwierz mi. Gdy oni mówią „postraszyć” to najprawdopodobniej jutro zobaczysz ich nieźle poobijanych. Można powiedzieć, że teren zarówno szkoły jak i ten dookoła niej należy do nich. Inne gangi nie mają prawa się tam chociażby pojawić. To jakieś ich zasady czy coś.
- To gangi mają jakieś zasady?
- Wiem, że to dziwne, ale tak… i o dziwo strasznie ich przestrzegają. Jedną z zasad jest właśnie terytorium. Drugą zasadą jest sam przebieg walki jeśli do takowej dojdzie. O co dokładnie chodzi? Tego niestety nie wiem. No i jest chyba najciekawsza zasada.
- To znaczy? – przerwałam.
- Chodzi tu o stosunki damsko-męskie.
Aż zakrztusiłam się własną śliną.
- Co? – prawie krzyknęłam.
- Ciszej. – zachichotała. – Chodzi o to, że dziewczyna, chłopaka z gangu jest kompletnie nietykalna. Jeśli ktoś się do niej zbliży to automatycznie wylatuje. W sumie tak na to patrząc to fajna taka „posada”.
- Chciałabyś ją „zająć”? – zapytałam z uśmieszkiem na twarzy.
- Co ty dziewczyno wygadujesz?!
- A nic nic.
- Dobra, dobra. Ja już wiem co ci po głowie chodzi i nawet o tym nie myśl.
- Mów co chcesz. Mnie nie oszukasz.
- Jesteś niemożliwa… i do tego uparta.
- Przykro mi.
- Nieważne. Będę się zbierać. Mama mnie zabije jeśli nie wrócę do domu przed 16. Do zobaczenia.
Hyorin pomachała mi mimo wszystko się uśmiechając. Siedziałam jeszcze przez chwilę kompletnie się nie ruszając. Spojrzałam przez okno. Pozornie spokojne miasto. Nic specjalnego się nie działo.
Znudzona tym faktem, zaczęłam się zastanawiać co właściwie mogę porobić. Niestety zero pomysłów. Aż w końcu coś sobie przypomniałam. Jongup wspominał coś o jakiś „intruzach”, którzy kręcą się dookoła naszej szkoły. Chciałam zobaczyć jak to wszystko się potoczyło. Chcąc nie chcąc trochę się o nich martwiłam. Nie wiem do końca dlaczego. Nie znałam ich za dobrze, wszyscy mnie przekonywali, że powinnam się ich bać, a mimo to było w nich coś wyjątkowego. Coś co sprawiało, że wcale nie przejmowałam się opinią innych.
Chciałam ich znowu zobaczyć więc pospiesznie ubrałam swoją kurtkę i wyszłam z knajpki. Szybkim i zdecydowanym krokiem zmierzałam w kierunku szkoły. Zastanawiałam się po co ja tam właściwie idę. W porządku chciałam ich zobaczyć, ale co jeśli im w czymś przeszkodzę? Jeśli będę tylko przeszkodą? Nie chcę, żeby mieli o mnie złe zdanie bo z tego co widzę jeden z nich naprawdę za mną nie przepada. Tylko czemu właściwie, aż tak zależy mi, żeby dowiedzieć się dlaczego?
Zatrzymałam się. Może to nie był najlepszy pomysł? Może właśnie w tej chwili powinnam po prostu zawrócić? Odwrócić się, zmienić kierunek i udawać, że w ogóle mnie tu nie było.
Nie było mi to jednak dane gdyż usłyszałam znajomy mi głos.
- Czego tu chcecie?
To był Yongguk-ssi. Wychyliłam się tak by mnie nie zauważono.
- Przejmujemy tą zapyziałą dziurę. – odezwał się jeden z „intruzów”. – Ciekawa dzielnica, a i dziewczyny macie tu bardzo ładne.
- Oh, zajmę się nimi doskonale również za ciebie. – powiedział Himchan.
- Nie będziesz już miał takiej okazji. – zaczął się śmiać. – Damy wam dwie opcje. Pierwsza, oddajecie nam terytorium i nikomu nic się nie dzieje, albo…
- Albo obijemy wam te buźki i to wy grzecznie się stąd wyniesiecie.
Na twarzy Bang’a zawitał uśmiech.
Jednak to nie był ten ciepły uśmiech, którym obdarzył mnie wczoraj. Ten był przepełniony pogardą. Jakby chciał im w ten sposób powiedzieć „lepiej stąd idźcie jeśli nie chcecie kłopotów”.
Intruzi jednak pozostawali niewzruszeni.
I się zaczęło. Pięści poszły w ruch.
Nie chciałam na to patrzeć. Nie chciałam patrzeć na to jak cierpią.
Nagle coś przykuło moją uwagę… a raczej ktoś. To był Junhong. Wyczerpany i bezsilny.
Ja… ja nie mogłam na to patrzeć. Czułam jak od środka coś mnie rozrywa. Znowu to uczucie.
Oczy zaczęły mnie piec, krew zaczęła szybciej krążyć, a oddech stał się bardziej niespokojny. Wiem, że nie powinnam była, ale jakby nigdy nic wybiegłam do nich. Odciągnęłam agresora Junhong’a, a moja dłoń spoczęła na jego szyi. Spojrzałam na niego beznamiętnie. Widziałam przerażenie w jego oczach. Przekręciłam tylko głowę. Chciałam zatopić dłonie w jego krwi. W tej karmazynowej, ciepłej cieczy. Poczuć jej zapach i metaliczny posmak.
Moja dłoń z sekundy na sekundę zaciskała się coraz mocniej.
- To ona! To ten pieprzony demon!
Otrząsnęłam się. Dotarło do mnie co właśnie zrobiłam… znowu to zrobiłam. Rozluźniłam uścisk, pozwalając Intruzom odbiec od naszej siódemki.
Poczułam jak łzy spływają mi po policzkach. Chciałam krzyczeć.
- Eunmi…
Uciekłam.