poniedziałek, 28 stycznia 2013

Rozdział VIII

Dla Zajączka na poprawienie humoru.

~***~

- Ej! Szukam was już od dobrej godziny co wy tu… o cześć Eunmi.
Chwila… on zna moje imię, ale skąd? 
No przecież z nim rozmawiałaś głupia. Ale sam fakt, że je pamięta jest bardzo zadziwiający.
- Cześć. – odpowiedziałam, uśmiechając się.
- Wywołałeś wilka z lasu, Youngjae. – zaśmiał się Daehyun.
- Wilka? Chyba szczeniaka. – wtrąciła Hyorin.
Próbowałam powstrzymać się od śmiechu gdyż mina chłopaka była nieziemska. Jak on miał na imię… Jongup? Tak mi się wydaję. 
- Coś w tym jest. – szepnął do mnie Youngjae.
- Tak, bardzo zabawne, pośmiejmy się jeszcze, a Bang na nas czeka. – odezwał się Jongup.
- Co? Hyung na nas czeka? Po co? – zdziwił się Daehyun.
- Pamiętacie tych typków, którzy ostatnio kręcili się niedaleko naszej szkoły?
- Tak, dlaczego?
- Znowu tam są.
- Tylko mi nie mówcie, że szykuje się jakaś bijatyka. – westchnął Youngjae. – Mam tego serdecznie dość.
- Nie sądzę. Yongguk hyung powiedział, że póki co chce ich tylko nastraszyć. 
- „Póki co”? – przewrócił oczami.
- Mnie nie pytaj. Ale wracając do tematu to jeśli nie pojawimy się zaraz pod szkołą to Hyung nas zabije.
- Racja… Musimy was niestety opuścić, ale do jutra w szkole mam nadzieję. – zwrócił się w naszą stronę Daehyun.
- Powodzenia. – powiedziałam.
Uśmiechnęli się do mnie po czym wyszli. Jeszcze przez jakiś czas obserwowałam oddalające się sylwetki aż w końcu oderwał mnie od tego głos Hyorin.
- Będzie niezła jatka…
- Huh? 
- Uwierz mi. Gdy oni mówią „postraszyć” to najprawdopodobniej jutro zobaczysz ich nieźle poobijanych. Można powiedzieć, że teren zarówno szkoły jak i ten dookoła niej należy do nich. Inne gangi nie mają prawa się tam chociażby pojawić. To jakieś ich zasady czy coś. 
- To gangi mają jakieś zasady?
- Wiem, że to dziwne, ale tak… i o dziwo strasznie ich przestrzegają. Jedną z zasad jest właśnie terytorium. Drugą zasadą jest sam przebieg walki jeśli do takowej dojdzie. O co dokładnie chodzi? Tego niestety nie wiem. No i jest chyba najciekawsza zasada.
- To znaczy? – przerwałam.
- Chodzi tu o stosunki damsko-męskie.
Aż zakrztusiłam się własną śliną. 
- Co? – prawie krzyknęłam. 
- Ciszej. – zachichotała. – Chodzi o to, że dziewczyna, chłopaka z gangu jest kompletnie nietykalna. Jeśli ktoś się do niej zbliży to automatycznie wylatuje. W sumie tak na to patrząc to fajna taka „posada”.
- Chciałabyś ją „zająć”? – zapytałam z uśmieszkiem na twarzy.
- Co ty dziewczyno wygadujesz?!
- A nic nic.
- Dobra, dobra. Ja już wiem co ci po głowie chodzi i nawet o tym nie myśl. 
- Mów co chcesz. Mnie nie oszukasz.
- Jesteś niemożliwa… i do tego uparta. 
- Przykro mi.
- Nieważne. Będę się zbierać. Mama mnie zabije jeśli nie wrócę do domu przed 16. Do zobaczenia. 
Hyorin pomachała mi mimo wszystko się uśmiechając. Siedziałam jeszcze przez chwilę kompletnie się nie ruszając. Spojrzałam przez okno. Pozornie spokojne miasto. Nic specjalnego się nie działo. 
Znudzona tym faktem, zaczęłam się zastanawiać co właściwie mogę porobić. Niestety zero pomysłów. Aż w końcu coś sobie przypomniałam. Jongup wspominał coś o jakiś „intruzach”, którzy kręcą się dookoła naszej szkoły. Chciałam zobaczyć jak to wszystko się potoczyło. Chcąc nie chcąc trochę się o nich martwiłam. Nie wiem do końca dlaczego. Nie znałam ich za dobrze, wszyscy mnie przekonywali, że powinnam się ich bać, a mimo to było w nich coś wyjątkowego. Coś co sprawiało, że wcale nie przejmowałam się opinią innych. 
Chciałam ich znowu zobaczyć więc pospiesznie ubrałam swoją kurtkę i wyszłam z knajpki. Szybkim i zdecydowanym krokiem zmierzałam w kierunku szkoły. Zastanawiałam się po co ja tam właściwie idę. W porządku chciałam ich zobaczyć, ale co jeśli im w czymś przeszkodzę? Jeśli będę tylko przeszkodą? Nie chcę, żeby mieli o mnie złe zdanie bo z tego co widzę jeden z nich naprawdę za mną nie przepada. Tylko czemu właściwie, aż tak zależy mi, żeby dowiedzieć się dlaczego? 
Zatrzymałam się. Może to nie był najlepszy pomysł? Może właśnie w tej chwili powinnam po prostu zawrócić? Odwrócić się, zmienić kierunek i udawać, że w ogóle mnie tu nie było.
Nie było mi to jednak dane gdyż usłyszałam znajomy mi głos.
- Czego tu chcecie?
To był Yongguk-ssi. Wychyliłam się tak by mnie nie zauważono. 
- Przejmujemy tą zapyziałą dziurę. – odezwał się jeden z „intruzów”. – Ciekawa dzielnica, a i dziewczyny macie tu bardzo ładne.
- Oh, zajmę się nimi doskonale również za ciebie. – powiedział Himchan.
- Nie będziesz już miał takiej okazji. – zaczął się śmiać. – Damy wam dwie opcje. Pierwsza, oddajecie nam terytorium i nikomu nic się nie dzieje, albo…
- Albo obijemy wam te buźki i to wy grzecznie się stąd wyniesiecie. 
Na twarzy Bang’a zawitał uśmiech.
Jednak to nie był ten ciepły uśmiech, którym obdarzył mnie wczoraj. Ten był przepełniony pogardą. Jakby chciał im w ten sposób powiedzieć „lepiej stąd idźcie jeśli nie chcecie kłopotów”. 
Intruzi jednak pozostawali niewzruszeni. 
I się zaczęło. Pięści poszły w ruch. 
Nie chciałam na to patrzeć. Nie chciałam patrzeć na to jak cierpią.
Nagle coś przykuło moją uwagę… a raczej ktoś. To był Junhong. Wyczerpany i bezsilny. 
Ja… ja nie mogłam na to patrzeć. Czułam jak od środka coś mnie rozrywa. Znowu to uczucie. 
Oczy zaczęły mnie piec, krew zaczęła szybciej krążyć, a oddech stał się bardziej niespokojny. Wiem, że nie powinnam była, ale jakby nigdy nic wybiegłam do nich. Odciągnęłam agresora Junhong’a, a moja dłoń spoczęła na jego szyi. Spojrzałam na niego beznamiętnie. Widziałam przerażenie w jego oczach. Przekręciłam tylko głowę. Chciałam zatopić dłonie w jego krwi. W tej karmazynowej, ciepłej cieczy. Poczuć jej zapach i metaliczny posmak.
Moja dłoń z sekundy na sekundę zaciskała się coraz mocniej. 
- To ona! To ten pieprzony demon! 
Otrząsnęłam się. Dotarło do mnie co właśnie zrobiłam… znowu to zrobiłam. Rozluźniłam uścisk, pozwalając Intruzom odbiec od naszej siódemki. 
Poczułam jak łzy spływają mi po policzkach. Chciałam krzyczeć.
- Eunmi… 
Uciekłam.

piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział VII

Przekroczyliśmy 1200 wejść, woa! Zasady mimo wszystko się nie zmieniają, ale za wczorajsze aktywne komentowanie kolejny rozdział już dzisiaj. 

~***~

- No cóż... i tak i nie. Wiem, że musiałam zrobić coś co wszystkich do mnie zraziło jednak miało to tak negatywny wpływ na moje życie, że niewiele z tego pamiętam.
- Od tak zapomniałaś?  - zdziwił się Youngjae.
- Tak bardzo tego chciałam, że w końcu dopięłam swego. Teraz jednak wolałabym wiedzieć, żeby móc coś z tym zrobić, ale nikt nie chce mi powiedzieć co się stało.
- Wiesz dlaczego?
- Pewnie dlatego, że nikt nie chce ze mną rozmawiać.-zaśmiałam się.
- Ale kompletnie nic nie pamiętasz?
- Tylko jakieś przebłyski, ale to wciąż za mało.
Spojrzeli na mnie podejrzliwym wzrokiem. Nie wiem na ile mi uwierzyli, ale taka była prawda. Niewiele pamiętałam z tamtych czasów. Jedynie tyle, że dużo wtedy płakałam. 
- Mogę teraz ja o coś zapytać? 
- Oczywiście.
- Dlaczego tak właściwie ze mną rozmawiacie? Nie zrozumcie mnie źle, ale słyszałam różne rzeczy, a szczerze powiedziawszy to nie uważam się za osobę specjalnie ciekawą.
- Ty może nie, ale inni wręcz przeciwnie. Odkąd wczoraj pojawiłaś się w naszej szkole jesteś tematem numer jeden prawie każdej rozmowy. Są tacy, którzy za wszelką cenę chcą się na twój temat dowiedzieć jak najwięcej i tacy jak ten idiota dzisiaj, którzy opowiadają o tobie nie wiadomo jakie bajeczki. Poza tym Himchan nie przestaje o tobie mówić. Bo Eunmi to bo Eunmi tamto. Naprawdę dziewczyno, coś ty z nim zrobiła? - zaśmiał się Youngjae - Mimo to trzeba mu przyznać, że jesteś osobą bardzo zagadkową. Przez co rozumiem to jego zainteresowanie tobą.
- Oh tam. Nic we mnie takiego wyjątkowego. Jestem po prostu nieco specyficznym typem człowieka. 
- I to przyciąga do ciebie ludzi. - odezwał się Daehyun.
- Powiedziałabym, że jest wręcz odwrotnie, ale jak uważasz.
- Inni tego nie widzą bo się ciebie boją. 
- A wy się nie boicie? - zapytałam niepewnie.
- I to jest bardzo dobre pytanie Eunmi. Budzisz niepokój, ale jednak nie w nas... i jak widać w twojej koleżance również nie. 
- Koleżanka ma imię... - wymamrotała Hyorin
- Wybacz, nie chciałem cię urazić.
- Mniejsza o to. Jestem Hyorin.
- Ładne imię - wtrącił Daehyun.
- ...
Albo potrzebuję okularów, albo twarz Hyorin zrobiła się cała czerwona. Czyżby ona? Nie, to niemożliwe. A może?
- Z czego tak się cieszysz? - zapytała Hyorin.
- Tak jakoś. 
- "Dostałam w ucho, ogłuszyło mnie, ale nadal morda mi się cieszy" - nabijała się.
- Mam aż taką brzydką twarz? - zaśmiałam się.
- Głupia, nie o to mi chodziło.  
Śmialiśmy się wszyscy razem niczym grupka przyjaciół. Poruszaliśmy wiele tematów. Oboje byli bardzo dobrymi rozmówcami, ale to Youngjae przykuł moją uwagę. Poruszał tematy, których szczerze powiedziawszy się nie spodziewałam. 
- Ty inteligencie, zwolnij trochę. - przerwał nam Daehyun.
- O co ci chodzi?  - zapytał oburzony Youngjae
- Zaczynacie rozmawiać na bardzo dziwne tematy...
- Dziwne tematy? To znaczy? - zdziwiłam się.
- Nie żeby coś, ale egzystencja życia czy pojęcie bycia kobietą, czy mężczyzną to nie są tematy na rozmowę w zwykłej knajpce.
- Ups... - zachichotałam.
- Kiedy?! - zaśmiał się Youngjae.
- Dwa dziwaki się dobrały. - odezwała się Hyorin.
- To może porozmawiajmy o czymś innym? - zaproponowałam.
- O czymś konkretnie?
- Powiedzcie mi, jak dołączyliście do tego całego gangu? 
- O... naprawdę chcesz wiedzieć? 
- Jeśli nie chcecie o tym mówić to nie będę naciskać.
- Hyung ty zaczniesz, czy ja mam to zrobić?
- Byłem pierwszy więc ha zacznę. Rok temu wdałem się w bójkę z jednym kolesiem, który obraził moją matkę. Połamałem mu żebra. Bang i Himchan  uznali mnie wtedy za „godnego uwagi” pierwszaka. Zaczęli się ze mną zadawać i tak jakoś wyszło. – powiedział po czy westchnął. – Nie miejcie mnie jednak za nie wiadomo kogo. Młody byłem i nie panowałem nad sobą.
- Nie przejmuj się Daehyun-ssi. Ja pewnie też bym tak zareagowała. – powiedziałam.
- Naprawdę?
- Kiedy poniżają moją osobę to po prostu to ignoruję, ale kiedy ktoś obraża osoby, które kocham… nie chciałabym być w ich skórze.
- Jesteś bardziej troskliwa niż mogłoby ci się wydawać Eunmi.
- Naprawdę?
- O tak! Tylko musisz sobie to sama uświadomić. – uśmiechnął się.
- Jung Daehyun właśnie powiedział coś inteligentnego… ustanówmy nowe święto. – śmiał się Youngjae.
- Ty się nie śmiej tylko sam opowiedz jak to u ciebie było, mądralo. 
- Tu nie ma za wiele do opowiadania. Mam dobre oceny i ich to zainteresowało.
- „Pomoc naukowa”? – zapytałam.
- Jeśli tak nazwać ściąganie to i owszem. Z początku mi się to nie podobało. Byłem jednym z zastraszanych uczniów, którzy robili to czego chcieli. Z czasem jednak zaczęli zmieniać do mnie nastawienie. Traktowali nie bardziej jak członka grupy niż ja kogoś kim mogą się wysługiwać.
- Od tak zmienili nastawienie?
- Nie. Musiałem się najeść przez nich wiele wstydu, a do tego nieco się nacierpieć, ale czego się nie wybacza przyjaciołom. 
- I w sumie to wyszło ci to teraz na dobre. 
- Zdecydowanie. W końcu jest ktoś kto nie ma mnie za bezwartościowego kujona, który nic nie robi poza siedzeniem z nosem w książkach.
- A jak z innymi? 
- Z innymi, masz na myśli Jonngup’a i Zelo? Cóż oni…
W tym momencie myślałam, że to naprawdę jakieś żarty. Do pomieszczenia wszedł kolejny chłopak. 
- Ej! Szukam was już od dobrej godziny co wy tu… o cześć Eunmi~

czwartek, 24 stycznia 2013

Rozdział VI

Nowy rozdział już jest. 
To już szósty więc wprowadzam małą zasadę. 
Następny rozdział pojawi się dopiero gdy pod poprzednim pojawi się co najmniej pięć komentarzy.
To chyba tyle. Zapraszam do czytania

~***~

- Ty nowa! Obejrzyj się!
 Niestety nie było mi dane tego zrobić. Coś ciężkiego uderzyło w moje ucho, skutecznie mnie przy tym ogłuszając. Upadłam na ziemię, raniąc sobie dłonie. Jedyne co do mnie docierało to śmiechy.
- Pogrzało was?! – usłyszałam głos Hyorin, która pomagała mi wstać.
- O co ci chodzi? Stoisz po stronie tego czegoś? – odezwał się ktoś z tłumu.
- Odwal się! Znasz ją na tyle, żeby traktować ją jak rzecz?!
- Ja może nie, ale mój kuzyn chodził z nią do szkoły. Podobno niezłe z niej ziółko.
Drwiny.
- Co ty pleciesz?
- To ty nic nie wiesz? W niezłe tarapaty się pakowała. Pobicia, zastraszania, słyszałem, nękania. Znajomych też miała z „drugiej ręki”
 - I mimo to się nie boisz? – odezwałam się w końcu.
- Co? – spojrzał na mnie.
- Sam jak widać doskonale wiesz. W twoim przekonaniu jestem typowym agresorem. Osobą, która bez skrupułów potrafi zrobić komuś krzywdę. Mimo to masz czelność mnie zaatakować? Nie boisz się, że to ja mogę zrobić coś tobie?
- O-o-o o czym ty mówisz?
Szyderczy uśmiech.
 - Skoro wiesz co robiłam, to wiesz też co o mnie mówiono i za kogo mnie mano.
Cisza.
- Masz mi coś jeszcze do powiedzenia?
- Owszem do cholery! Nie myśl sobie, że w tej szkole też wszyscy będą się ciebie bać! Jesteś kompletnym zerem. Nic niewartym gównem!
- W takim razie kim ty jesteś? – zapytałam z uśmiechem na twarzy. – Chcesz robić za bohatera? Chcesz zabłysnąć przed dziewczynami? Nie bardzo rozumiem co tobą kieruje.
Coraz więcej oczu skierowanych w naszą stronę.
- Sam stwierdziłeś, że jestem zerem. W takim razie po co przejmować się zerem?
- Pożałujesz tego. – szepnął.
- Co proszę?
- Widziałem cię wczoraj na stołówce. Nieźle sobie nagrabiłaś. Myślisz, że Bang ci teraz odpuści? Powinnaś wiedzieć, że z nimi się nie zadziera.
- Oberwało ci się od nich, prawda? – zapytałam nie spuszczając  z niego wzroku.
- Skąd…
- Tak myślałam. Co im zrobiłeś? A może powinnam zapytać, co oni zrobili tobie.
- To nie twój interes!
- Ale to musiało być coś poważnego skoro, żeby znów poczuć się mężczyzną, który ma co nieco w spodniach, zaatakowałeś znienacka nieznaną ci dziewczynę. Będziesz miał się czym chwalić, nie ma co.
Szepty i szemrania.
- Tyle mam ci do powiedzenia.
Odwróciłam się i ruszyłam przed siebie. Hyorin szybko mnie dogoniła.
- Dziewczyno, jestem pod wrażeniem. – zaczęła zszokowana.
- Dlaczego? – zaśmiałam się.
- Napędziłaś mu takiego stracha, że chyba już nigdy ci nie podskoczy haha. Jesteś niesamowita!
- Jesteś pierwszą osobą, która tak uważa. – zachichotałam.
- Proszę cię. Pierwszego dnia stawiasz się największemu szkolnemu gangowi nic sobie z tego nie robiąc, a teraz to. Co w tobie siedzi?
- Nie zadawałabyś się ze mną gdybym ci powiedziała.
- Dziwak z ciebie, Eunmi. Mimo to jest w tobie coś co jakby cię „usprawiedliwia”. Jesteś inna niż większość dziewczyn… i myślę, że to właśnie przez to chłopacy czują się zagrożeni.
- Czują się zagrożeni?
- Żaden z nich nawet nie śmie się odezwać do któregoś z paczki Bang’a . Trzęsą gaciami jak tylko obok nich przechodzą, a ty? Jakby nigdy nic sobie z nimi „rozmawiasz” kompletnie się tym nie przejmując.
- Chyba wyzbyłam się strachu jeśli chodzi o kontakty międzyludzkie… no bynajmniej te słowne. Ale zakończmy ten temat.  Jestem głodna jak nigdy. Może pójdziemy coś zjeść? – zaproponowałam.
- Świetny pomysł. Znam fajne miejsce.
- Prowadź.
Tym miejscem okazała się miła knajpka niedaleko szkoły. Była bardzo przytulna i urządzona w dobrym stylu. Kremowe ściany idealnie współgrały z drewnianymi stołami oraz krzesłami.
- Często tu przychodzisz? – zapytałam zaciekawiona.
- Tak. Mama często się spóźnia kiedy ma mnie odebrać ze szkoły więc, żeby nie marznąć, bywam tutaj. A jak z tobą? Masz jakąś ulubioną knajpkę albo restaurację?
- Raczej nie. Rzadko kiedy wychodzę z domu.
- Huh? Jest jakiś powód?
- Widziałaś co się  dzieje kiedy to ludzie widzą  mnie. Nie są zbyt uprzejmi. – zaśmiałam się.
- No tak… ale chyba nie wszyscy są do ciebie tak wrogo nastawieni.
- To prawda. Dzieci mnie lubią. No i ich rodzice. – powiedziałam po chwili namysłu.
- Dzieci? Żartujesz sobie ze mnie.
- Nie mam do tego podstaw. Dzieci po prostu nie oceniają mnie po tym co usłyszą od nie wiadomo kogo przez co lubią moje towarzystwo… może to też przez to, że traktuję je na równi ze sobą.
- Oh, rozumiem. Mogę ci zadać jeszcze jedno pytanie?
- Śmiało.
- To trochę niezręcznie, ale chciała-a-a-a! Powiedz mi, że to nie dzieje się naprawdę!
Ton Hyorin był naprawdę dziwny. Jakby coś ją zarówno przeraziło jak i podirytowało. Nie wiedziałam o co jej chodzi póki się nie obróciłam.
- Czemu. Oni. Tutaj. – Hyorin jakby szlochała.
Spojrzałam jeszcze raz przez ramie, a jedna z blond czupryn najwidoczniej mnie zauważyła i pomachała w moją stronę. Nieśmiało odmachałam.
- Co ty wyprawiasz?! Jeszcze tu przyjdą… - powiedziała.
- Nie miej mi za złe.
- Oni tu idą.
Hyorin była bliska wybuchnięcia, ale szybko ochłonęła. Uśmiechnęłam się do niej w podzięce.
- Proszę, proszę kogo my tu mamy?
Był to znajomy mi głos. Moje oczy ujrzały uroczy uśmiech. Dwójka, która właśnie stała przy naszym stoliku to Daehyun i Youngjae, których miałam okazję poznać wczoraj.
- Możemy się dosiąść? – zapytał Youngjae.
Spojrzałam niepewnie na Hyorin, a ona tylko kiwnęła głową.
- No to chyba było pozwolenie, prawda? – odezwał się Daehyun.
Kiedy już usiedli nie minęła chwila kiedy Youngjae poruszył temat dzisiejszego wydarzenia.
- Jak się czujesz? – zapytał zatroskanym głosem.
- Youngjae przestań. Eunmi to silna kobieta! – wtrącił Daehyun.
 - Hyung, błagam…
- Daehyun-ssi ma rację. Nic mi nie jest. – uśmiechnęłam się. – Ucho trochę mnie boli, ale poza tym czuję się dobrze.
- Co wy właściwie tu robicie? – odezwała się Hyorin
- Zazdrosna koleżanka? – zdziwił się Daehyun.
- Ja ci zaraz dam!
- Uspokójcie się. Jesteśmy tu przypadkiem, ale skoro już się spotkaliśmy to chcieliśmy o coś zapytać. – odpowiedział Youngjae.
- Mianowicie o co konkretnie? – zapytałam.
- Czy to co powiedział ten koleś przed szkołą to prawda?
- No cóż…

sobota, 19 stycznia 2013

Rozdział V

Następnego dnia obudziłam się zadziwiająco wcześnie. Spojrzałam  na zegarek, który pokazywał godzinę 436 . Za oknem wciąż było ciemno. Nie miałam ochoty ruszyć chociażby palcem. Leżałam tak w łóżku przykryta kołdrą po sam czubek nosa przez następne dwie godziny. Rozmyślałam o różnorakich tematach szczególnie jednak skupiając się na sobie samej. Zastanawiałam się na ile ludzie tak naprawdę mnie znają i w jaki sposób na przykład opisują mnie swoim znajomym. Czy mają mnie za pozornie zwykłą nastolatkę, która po prostu jest typem samotnika, czy czują się na tyle wyjątkowi by móc mnie oceniać i rozpowiadać o mnie te obrzydliwe plotki. Najgorsze jest to, że ja nie pamiętam dlaczego tak właściwie ludzie zaczęli mnie nienawidzić. Jedyne co jestem wstanie sobie przypomnieć to, że coś się stało w piątej klasie podstawówki i to od tamtego czasu ludzie patrzą na mnie jak na potwora. Jednaj trauma po tym wydarzeniu i fakt, że nikt nie chcę o tym mówić przyczynił się do tego, że po prostu tego nie pamiętam. Nie znam też nikogo kto mógłby to pamiętać i do tego kogoś kto chciałby ze mną na ten temat porozmawiać. Chociaż z drugiej strony może to i lepiej? Przyzwyczaiłam się do tego jak mnie traktowano, a odzyskanie kolejnego nieprzyjemnego wspomnienia było mi na chwilę obecną zbędne. Wiedzieć za dużo też nie jest dobrze.
Nagle poczułam, że mój telefon wibruje pod poduszką. Wzięłam go do ręki i nieco oślepiona światłem wyświetlacza zobaczyłam, że dostałam wiadomość. Niechętnie ją otwarłam i oniemiałam. „Nie myśl, że ujdzie ci to płazem”. Numer oczywiście zastrzeżony… Kto to mógł być? I o co mogło chodzić?
Zdezorientowana , powolnym krokiem ruszyłam do łazienki. Przemyłam twarz letnią wodą i spojrzałam w lustro. Szczerze powiedziawszy, nie był to zachwycający widok. Włosy w kompletnym nieładzie, a do tego podkrążone i spuchnięte oczy. Wyglądałam trochę jakbym nie spała od dobrych trzech dni. Cicho wzdychając, rozpoczęłam dzienny cykl doprowadzania się do „stanu użytkowalności”. Dopiero po pół godziny wyszłam z łazienki. Postanowiłam, że dzisiaj wybiorę się do szkoły na piechotę.
Dzisiejszy dzień był wyjątkowo chłodny. Ubrałam się najcieplej jak się dało. Wyglądałam trochę jak obwarzanek, aż zaczęłam śmiać się sama z siebie. Ubrałam jeszcze rękawiczki i ledwo otwierając drzwi w końcu wyszłam z domu.
Mimo mojego grubego ubioru, mój nos i policzki intensywnie odczuwały dzisiejsze zimno.  Co prawda nie padało, ani nawet nie wiała, ale dzisiejsza temperatura była naprawdę nieznośna.
Będąc już w szkole od razu poszłam do mojej szafki. Może i nie była za duża, ale bez problemu mieściła wszystkie potrzebne mi rzeczy. To pewnie dlatego, że nie zostawiałam w niej wiele. Kiedy to w szafkach innych dziewczyn znajdowały się lusterka, kosmetyki, czasem i prostownice, w mojej były tylko książki i kurtka.  Nie czułam się z tego powodu jakoś specjalnie gorsza. Wręcz przeciwnie. Wiem, że chęć wyglądania dobrze to nie od razu próżność, ale i tak...
- Eunmi!
Usłyszałam znajomy głos. To była Hyorin, machająca do mnie z końca korytarza. Podeszłam do niej szybkim krokiem.
- Co ty tak wcześnie robisz w szkole? – zdziwiłam się
- Rozkładu autobusów nie zmienię. –westchnęła – A ty?
- Obudziłam się wcześniej, a nie chciałam siedzieć sama w domu.
- Masz szansę dłużej pospać i jeszcze jej nie wykorzystujesz… co z tobą jest nie tak? – zaśmiała się.
- Wiele rzeczy.
Śmiałyśmy się przez cały czas aż doszłyśmy do klasy. Miałyśmy jakieś 20 minut przed rozpoczęciem lekcji. O dziwo nikogo z naszej klasy nie było. Minęło 10 minut i kolejne jednak nadal nikt nie przyszedł.
- Mamy dzisiaj lekcje później? – zapytałam.
- Nic mi o tym nie wiadomo… jakiś apel?
- Przecież byśmy coś usłyszały. Zmiana sali?
- Chodźmy do sekretariatu, może tam się czegoś dowiemy.
Na korytarzu dochodziły nas różnorakie dźwięki więc uczniowie innych klas jak na to przystało, siedzieli w salach. Wymieniłyśmy porozumiewawcze spojrzenia.  Weszłyśmy do sekretariatu, a pani siedząca za biurkiem spojrzała na nas ze zdziwieniem.
- Czegoś potrzebujecie dziewczyny? – zapytała.
- Przepraszamy, że przeszkadzamy, ale czy wie pani może gdzie klasa 1c ma lekcje?  - zaczęła Hyorin
- 1c? Już sprawdzam.
Nastała chwila ciszy. Po czym sekretarka spojrzała na nas jeszcze dziwniejszym wzrokiem.
- Nie wiem dlaczego, ale… 1c ma na dzisiaj zaplanowane wyjście do pobliskiego muzeum. Podobno związane jest to z tą nową wystawą.
- Dlaczego nikt nam nie powiedział? –spojrzałam na Hyorin.
- Nie mam pojęcia… Cóż, dziękujemy pani.
Ukłoniłyśmy się w podzięce i wyszłyśmy z pomieszczenia.
- Co do ma być do cholery?
- Hyorin nie denerwuj się.
- Nie dziwi cię to, że tylko my o tym nic nie wiemy? Wszyscy sobie poszli do muzeum, a my czekałyśmy na nich w szkole jak głupie.
- W takim razie chodźmy do muzeum. – stwierdziłam.
- Co?
- Jesteśmy częścią tej klasy. Nie obrażą się.
- W sumie to masz rację. Lecę po kurtkę i spotkamy się przy wejściu.
Wyszłyśmy ze szkoły bez większego problemu. Droga do muzeum zajęła nam 15 minut. Szłyśmy pewnym krokiem z uśmiechami na twarzy. Nowa wystawa była darmowa dla uczniów więc od razu weszłyśmy do środka.  Od razu znalazłyśmy naszą klasę. Podeszłyśmy do nich, a Hyorin zaczęła rozmawiać z jakąś dziewczyną po czym wróciła do mnie.
- Wszystko już jasne.
- Co masz na myśli.
- Zgadnij kto miał poinformować całą klasę o wyjściu? Nasza kochana gwiazdeczka.
- Ta cała Sooah?
Hyorin jedynie przytaknęła. Czułam się, że to przeze mnie. Sooah nie polubiła mnie pewnie przez moje zainteresowanie Junhong’iem. Czyżby widziała we mnie potencjalną przeciwniczkę? Śmieszne.
- Hyorin przepraszam. To chyba moja wina. – powiedziałam speszona.
- Nie przejmuj się tym. Ta dziewczyna i tak działa mi na nerwy. Nie potrafi zrozumieć , że ktoś może jej nie lubić. Tak ku przestrodze, uważaj na nią.
- Jest niebezpieczna?
- O tak! Jest wstanie zrobić wszystko… naprawdę wszystko.
- Chyba jej jednak nie polubię. – zaśmiałam się.
- Nareszcie ktoś inteligentny w tej klasie idiotów.
Spędziliśmy w muzeum dobre kilka godzin przez co chyba nikt nie zauważył, że nas nie było. Wystawa sama w sobie do zachwycających nie należała, ale trzeba przyznać, że znalazły się w niej perełki.  Nigdy specjalnie się sztuką nie interesowałam, ale co jakiś czas tego typu „odskocznia” bardzo pozytywnie na mnie oddziaływała. Staję się spokojniejsza i bardziej wyciszona. W głowię poruszam wiele tematów, o których na co dzień nie pamiętam.
- Ziemia do Eunmi, właśnie zmierzamy  w kierunku przerażającego obiektu zwanego przez zwykłych śmiertelników szkołą. –  nabijała się Hyorin.
- Dobrze powiedziane. – zachichotałam.
Gdy byliśmy już w szkole od razu całą klasą poszliśmy do sali lekcyjnej. Opiekunem na chwilę obecną była starsza kobieta z siwiejącymi włosami oraz kwadratowymi okularami.
- Mam nadzieję, że podobało wam się w muzeum. – powiedziała zachrypniętym głosem. – Chcę was tylko poinformować, że jutro na podstawie dzisiejszego wyjścia napiszecie krótkie wypracowanie z angielskiego.
W klasie zapanowały pomruki i jęki niezadowolenia. Najwidoczniej język angielski nie był ich ulubionym przedmiotem. Zawsze mnie to dziwiło. Niby powinno się pielęgnować język narodowy, ale miło jest porozmawiać z kimś innej narodowości i na przykład poznać kulturę jego kraju. Może oni po prostu nie widzieli korzyści wypływających ze znajomości tego języka?
Nagle usłyszeliśmy dzwonek.
- To tyle na dzisiaj możecie iść do domu. – powiedziała nauczycielka.
Będąc już na korytarzu na mojej twarzy zawitał uśmiech. Naprzeciwko mnie, zauważyłam znajomą blond czuprynę. Zgadza się. To był Yongguk-ssi właśnie grzebiący w swojej szafce.  Nie mogłam zrozumieć jak ktoś taki mógł mieć tak złą reputację. „Aktorzyna” pomyślałam. Gdy odwrócił się w moją stronę, jedynie obdarzył mnie ledwo widocznym uśmiechem. Schyliłam nieco głowę po czym wyszłam ze szkoły. Nie był to taki zły dzień… tak mi się wydawało.
- Ty nowa! Obejrzyj się!

środa, 9 stycznia 2013

Rozdział IV

Będąc w domu starałam się przygotować się już na następny dzień szkoły jednak nie byłam w stanie. Po głowie wciąż chodziły mi dzisiejsze wydarzenia. Aż uśmiech mimowolnie pojawiła się na mojej twarzy. Można powiedzieć, że moja pusta karta powoli zapełniała się kolorowymi rysunkami co bardzo mnie cieszyło.
Nagle usłyszałam głos mamy dobiegający z kuchni:
- Eunmi! Mogłabyś tu na chwilę przyjść?
- Już idę.
Niechętnie wstałam od biurka i po zejściu ze chodów skierowałam się w stronę kuchni.
- Chciałaś czegoś? - zapytałam, stojąc w drzwiach.
- Właściwie to tak. Dzisiaj przyjdzie do nas moja koleżanka z pracy i...
- Rozumiem. Będę siedzieć w pokoju cicho jak myszka. - uśmiechnęłam się.
- Eunmi...
- Wolisz, żebym znowu przez przypadek zrobiła wykład o egzystencji życia i znaczeniu śmierci?
- Żebyś ty w szkole była taka mądra. - zachichotała.
- Jestem! Tylko nie na lekcjach. - zaśmiałam się.
- A co do szkoły. Jak pierwszy dzień? – zapytała niepewnie.
- Szczerze mówiąc lepiej niż mogłam to sobie wyobrazić. Spotkałam wielu… interesujących ludzi.
Usłyszawszy te słowa mam odetchnęła z ulgą.
- Może ta szkoła rzeczywiście będzie lepsza. – stwierdziłam.
Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Spojrzałam na mamę po czym poszłam otworzyć. W drzwiach stała wysoka brązowowłosa kobieta koło trzydziestki.
- Dzień dobry. Ty musisz być Enumi, prawda? Nazywam się Kim Hyunjae i jestem koleżanką twojej mamy.
- Zgadza się. Mama już na panią czeka. Proszę wejść.
Po wejściu pokierowałam Panią Hyunjae do naszego salonu. Zobaczywszy moją mamę naprawdę się ucieszyła.
- Miło cię znowu widzieć Hyunjae. – zaczęła mama.
- Ciebie również, Micha. Twoja córka z nami zostanie?
- Ah, proszę mi wybaczyć, ale mam na jutro naprawdę dużo nauki więc jeśli pani pozwoli pójdę do siebie i nie będę przeszkadzać. – wtrąciłam.
- Oczywiście. Edukacja przede wszystkim. – odpowiedziała.
Ukłoniłam się i poszłam do swojego pokoju. Ukradkiem usłyszałam jeszcze słowa pani Hyunjae: „Naprawdę zacznę wierzyć, że imię ma wpływ na charakter człowieka”. No tak… Eunmi czyli gracja i piękno. Kto by pomyślał? Nigdy nie sądziłam, że to imię jakoś specjalnie do mnie pasuje. Gracja? Uprzejmość być może, ale gracja? Jestem człowiekiem niezdarnym… i to bardzo. Potrafię iść po prostej drodze i zrobić sobie krzywdę, potykając się o własną nogę.  Przez to właśnie moje nogi i ręce są pełne siniaków i zadrapań, a większość ciała jest pokryta bliznami. Dzięki czemu wykluczamy drugą rzeczy czyli piękno. Nie mam figury modelki, wcześniej wspomniane blizny, a i w twarzy nie było nic specjalnego. Taki „przeciętniak”. Jednak w ogóle mi to nie przeszkadzało gdyż była to tylko opinia innych. Ja nigdy nie przywiązuję specjalnej wagi do piękna zewnętrznego. Jest to coś co i tak przeminie. Prędzej czy później zaczynamy się starzeć i przy tym tracić cały nasz urok dlatego nie rozumiem ludzi, którzy przy wyborze partnerów na resztę życia aż tak bardzo zwracają uwagę na wygląd zewnętrzny. Jednakże patrząc na to z drugiej strony nie można powiedzieć, że jest to coś błahego. Spoglądając prawdzie w oczy, im człowiek bardziej atrakcyjny, tym bardziej chcemy go poznać.
-…więc twoja córka chodzi do tego nowego liceum?
„Rozmawiają na mój temat?” pomyślałam. Zatrzymałam się na najwyższym schodku by móc lepiej słyszeć o czy konkretnie mówią.
- Tak. Przeniosła się ze względu na problemy w poprzedniej szkole.
-Rozumiem… Mogę zapytać w której jest klasie?
- Pierwszej.
Nastała chwilowa cisza.
- Bądź ostrożna, Micha. Są w tej szkole osoby, które mogą jej zaszkodzić bardziej niż osoby z tamtego liceum.
Czyżby mówiła o osobach, które miałam okazję już poznać?
- Co masz na myśli, Hyunjae?
- Nie wiem na ile w to wierzyć, ale słyszałam od jednej z moich koleżanek, której córka również uczęszcza do tego liceum, że jest tam jakaś grupka uczniów, która jest bez skrupułów. Różne chodzą o nich plotki. Podobno cały czas wdają się w jakieś bójki. Mało tego! Słyszałam też, że kiedyś kogoś zaatakowali i to z nożami!
Miałam tam ochotę zejść i powiedzieć co o tym wszystkim myślę. Nie dałam rady. Nogi się pode mną ugięły, a do oczu napłynęły łzy. Weszłam szybko do pokoju , zamykając drzwi. Rzuciłam się na łóżko i przytulając poduszkę zaczęłam płakać. Nie wiem właściwie dlaczego… Dlaczego ta szóstka tak bardzo na mnie oddziaływała?
Dopiero miałam się przekonać.

środa, 2 stycznia 2013

Rozdział III

Witam ponownie w nowym roku! Mam nadzieję, że miło spędziliście sylwestra :)
Blog przekroczył 500 wyświetleń z czego niezmiernie się cieszę.
Poza nową notką mam dla was również taki bonusik http://www.youtube.com/watch?v=J9qeRmoKBic
I niech ten rok będzie lepszy!

~***~

- Powiesz mi o co ci chodzi, czy masz zamiar za mną iść aż pod sam dom?
Nie miałam zamiaru się odwracać mimo tego, że doskonale wiedziałam kto za mną stał. Tylko dlaczego? Czego właściwie ode mnie chciał?
- Wiedziałaś? – usłyszałam niski głos.
- Słyszałam. Strasznie głośno stąpasz po ziemi. – zachichotałam.
- Ale przecież miałaś słuchawki na uszach…
- To niczego nie zmienia. Jednakże schodzimy z tematu.
- Nie odpuścisz prawda?
- Równie dobrze możemy odejść w swoich kierunkach i zapomnieć o tym, że w ogóle rozmawialiśmy, ale tego chyba nie chcesz, prawda?
- Mówiłem ci już coś o przesadzaniu.
Nie rozumiałam dlaczego on był taki uparty. Mężczyźni… co oni chcą osiągnąć takim zachowaniem?
- Yongguk-ssi jesteśmy już poza szkołą. Nie musisz być taki oschły.
Jedyne co byłam wstanie wychwycić to ciche westchnięcie.
- Chciałbym pogadać. – powiedział niechętnie.
- Mianowicie o czym? – zdziwiłam się.
- O tym co mi dzisiaj powiedziałaś podczas przerwy.
- Rozumiem. – przytaknęłam. – Chodź.
Lekko pociągnęłam go za rękaw kurtki. Nie krył swojego niezadowolenia. Widoczny grymas pojawił się na jego twarzy.
- Gdzie ty mnie właściwie ciągniesz?
- Zobaczysz. – odpowiedziałam, uśmiechając się.
Szliśmy niedługo. Może z jakieś 5 minut, aż dotarliśmy w jedno z moich ulubionych miejsc. Był to stary plac zabaw. Miałam sentyment do tego miejsca gdyż jako dziecko spędzałam tu dużo czasu. Powiedziałabym, że to tutaj spędziłam całe moje dzieciństwo. 
Mimo iż plac zabaw nie należał do najnowszych wciąż, nawet teraz bawiła się tu gromadka dzieci. Zawsze z uśmiechami na twarzach. Moje oczy zaszkliły się od wzruszenia. Potrząsnęłam głową po czym razem z Bang’iem usiedliśmy na jednej z ławek.
- No to teraz mów.
- Nie wiem jak mam zacząć… Wtedy w stołówce powiedziałaś, że widzisz więcej niż zwykli ludzie. O co ci chodziło?
- Nie zgrywaj głupiego. Ty najlepiej powinieneś wiedzieć o co mi chodziło. W szkole możesz być wielkim liderem, którego wszyscy się boją, ale ja i tak wiem, że taki nie jesteś.
Odpowiedzi nie otrzymałam.
- Zastanawiam się tylko, co musiało się stać, żeby człowieka pozbawić duszy.
Kolejny już raz dzisiaj spojrzałam w szare niebo. Tak jakby było ze mną związane. Trochę jakby wiedziało jaki mam nastrój.
- Naprawdę chcesz wiedzieć?
Jego głos był prawie niedosłyszalny. Wydawało mnie się, że to przez tą parszywą gulę, która utyka w gardle.  
- Nie zawsze taki byłem. Jeszcze kilka lat temu mogłoby się wydawać, że byłem taki jak inni. Byłem kompletnie niewyróżniającym się uczniem z problemami typu „dlaczego muszę się tyle uczyć?”. Wtedy jeszcze nie byłem świadomy jak bardzo może się to zmienić. Pewnego dnia wracałem do domu nieco później przez zajęcia dodatkowe. Jednak szedłem tą samą drogą co zwykle. Nic nie mogło się stać… Tak myślałem. W jednej chwili nie wiadomo skąd zaatakowała mnie jakaś dwójka chcąca moich pieniędzy. Nie miałem przy sobie złamanego grosza więc powiedzieli, że się ze mną „pobawią”. Zaciągnęli mnie w jakiś zaułek i zaczęli bić, krzycząc jaki to bezwartościowy jestem. Słowa których użyli… nawet nie chcę ich powtarzać. W tamtej chwii poczułem, że coś się we mnie obudziło. Żądza zemsty? Być może. Rany czy siniaki nie bolały. To moja duma cierpiała. Zostałem kompletnie upokorzony i czułem się jak śmieć. Obiecałem sobie, że już nikt więcej tego nie zrobi. Nikt więcej nie będzie miał czelności mnie obrazić. Poznałem Himchan’a i tak to się potoczyło. Otwarcie pokazywaliśmy, że z nami się nie zadziera, zyskując przy tym szacunek. Z roku na rok coraz więcej ludzi się nas bało, aż pojawiłaś się ty z tym twoim chorym gadaniem.
- Wybacz. - przerwałam. – Możesz mi nie uwierzyć, ale wiem co czujesz.
- Szczerze w to wątpię.
- Mów co chcesz, ale wysłuchaj mnie bynajmniej teraz. To, że inni się ciebie boją nie oznacza, że cię szanują. Wręcz przeciwnie. Szanuje się osoby, które pokazały jakiś poziom. Czymś zabłysnęły. Ty póki co masz opinię chamskiego mięśniaka, na którego nie warto zwracać uwagi. Chcesz, żeby ludzie omijali cię szerokim łukiem? Żebyś nie miał się do kogo odezwać kiedy akurat będziesz potrzebował pomocy? Nie masz nawet pojęcia jak to boli. Ah no tak zapomniałabym. Ty przecież masz jeszcze swoją grupę. Ja tego nie miałam.
- Nie miałaś?
- Nie. Ludzie z mojej poprzedniej szkoły mnie nienawidzili. Nie zbliżali się do mnie. Mówili, że jestem bezwartościowym człowiekiem, któremu nie należy się chociażby wspomnienie o nim. Pomijano mnie na każdym kroku. Dla nich nie istniałam.
- I nic z tym nie zrobiłaś?
- A co mogłam zrobić? Nie chcę, żeby ktoś lubił mnie na siłę.  – spojrzałam na bawiące się dzieci. – Wiesz brakuje mi czasów kiedy ludzie mnie nie oceniali.
- Kiedy beztrosko mogłaś wyjść na zewnątrz i mieć pewność, że zawsze znajdzie się ktoś kto ci pomoże gdy będziesz tego potrzebował.
- Też chciałbyś czasem wrócić do czasów dzieciństwa?
- Nawet nie wiesz jak bardzo...
- Eunmi! – usłyszeliśmy krzyk. – Unnie! Chodź się z nami pobawić!
Uśmiechnęłam się od ucha do ucha. Dzieci. Jedyne osoby, których nie obchodziło to co mówią inni.
- Już idę! – krzyknęłam machając w ich stronę. – Pójdziesz ze mną?
- Wolałbym nie. – od razu zaprzeczył.
- Nie daj się prosić. To tylko dzieci. Nic ci nie zrobią. – zaśmiałam się.
- Bardziej się boję, że to ja mogę zrobić coś im.
- Gwarantuje ci, że nic się nie stanie.
- Jaką mogę mieć pewność?
- Zaufaj mi, Yongguk-ssi.
Wstałam z ławki i wyciągnęłam do niego rękę. Początkowo tylko na mnie spojrzał po czym złapał moją dłoń i razem ze mną poszedł w stronę grupki dzieci. Nie mogę o tym nie wspomnieć, dziewczynki były nim zachwycone.
- Woa, unnie kto to jest? Twój chłopak? – zapytała jedna z nich.
Mogłabym przysiąść, że zauważyłam na twarzy Bang’a rumieniec.
- Nie, nie. To Yongguk-ssi, mój przyjaciel. – powiedziałam przez śmiech.
- Przyjaciel? – dziewczynki spojrzały na mnie podejrzliwie. – Czyli oppa nie ma dziewczyny?
Zaczęłyśmy się śmiać. To było naprawdę urocze, widzieć Bang’a  nieco speszonego i zawstydzonego.
- W przyszłości będę taki wielki jak on, mówię ci. – odezwał się jeden z chłopców.
- Nigdy nie będziesz taki fajny jak hyung. – odpowiedział mu drugi.
- Będę!
- Nie kłóćcie się. Jestem pewna, że nasz przyjaciel zdradzi wam jak być takim „fajnym” , prawda Yongguk-ssi? – powiedziałam odwracając się w jego stronę.
On jedynie przytaknął i podszedł do chłopców. Widać było, że maluchy słuchały go bardzo uważnie. To było zadziwiające. Przerażający lider w towarzystwie dzieci. Wyda się to dziwne, ale to był cudowny widok. 
Bawiliśmy się, śmialiśmy, a czas płynął nam niemiłosiernie szybko. Nagle zadzwonił mój telefon. To była mama, martwiąca się o to, czy nic mi nie jest. Jak zwykle nieco nadopiekuńcza, ale w sumie nie można jej się dziwić. Zrobiło mi się trochę przykro. Nie chciałam jeszcze wracać.
- Chyba będę musiała się zbierać.
- Nie! – uniósł się krzyk dzieci.
- Nie znikam przecież. Dobrze wiecie, że zawsze jestem z wami. – uśmiechnęłam się.
- Nawet kiedy cię nie widzimy! – powiedziały dzieci chórem
- Nawet kiedy mnie nie widzicie. – powtórzyłam wciąż z uśmiechem na ustach.
- Może pójdę cię odprowadzić? – zapytał Yongguk.
Momentalnie usłyszeliśmy chichoty.
- No, a wy czasem nie powinniście być już w domach? – zapytałam spoglądając na nich.
- …To papa unnie!
- Przyjdź jeszcze kiedyś z hyungiem, noona!
Wszyscy rozbiegli się w swoich kierunkach.
- Chyba masz nowy fanklub. – zaśmiałam się.
- Nie nabija się. – powiedział zmieszany.
- Nie robię tego. Mówię jak jest. Naprawdę cię polubili.
- Miłe dzieciaki.
- Widzisz? Wystarczy być dla kogoś miłym, a i on będzie miły dla ciebie. Nie wszyscy chcą wykorzystać twoją dobroć. Niektórzy po prostu ją doceniają.
- Chyba masz rację… ale mimo to nie mów nikomu o dzisiejszym dniu. Chłopaki by mnie zabili.
Zaśmialiśmy się razem gdy nagle zaczęły spadać na nas krople deszczu. Szybko wyciągnęłam z torby parasol, otwierając go.
- Wiedziałam, że tak to się skończy. – uniosłam głowę. – Łzy wzruszenia, których nie da się powstrzymać.
- Naprawdę dziwny z ciebie człowiek. Jesteś pewna, że nie jesteś jakimś kosmitą?
- Nie kosmitą, a demonem.
- To chyba ja powinienem zacząć bać się ciebie. – zaśmiał się.
- Nie ma się czego bać. – spojrzałam na niego jeszcze raz. – Nie wziąłeś ze sobą parasola, czyż nie?
- Poradzę sobie.
- Nie gadaj tyle tylko trzymaj. – podałam mu mój parasol – Mieszkam niedaleko więc nie zmoknę, a ty pewnie masz dłużą drogę do domu.
- Ale…
- Żadnego „ale”. Widzimy się jutro w szkole.
Uśmiechnęłam się kolejny raz i machając mu na pożegnanie pobiegłam do domu.

Czasem wystarczy się lepiej przyjrzeć, żeby ujrzeć coś pięknego...