To ostatni wpis przed nowym rokiem. Życzę wam, żeby rok 2013 był lepszy od obecnego~
~***~
- Jesteś tutaj nowa, prawda? Zdradzisz mi swoje imię? – zapytał.
- Jestem Yang Eunmi. –
odpowiedziałam niepewnie.
- Eunmi? Kim Himchan, kłaniam się
nisko. – powiedział z chytrym uśmieszkiem. - Nimi w ogóle się nie przejmuj. Oni
nie potrafią zauważyć i docenić kobiecego piękna w przeciwieństwie do mnie.
- Nie wiem czy zauważyłeś, ale my
nadal tu jesteśmy. – odezwał się jeden z nich.
Cała grupa usiadła przy moim stoliku.
- Będziecie ją tylko onieśmielać. Nie macie nic ciekawszego do roboty? – zapytał niezadowolony.
- Coś ciekawszego niż rozmowa z
naszą nową koleżanką? Nie sądzę. – powiedział lider.
- Tak jak już mówiłem, nie
zwracaj na nich uwagi. – zwrócił się do mnie Himchan.
- Nie przeszkadza mi ich obecność
jeśli o to ci chodzi. – stwierdziłam.
- Widzisz hyung? Nie ma się czym
martwić. Nie uważacie, że uprzejmiej byłoby się przedstawić? Ja jestem ~
- Jung Daehyun, prawda?
- Zgadza się... Czyli już o nas
słyszałaś?
Tylko przytaknęłam. Wymienili
pomiędzy sobą porozumiewawcze spojrzenia, a następnie spojrzeli na mnie.
- Skoro o nas słyszałaś, dlaczego
właściwie z nami rozmawiasz? – zapytał Daehyun.
- A nie powinnam tego robić?
- Daehyun hyung, jeśli Eunmi nie
ma nic przeciwko to po co drążysz temat?
- Youngjae wiem, że to rzekomo ty
jesteś tu od myślenia, ale po prostu wolę się upewnić, czy dziewczyna jest
świadoma tego z kim rozmawia.
- Przestaniecie zachowywać się
jak dzieci? – wtrącił lider. – Chociaż rzeczywiście twoje zachowanie jest…
inne.
- Cóż nie znam was na tyle by
mieć o was wyrobione zdanie więc wybaczcie mi, że zarówno nie trzęsę się na
wasz widok jak i nie uganiam się za wami, zaśliniona niczym mops.
- Być może powinnaś.
- To zabrzmiało jak groźba… Wierzcie
lub nie, ale nistety kogo jak kogo, ale mnie to nie wzrusza.
- Masz zamiar udawać bohaterkę,
która poskromi szkolny gang? – zakpił Yongguk.
- Nie należę do tych ludzi,
którzy za wszelką cenę chcą zaistnieć. Bohaterskich czynów też mi nie potrzeba
więc póki mnie do tego nie zmusicie nie będę wam wchodzić w drogę.
- Póki cię do tego nie zmusimy? Myślisz,
że kim ty jesteś?
- Źle interpretujesz moje słowa
Yongguk-ssi. To nie była próba prowokacji, a zwykłe stwierdzenie. Mówiłam, nie
zależy mi na rozgłosie. Lubię swoje miejsce w tej chorej hierarchii. Zastanawia
mnie tylko jedno. Czemu ktoś z samego szczytu rozmawia z kimś takim jak ja? Jak
zdążyłeś zauważyć, nie jestem nikim ważnym więc dlaczego tacy ludzie jak wy w
ogóle się mną przejmują? Co było waszym celem? Nastraszenie mnie, żeby „ta
nowa” za wysoko nie podskoczyła? Pokazanie mi gdzie moje miejsce, a może wręcz
pokazanie mi, że jestem nikim i nie powinnam nawet mieć czelności oddychać tym
samym powietrzem co osoby waszego pokroju?
- Nie pozwalasz sobie na za dużo?
Pojawiasz się niewiadomo skąd i uważasz, że swoim gadaniem zdobędziesz szczyty.
Uwierz mi nie tacy jak ty próbowali i niczego nie zdziałali. Radziłbym ci
uważać na słowa. Nigdy nie wiesz co może cię spotkać.
- Ty tak sądzisz. – powiedziałam
kierując mój wzrok ponownie na moje posiniaczone nogi. – Wiem więcej niż
mogłoby ci się wydawać. Nie jesteś pierwszą osobą, która zwraca się do mnie w
ten odrażający sposób, mówiąc mi, że niczego nie osiągnę dodatkowo przy okazji
mi grożąc. Jeśli masz taką potrzebę, uderz mnie teraz. Nie powinno ci robić
różnicy to czy ktoś to zobaczy czy nie. Przecież równie dobrze możesz później powiedzieć,
że to moja wina, dobrze wiedząc, że i tak wszyscy będą stać po twojej stronie.
Dlaczego więc tego nie zrobisz? – przerwałam.
Widziałam szok w ich oczach.
Jedynie cicho westchnęłam.
- Nie jesteś taki za jakiego cię mają, prawda
Yongguk-ssi? Nie męczy cię to dzienne zakładanie tej obrzydliwej maska?
Zastanawiam się czy to nie strach przed straceniem autorytetu zmusza cię do
bycia takim, a nie innym?
- O czym ty wygadujesz? Jaki
znowu strach?
- Jakbyś tego nie chciał, widzę
znacznie więcej niż zwykli ludzie. Przemyśl moje słowa i zastanów się nad ich
znaczeniem.
Nie miałam nic więcej do
powiedzenia. Wstałam od stołu i spoglądając na nich ostatni raz, skierowałam
się do wyjścia. Czułam ich spojrzenia wiodące za mną, aż do samego wyjścia ze
stołówki. Od razu poszłam do naszej sali lekcyjnej, w której od dłuższego czasu
siedziała Hyorin. Zajęłam swoje miejsce bez słowa.
-Już sobie pogadałaś ze swoimi
bożyszczami? – zaczęła.
- Gdyby to można by było nazwać
rozmową.
- A nie mówiłam? Z takimi jak oni
to nawet nie ma co rozmawiać. Banda nadętych bufonów.
Zachichotałam. Hyorin spojrzała
na mnie z niedowierzaniem.
- Ty się śmiejesz? Jestem pod
wrażeniem. – powiedziała sama się śmiejąc.
- To aż takie dziwne?
- Jeśli chodzi o ciebie? Tak.
- Nie jestem taka straszna jak
mówią. – uśmiechnęłam się.
Tak mi się wydawało. Z tego co
słyszałam ludzie mieli o mnie naprawdę złe zdanie. Słyszałam o sobie różne
plotki nie z tego świata i najczęstszym zadawanym przeze mnie pytaniem było
„skąd oni biorą takie pomysły?”. Z taką kreatywnością można by było niejedną
ciekawą książkę napisać.
Przerwa się skończyła, a
uczniowie powoli schodzili się do klasy. Miałam teraz okazję bliżej przyjrzeć
się osobom, z którymi miałam być klasie przez następne dwa i pół roku. Szczerze
mówiąc, nie było tu nikogo specjalnego. Podział
wręcz schematyczny. Sportowcy, naukowcy, dziewczyny ceniące sobie przede
wszystkim wygląd, „wyrzutki” no i oczywiście On. Teraz miałam bynajmniej
pewność, że wie o moim istnieniu. Chociaż nie wiem czy powinno mnie to cieszyć.
Kiedy wszedł do sali, wszyscy zamilkli kiedy nagle podbiegła do niego jakaś
długowłosa dziewczyna. Spojrzałam na Hyorin, a ona tylko posłała mi wymownie spojrzenie. Czyżby to była ta cała Sooah? Zerknęłam na tą dwójkę. Ładnie się ze
sobą prezentowali. Gdybym ich nie znała, pewnie mogłabym pomyśleć, że są parą.
- Lepiej im się tak nie
przypatruj bo Sooah przyjdzie w nocy do twojego domu i wydrapie ci oczy. –
powiedziała Hyorin wytrzeszczając oczy w przerażający sposób.
- Nie rób tak!
Od razu schowałam twarz w
dłoniach.
- Wystraszyłam się? – zapytała
chichocząc.
- To nie jest śmieszne!
Wystraszyłaś mnie. – powiedziałam, a na mojej twarzy pojawił się grymas.
- Przepraszam dzieciaku. Nie
chciałam. – poczochrała mi włosy.
No tak. Z tego co słyszałam
jestem najmłodszą osobą w roczniku, a co za tym idzie póki co i w całej szkole.
Znowu? Urodziny w grudniu to jednak przereklamowana rzecz… bynajmniej jak na
chwilę obecną.
Nim się obejrzałam wybiła godzina
15, a co za tym idzie koniec lekcji. Wszyscy jak jedno, wstali z ławek i zaczęli
się pakować. Po pożegnaniu nauczyciela, zaczęliśmy wychodzić z sali kierując
się do swoich szafek. Moja na szczęście była blisko głównego wyjścia.
Po ubraniu kurtki i opatuleniu
się szalikiem, zarzuciłam torbę na ramię i z trudem otwierając ciężkie drzwi, w
końcu byłam na zewnątrz. Odruchowo spojrzałam w górę. Niebo było dzisiaj szare
i pochmurne. Zapowiadało się na deszcz. Cicho wzdychając jedynie nałożyłam
słuchawki na uszy i w końcu wyszłam poza teren szkoły. Gdybym szła swoim
tradycyjnym tempem zajęłoby to około dwudziestu minut. Jednakże nie spieszyło
mi się by wrócić do domu. Ospałym krokiem z głową wciąż uniesioną ku niebu
jakby nic się dla mnie nie liczyło... Wszystko było by w porządku gdyby nie fakt,
że od jakiegoś czasu czułam się obserwowana. „Może to tylko moja paranoja?”
myślałam. Ściszyłam muzykę w słuchawkach do minimum i rzeczywiście udało mi się
wyłapać dźwięk czyichś kroków. Z początku to zignorowałam. Przecież równie
dobrze ktoś mógł iść w tym samym kierunku co ja. Z czasem jednak kroki nie
ustępowały. Wręcz wydawały mi się bardziej wyraźne. Zatrzymałam się i uśmiechnęłam triumfalnie.
- Powiesz mi o co ci chodzi, czy masz zamiar za mną iść aż pod sam dom?