niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział II

To ostatni wpis przed nowym rokiem. Życzę wam, żeby rok 2013 był lepszy od obecnego~

~***~

- Jesteś tutaj nowa, prawda? Zdradzisz mi swoje imię? – zapytał.
- Jestem Yang Eunmi. – odpowiedziałam niepewnie.
- Eunmi? Kim Himchan, kłaniam się nisko. – powiedział z chytrym uśmieszkiem. - Nimi w ogóle się nie przejmuj. Oni nie potrafią zauważyć i docenić kobiecego piękna w przeciwieństwie do mnie.
- Nie wiem czy zauważyłeś, ale my nadal tu jesteśmy. – odezwał się jeden z nich.
 Cała grupa usiadła przy moim stoliku.
- Będziecie ją tylko onieśmielać. Nie macie nic ciekawszego do roboty? – zapytał niezadowolony.
- Coś ciekawszego niż rozmowa z naszą nową koleżanką? Nie sądzę. – powiedział lider.
- Tak jak już mówiłem, nie zwracaj na nich uwagi. – zwrócił się do mnie Himchan.
- Nie przeszkadza mi ich obecność jeśli o to ci chodzi. – stwierdziłam.
- Widzisz hyung? Nie ma się czym martwić. Nie uważacie, że uprzejmiej byłoby się przedstawić? Ja jestem ~
- Jung Daehyun, prawda?
- Zgadza się... Czyli już o nas słyszałaś?
Tylko przytaknęłam. Wymienili pomiędzy sobą porozumiewawcze spojrzenia, a następnie spojrzeli na mnie.
- Skoro o nas słyszałaś, dlaczego właściwie z nami rozmawiasz? – zapytał Daehyun.
- A nie powinnam tego robić?
- Daehyun hyung, jeśli Eunmi nie ma nic przeciwko to po co drążysz temat?
- Youngjae wiem, że to rzekomo ty jesteś tu od myślenia, ale po prostu wolę się upewnić, czy dziewczyna jest świadoma tego z kim rozmawia.
- Przestaniecie zachowywać się jak dzieci? – wtrącił lider. – Chociaż rzeczywiście twoje zachowanie jest… inne.
- Cóż nie znam was na tyle by mieć o was wyrobione zdanie więc wybaczcie mi, że zarówno nie trzęsę się na wasz widok jak i nie uganiam się za wami, zaśliniona niczym mops.
- Być może powinnaś.
- To zabrzmiało jak groźba… Wierzcie lub nie, ale nistety kogo jak kogo, ale mnie to nie wzrusza.
- Masz zamiar udawać bohaterkę, która poskromi szkolny gang? – zakpił Yongguk.
- Nie należę do tych ludzi, którzy za wszelką cenę chcą zaistnieć. Bohaterskich czynów też mi nie potrzeba więc póki mnie do tego nie zmusicie nie będę wam wchodzić w drogę.
- Póki cię do tego nie zmusimy? Myślisz, że kim ty jesteś?
- Źle interpretujesz moje słowa Yongguk-ssi. To nie była próba prowokacji, a zwykłe stwierdzenie. Mówiłam, nie zależy mi na rozgłosie. Lubię swoje miejsce w tej chorej hierarchii. Zastanawia mnie tylko jedno. Czemu ktoś z samego szczytu rozmawia z kimś takim jak ja? Jak zdążyłeś zauważyć, nie jestem nikim ważnym więc dlaczego tacy ludzie jak wy w ogóle się mną przejmują? Co było waszym celem? Nastraszenie mnie, żeby „ta nowa” za wysoko nie podskoczyła? Pokazanie mi gdzie moje miejsce, a może wręcz pokazanie mi, że jestem nikim i nie powinnam nawet mieć czelności oddychać tym samym powietrzem co osoby waszego pokroju?
- Nie pozwalasz sobie na za dużo? Pojawiasz się niewiadomo skąd i uważasz, że swoim gadaniem zdobędziesz szczyty. Uwierz mi nie tacy jak ty próbowali i niczego nie zdziałali. Radziłbym ci uważać na słowa. Nigdy nie wiesz co może cię spotkać.
- Ty tak sądzisz. – powiedziałam kierując mój wzrok ponownie na moje posiniaczone nogi. – Wiem więcej niż mogłoby ci się wydawać. Nie jesteś pierwszą osobą, która zwraca się do mnie w ten odrażający sposób, mówiąc mi, że niczego nie osiągnę dodatkowo przy okazji mi grożąc. Jeśli masz taką potrzebę, uderz mnie teraz. Nie powinno ci robić różnicy to czy ktoś to zobaczy czy nie. Przecież równie dobrze możesz później powiedzieć, że to moja wina, dobrze wiedząc, że i tak wszyscy będą stać po twojej stronie. Dlaczego więc tego nie zrobisz? – przerwałam.
Widziałam szok w ich oczach. Jedynie cicho westchnęłam.
 - Nie jesteś taki za jakiego cię mają, prawda Yongguk-ssi? Nie męczy cię to dzienne zakładanie tej obrzydliwej maska? Zastanawiam się czy to nie strach przed straceniem autorytetu zmusza cię do bycia takim, a nie innym?
- O czym ty wygadujesz? Jaki znowu strach?
- Jakbyś tego nie chciał, widzę znacznie więcej niż zwykli ludzie. Przemyśl moje słowa i zastanów się nad ich znaczeniem.
Nie miałam nic więcej do powiedzenia. Wstałam od stołu i spoglądając na nich ostatni raz, skierowałam się do wyjścia. Czułam ich spojrzenia wiodące za mną, aż do samego wyjścia ze stołówki. Od razu poszłam do naszej sali lekcyjnej, w której od dłuższego czasu siedziała Hyorin. Zajęłam swoje miejsce bez słowa.
-Już sobie pogadałaś ze swoimi bożyszczami? – zaczęła.
- Gdyby to można by było nazwać rozmową.
- A nie mówiłam? Z takimi jak oni to nawet nie ma co rozmawiać. Banda nadętych bufonów.
Zachichotałam. Hyorin spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
- Ty się śmiejesz? Jestem pod wrażeniem. – powiedziała sama się śmiejąc.
- To aż takie dziwne?
- Jeśli chodzi o ciebie? Tak.
- Nie jestem taka straszna jak mówią. – uśmiechnęłam się.
Tak mi się wydawało. Z tego co słyszałam ludzie mieli o mnie naprawdę złe zdanie. Słyszałam o sobie różne plotki nie z tego świata i najczęstszym zadawanym przeze mnie pytaniem było „skąd oni biorą takie pomysły?”. Z taką kreatywnością można by było niejedną ciekawą książkę napisać.
Przerwa się skończyła, a uczniowie powoli schodzili się do klasy. Miałam teraz okazję bliżej przyjrzeć się osobom, z którymi miałam być klasie przez następne dwa i pół roku. Szczerze mówiąc, nie było tu nikogo specjalnego. Podział wręcz schematyczny. Sportowcy, naukowcy, dziewczyny ceniące sobie przede wszystkim wygląd, „wyrzutki” no i oczywiście On. Teraz miałam bynajmniej pewność, że wie o moim istnieniu. Chociaż nie wiem czy powinno mnie to cieszyć. Kiedy wszedł do sali, wszyscy zamilkli kiedy nagle podbiegła do niego jakaś długowłosa dziewczyna. Spojrzałam na Hyorin, a ona tylko posłała mi wymownie spojrzenie. Czyżby to była ta cała Sooah? Zerknęłam na tą dwójkę. Ładnie się ze sobą prezentowali. Gdybym ich nie znała, pewnie mogłabym pomyśleć, że są parą.
- Lepiej im się tak nie przypatruj bo Sooah przyjdzie w nocy do twojego domu i wydrapie ci oczy. – powiedziała Hyorin wytrzeszczając oczy w przerażający sposób.
- Nie rób tak!
Od razu schowałam twarz w dłoniach.
- Wystraszyłam się? – zapytała chichocząc.
- To nie jest śmieszne! Wystraszyłaś mnie. – powiedziałam, a na mojej twarzy pojawił się grymas.
- Przepraszam dzieciaku. Nie chciałam. – poczochrała mi włosy.
No tak. Z tego co słyszałam jestem najmłodszą osobą w roczniku, a co za tym idzie póki co i w całej szkole. Znowu? Urodziny w grudniu to jednak przereklamowana rzecz… bynajmniej jak na chwilę obecną.
Nim się obejrzałam wybiła godzina 15, a co za tym idzie koniec lekcji. Wszyscy jak jedno, wstali z ławek i zaczęli się pakować. Po pożegnaniu nauczyciela, zaczęliśmy wychodzić z sali kierując się do swoich szafek. Moja na szczęście była blisko głównego wyjścia.
Po ubraniu kurtki i opatuleniu się szalikiem, zarzuciłam torbę na ramię i z trudem otwierając ciężkie drzwi, w końcu byłam na zewnątrz. Odruchowo spojrzałam w górę. Niebo było dzisiaj szare i pochmurne. Zapowiadało się na deszcz. Cicho wzdychając jedynie nałożyłam słuchawki na uszy i w końcu wyszłam poza teren szkoły. Gdybym szła swoim tradycyjnym tempem zajęłoby to około dwudziestu minut. Jednakże nie spieszyło mi się by wrócić do domu. Ospałym krokiem z głową wciąż uniesioną ku niebu jakby nic się dla mnie nie liczyło... Wszystko było by w porządku gdyby nie fakt, że od jakiegoś czasu czułam się obserwowana. „Może to tylko moja paranoja?” myślałam. Ściszyłam muzykę w słuchawkach do minimum i rzeczywiście udało mi się wyłapać dźwięk czyichś kroków. Z początku to zignorowałam. Przecież równie dobrze ktoś mógł iść w tym samym kierunku co ja. Z czasem jednak kroki nie ustępowały. Wręcz wydawały mi się bardziej wyraźne. Zatrzymałam się i uśmiechnęłam triumfalnie.
- Powiesz mi o co ci chodzi, czy masz zamiar za mną iść aż pod sam dom?

piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział I

Dwie krótkie informacje:
1.  Hyorin jest raczej negatywnie nastawiona do B.A.P dlatego może się zdarzyć, że będzie ich obrażać co kompletnie nie pokrywa się z prawdziwym zdaniem autorki.
2. Zastosowany fake age: Zelo i Jongup są jednego rocznika (pierwsza klasa liceum) Youngjae i Daehyun są w drugiej klasie, a Yongguk i Himchan w trzeciej.
Z dedykacją dla zajączka bo mi nie da spokoju haha.
Tyle i zapraszam do czytania.

~***~

Moja ciekawość wzrastała z minuty na minutę. Dlaczego ten blondyn wzbudzał we mnie takie emocje? Poza jego wzrostem i  jasnymi włosami tak naprawdę nie było w nim nic co mogłoby wytłumaczyć moje zainteresowanie. Zauroczenie? Nie sądzę. To nie było jakieś tam spięcie występuje pomiędzy dziewczyną, a chłopakiem. Nie widziałam w nim potencjalnego partnera. Raczej osobę, którą chciałam poznawać. Odkrywać kawałek po kawałku. Jak więc nazwać to „uczucie”, które do niego żywiłam?
Fascynacją? Myślę, że póki co to najlepsze słowo.
Starałam się tego nie robić, ale po prostu nie potrafiłam oderwać od niego wzroku. Było w nim coś wyjątkowego, ale wciąż nie byłam wstanie powiedzieć co. Nawet nie zorientowałam się kiedy mijały mi kolejne lekcje i nadszedł czas przerwy obiadowej.
- Masz zamiar tak tu siedzieć cały dzień? – zapytała Hyorin.
- Oh, wybacz. – spuściłam wzrok.
- Nie masz mnie za co przepraszać. – powiedziała nieco speszona. – Może chcesz iść ze mną na stołówkę? W brzuchu mi burczy i chyba umrę jeśli czegoś nie zjem.
- Z chęcią. – odpowiedziałam.
Wstałam z ławki i razem poszłyśmy na stołówkę. Jako iż nie miałam specjalnej ochoty niczego jeść, poszłam zająć jakiś wolny stolik. Chwilę później dołączyła do mnie Hyorin z tacą napełnioną po same brzegi.
- Jesteś pewna, że niczego nie zjesz? – zapytała.
- Dziękuję, że pytasz, ale to chyba przez ten stres związany z nową szkołą.
- Dziwny z ciebie człowiek Eunmi. – powiedziała jedząc ryż.
- Nie masz pojęcia jak bardzo. - powiedziałam do siebie na tyle cicho, że nie usłyszała moich słów.
- Wydajesz się być w kompletnie innym świecie. – kontynuowała. - Jakbyś za wszelką cenę chciała uciec od rzeczywistości.
- To prawda. Życie codzienne jest dla mnie nieco nudne, dlatego „uciekam” do bardziej odpowiadającego mi świata.
- Z Junhong’iem w roli głównej?
- O czym ty mówisz? – zapytałam niewzruszona.
- Nie udawaj niemądrej. Wpatrywałaś się w niego na każdej lekcji chyba bez przerwy. Przyznaj się, spodobał ci się, prawda?
- To nie to. Nie powiem ci dlaczego aż tak przykuł moją uwagę, bo sama nie za bardzo wiem z jakiego powodu konkretnie.
- Wiedziałam, że jesteś dziwna, ale żeby aż tak? Nieważne. Czyli mówisz, że Junhong tak naprawdę ci się nie podoba?
- Zgadza się.
- To chyba lepiej dla ciebie - przerwała na chwilę. – Sooah by ci nie wybaczyła.
- Kto?
- Lee Sooah, gwiazda naszej klasy. Dziewczyna chodzi z Junhong’iem do tej samej klasy od podstawówki wciąż starając się o jego względy. Próbuje odpędzić od niego każdą dziewczynę, która chociażby ma czelność na niego spojrzeć. Trochę to nienormalne, nie uważasz?
- To się nazywa obsesja. Tak zwane przywłaszczenie sobie czyjegoś życia. Idiotyczne.
- Niejedni już próbowali jej to wpoić do tej pustej głowy, ale do tej dziewczyny kompletnie nic nie dociera.
Ten temat był mi znany. Traktowanie człowieka jak własność od zawsze wydawało mi się okrutne i nieludzkie. Dlatego nigdy nie potrafiłam zrozumieć dlaczego niektórzy zachowują się w ten sposób. Nie można zarządzać czyimś życiem gdyż nie po to dano nam własną wolę by podporządkowywać się każdemu w każdej sytuacji. Jednakże na każdym kroku spotykałam osoby, które najwidoczniej chciały mi pokazać jak bardzo się mylę. Zastanawiał mnie fakt, że zazwyczaj nie byli to wcale mężczyźni mówiący swoim żonom jak mają postępować, ale nastoletnie dziewczyny, które za wszelką cenę chciały zdobyć serce swojego obiektu westchnień, manipulując przy tym wszystkimi dookoła.
Rozmawiałyśmy z Hyorin na przeróżne tematy, kiedy nagle zaniemówiłam. Hyorin obróciła się za siebie i wszystko było już jasne. Któż to mógł być jak nie dobrze znany nam blondyn? Tym razem jednak nie był sam. Był w towarzystwie 5 chłopaków… również blondynów?
- No i mamy nasze perełki. – powiedziała Hyorin.
- To ten cały gang?
- Owszem. Zapewne zależy ci, żeby wiedzieć o nich więcej więc powiem ci tyle ile sama wiem. Junhong’a już poznałaś. Jeśli już musisz, staraj się nie mówić do niego po imieniu gdyż podobno strasznie tego nie lubi. Mówimy na niego po prostu Zelo. Dobrze rapuje i rzekomo nieźle tańczy do tego jest maniakiem skateboardingu. Ten najniższy to Moon Jongup. Jest z naszego rocznika. Czasem może się wydawać, że kompletnie nie wie co się dzieje dookoła niego. Niewiele o nim wiadomo. Yoo Youngjae, to ten z pucowatą buźką. Mózg tej bandy. Dziewczyny ogłosiły go mianem „słodkiego”, ale czy rzeczywiście jest taki słodki? Nie powiedziałabym. Obok Youngjae stoi Jung Daehyun. Nazywany często „Busan Wonbin”, fanatyk jedzenia. Ubóstwia sernik… proszę tylko nie pytaj skąd to wiem. Niech cię nie zmyli jego niewinna twarzyczka. To ten cichy typ, który jak akurat ma kaprys potrafi wyrządzić wiele szkód. Kolejnym w kolejce jest Kim Himchan. Szczurza mordka. Kobieciarz jakich mało na tym świecie. Nie zdziw się jeżeli podejdzie do ciebie w najbliższym czasie z jakąś niestosowną propozycją. Zwykle jest otoczony gromadką dziewczyn, które aż pchają mu się do łóżka… Mówię jak jest więc proszę nie patrz tak na mnie. Ostatni jest Bang Yongguk, lider grupy. Jego boją się najbardziej. Cham bez skrupułów. Zastanawiam się czemu nie wyrzucili go jeszcze ze szkoły. To on stworzył tą całą grupę. Można by powiedzieć, że wszyscy uczniowie są mu podporządkowani i robią to na co wielki Yongguk ma akurat ochotę. To chyba tyle ile mam ci do powiedzenia.
- Nie masz o nich zbyt dobrego zdania.
- Mam swoje powody.
- Rozumiem. Z tego wynika, że są to osoby raczej nie warte większej uwagi.
- Też tak sądzę.
Oszukiwałam sama siebie. Nie jestem z tych, którzy oceniają ludzi po wyglądzie lub po tym co akurat usłyszą. Jestem pod tym względem niezwykle uparta i od zawsze powtarzam, że póki kogoś nie poznam chociażby w najmniejszym stopniu żadne opinie nie są wstanie przekonać mnie, że dana osoba jest taka, a nie inna. Rozejrzałam się dookoła siebie. Rzeczywiście prawie  wszystkie spojrzenia były skierowane w stronę tej szóstki. Jedni patrzyli na nich z przerażeniem w oczach, inni z pożądaniem…
Czyżbym powinna sprostować swoją wypowiedź i powiedzieć „inne”? Wracając jednak do tematu w przeciwieństwie do innych oni  wyglądali jakby nie zwracali uwagi na nikogo. Jakby żyli we własnym świecie nikogo do niego nie wpuszczając. Byli sobie bliżsi niż mogłoby się wydawać. Zastanawiałam się kto tak naprawdę był tego świadomy. Nie oszukując się, doszłam do wniosku, że mogę być jedyną taką osobą. 
- Eunmi, znowu to robisz.
- Uh? - spojrzałam na Hyorin.
- Wpatrujesz się w nich jak w obrazek. - powiedziała zirytowana.
- Przepraszam, ale to po prostu to dla mnie coś nowego. W mojej poprzedniej szkole nie było takich ludzi więc po prostu nie wiem jak się w takiej sytuacji zachować.
- Właśnie. Jak było w twojej starej szkole? Zajmowałaś jakieś miejsce w hierarchii tej dżungli?
- Byłam raczej wycięta z jakiejkolwiek grupy, ale niespecjalnie mi to przeszkadzało.
- Jesteś typem samotnika?
- Nie. Lubię spędzać czas z ludźmi jednakże nie było tam osób z którymi chciałabym chociażby porozmawiać. Mieli swoje życie, a ja swoje. Unikaliśmy jakichkolwiek kontaktów. 
- Dlatego się przeniosłaś? - zapytała zainteresowana.
- Można tak powiedzieć. To dłuższa historia.
- Mamy dużo czasu, pra... - urwała. - Błagam mi, powiedz, że to się nie dzieje naprawdę.
- Co masz na myśli? 
- Obróć się.
Zrobiłam jak powiedziała. W naszą stronę szło sześć blond czupryn. Nie mogłam w to uwierzyć. Czego chcieli? Zadawałam sobie to pytanie chyba z milion razy. Nagle miejsce obok mnie zostało zajęte przez jednego z nich.
- No cześć dziewczęta. - powiedział, uśmiechając się do nas.
Jeśli się nie mylę to był Kim Himchan. Czyli to ten kobieciarz o szczurzej twarzy? Na pierwszy rzut oka nie wydawał się taki zły. Mogłabym powiedzieć, że jest nawet uroczy. 
- Co takie dwie ślicznotki robią tutaj same?
- Eunmi idziemy. - powiedziała do mnie Hyorin wstając ze swojego miejsca.
- Idź. Ja zostanę.
- Co proszę? -zapytała z niedowierzaniem.- Zresztą jak chcesz.
Chyba nie spodobała jej się moja decyzja, ale czym jest zwykły człowiek w obliczu swej ciekawości?
- Jesteś tutaj nowa, prawda? Zdradzisz mi swoje imię? – zapytał.
- Jestem Yang Eunmi. – odpowiedziałam niepewnie.

środa, 26 grudnia 2012

Prolog

Ostatniego tygodnia zasypiałam i budziłam się z nadzieją, że ten dzień nigdy nie nastąpi. Jest poniedziałek godzina 8.00. Pozornie nic wyjątkowego jednak nie dla mnie. Dzisiejszy dzień miał być nowym początkiem lecz nie mogę powiedzieć, że byłam tym faktem specjalnie uradowana. Dlaczego? W poprzedniej szkole ludzie najzwyczajniej w świecie się mnie bali. Moje podejście,  przekonania, sposób w jaki mówiłam i w jaki się poruszałam po prostu ich przerażał. Jednakże mimo to dawali mi to czego najbardziej potrzebowałam. Spokój. Żyli tak jak gdybym nie istniała, czasem tylko ukradkiem na mnie spoglądając. Na moje nieszczęście zapowiadało się, że to wszystko miało się zmienić. Ubrana w nowy szkolny mundurek, czekałam na moją mamę, która obiecała mi, że zawiezie mnie dzisiaj do nowej szkoły. Po jakiś 5 minutach również ona była gotowa do wyjścia. Po zamknięciu drzwi, obie skierowałyśmy się w stronę samochodu. Całą drogę nie odezwałyśmy się do siebie ani jednym słowem. Doskonale widziała moją niechęć i niezadowolenie. Dlaczego więc nadal kazała mi to uczęszczać do tej nowej szkoły? Sama zadawałam sobie to pytanie. Minęło niecałe 10 minut kiedy byłyśmy już na miejscu. Wysiadłam z samochodu i usłyszawszy jedynie ciche „powodzenia”, Wpatrywałam się teraz w wielką bramę, za którą skrywał się ogromny budynek. Stałam tak w bezruchu przez dłuższą chwilę. Tyle scen przewijało mi się przed oczami. Mijało mnie wielu ludzi, ale tak naprawdę ani jeden z nich nie zwrócił na mnie specjalnej uwagi. Może się to wydawać dziwne, ale w jakiś sposób mnie to ucieszyło. Głęboko wzdychając w końcu ruszyłam ku głównemu wejściu. Kiedy już dotarłam do sekretariatu i otrzymałam swój plan lekcji, skierowałam się do sali nr 273, w której miała się odbyć pierwsza lekcja - mianowicie lekcja wychowawcza. Gdy usłyszałam dzwonek, postanowiłam poczekać przed salą na jakiegoś nauczyciela. Moim wychowawcą, a raczej wychowawczynią okazała się być wysoka kobieta o długich włosach spiętych w gustowny kok. Podchodząc do nie obdarzyła mnie ciepłym uśmiechem. 
- Ty musisz być Eunmi, prawda? Jestem Park Hyuji i od dzisiaj będę twoim wychowawcą.
- Miło mi panią poznać pani Park. – powiedziałam lekko się kłaniając.
- Mam nadzieję, że będziesz się tutaj dobrze czuła. Jesteś gotowa przedstawić się klasie?
- Tak sądzę. – odpowiedziałam speszona.
- Niczym się nie przejmuj.
Jedynie przytaknęłam. Była dla mnie taka miła. Czyżby poprzedni nauczyciele o niczym nie wspomnieli? O tym jak wyzywali mnie od przeklętych i opętanych? Cóż za miłe zaskoczenie. 

Wszystko sobie poukładawszy, dotarło do mnie, że przyszłam do nowej szkoły z tak zwaną białą kartą. Kto wie co mnie przez to czeka… 
Jako pierwsza do klasy weszła pani Park, a ja zaraz za nią. W tym właśnie momencie wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę. Nienawidziłam tego uczucia kiedy musiałam być „w centrum”. Ciche pomruki, szepty i te podejrzliwe spojrzenia. Miałam ochotę stamtąd uciec jak najprędzej. 
- Dzień dobry klaso. To jest Eunmi. Od dzisiaj będzie waszą nową koleżanką. Mam nadzieję, że ciepłą ją przyjmiecie. – powiedziała wychowawczyni. - Eunmi usiądź proszę obok Hyorin. - zwróciła się do mnie wskazując mi miejsce w przedostatniej ławce w środkowym rzędzie.
Zajęłam wyznaczone miejsce z nadzieją, że ta lekcja minie mi jak najprędzej. Siedząc już w ławce spuściłam wzrok na moje posiniaczone nogi. Nie wyglądało to najlepiej… 
Moje jakże interesujące przemyślenia przerwał dźwięk otwierających się drzwi. Stał w nich wysoki, blond włosy chłopak. 
- Choi Junhong jak zwykle spóźniony.
Blondyn kompletnie niewzruszony zajął tylko swoje miejsce w całkowitej ciszy. Nauczycielka nieco podirytowana jedynie westchnęła po czym kontynuowała omawianie wszelkich spraw organizacyjnych dotyczących życia klasy.
- Co za człowiek… - szepnęła Hyorin.
- Kto to? – zapytałam nieśmiało.
- Choi Junhong. Jeden z chłopaczków szkolnego gangu.
- Gangu? – zdziwiłam się.
- Gangu, bandy, nazwij to sobie jak chcesz. Chodzi o to, że to ci ludzie, którzy nie cieszą się dobrą opinią wśród nauczycieli za to wśród uczniów i owszem. Dziewczyny za nimi szaleją, a większość uczniów chciałaby być taka jak oni. 
- Taka jak oni? To znaczy jaka?
- Wzbudzający strach. Mający świadomość, że inni czują do ciebie respekt. Komu jak komu, ale im nikt nie chce podpaść. Zresztą mnie to nie dziwi. Są zdolni do wszystkiego więc radziłabym ci na nich uważać. W dużym skrócie to takie narcyzowate typki, które uważają się za najlepszych i absolutnie perfekcyjnych.
- Najlepszych i absolutnie perfekcyjnych? – powtórzyłam.
Otworzyłam jeden z zeszytów by na ostatniej stronie pojawił się duży napis.
- Best. Absolute. Perfect… B.A.P? - szepnęłam sama do siebie.