-
Redo… jest dość specyficzną osobą.
- Kim konkretnie? – zapytał Bang.
- Można powiedzieć, że jest liderem. On jako pierwszy sprzeciwił się Radzie Starszyzny i zaczął wprowadzać własne zasady.
- Rada Starszyzny? – zapytał zdezorientowany.
- A myślałeś, że te walki od zawsze wyglądały tak jak wyglądają teraz? Przed Redo było nieco inaczej. Kiedyś pierwsza runda była o charakterze prowokacyjnym. Chodziło tu o „złamanie” przeciwnika. Można było się uczepić wszystkiego. To jakim jesteś, to kim jesteś, jaki jest twój stan materialny, jak wyglądasz i to co zawsze mnie bolało, jacy są twoi przyjaciele i rodzina. Mówiło się wtedy naprawdę okropne rzeczy, ale miało to swój jeden plus. Jeśli złamano cię do końca nie musiałeś brać udziału w rundzie drugiej.
- Rundzie drugiej?
- Runda druga to już walka sama w sobie.
- A jak człowieka można złamać?
- Przemocą psychiczną. Jeśli pokażesz, że słowa drugiej osoby mocno cię dotknęły, jeśli spłynie choć jedna łza, uznają cie za słabego, a to oznacza kompletną przegraną.
- Jak to? – zdziwił się Himchan.
- Wychodzi sie z założenia, ze jeśli jesteś słaby nie masz co marnować czasu, dlatego po prostu nie dopuszczają cie do walki.
- A teraz?
- Teraz najpierw ci dopieka, a później dostajesz po twarzy bez jakichkolwiek skrupułów.
- I to wszystko przez tego Redo? – zapytał Daehyun.
- Tak. Redo jako pierwszy w historii nie przegrał ani jednej walki. Nikt nie był wstanie go pokonać.
- A później pojawiłaś sie ty. – uśmiechnął się do mnie.
- Niby tak. – spuściłam głowę.
- Niby?
- Kiedy w końcu z nim wałczyłam właściwie byłam bliska przegranej. Wydaje mi sie, że wygrałam bo on jako pierwszy dostrzegł kim naprawdę jestem. To go zdezorientowało.
- I jak go załatwiłaś? – wtrącił Himchan.
- Wykop w szczękę. Niezbyt wymagający a skuteczny. – wzruszyłam ramionami
- Chciałbym to zobaczyć.
- Żebyś tak czasem ty tak nie oberwał, hyung. – odezwał się Youngjae.
- Eunmi. kiedy Redo trafił na walki? – zapytał Bang.
Czy on zaczyna kojarzyć fakty?
- Nie jestem pewna. Ja trafiłam na walki kiedy już panowały jego zasady więc na pewno z jakieś dwa lata temu. Mogę się mylić. Nigdy mnie to nie interesowało.
- Rozumiem... - powiedział zamyślony.
- Coś nie tak, hyung? – zamartwiał się Youngjae.
- Nie, nie, wszystko w porządku.
- Woa to już ta godzina? Będziemy musieli się zbierać.
- Idźcie. ja odprowadzę Eunmi do domu. – powiedział Yongguk
- Możemy iść wszyscy.
- Himchan naprawdę chcesz ponownie doprowadzić swoją matkę do szału?
- Coś w tym jest. Poradzicie sobie?
- O to się nie martw.
- Tylko wiesz hyung... żadnych sztuczek.
- I kto to mówi panie „mogę mieć każdą... tak sądzę”.
Uśmiechnęli się do siebie. Himchan wyszedł jako pierwszy, a reszta za nim, serdecznie się ze mną żegnając.
Chwilę później Yongguk ssi podał mi moją kurtkę i również opuściliśmy ów knajpkę.
Przez pierwsze minuty szliśmy w kompletnej ciszy. Jednak wiedziałam, że muszę ją przerwać. Nie mogłam dłużej tłumić tego w sobie.
- Nie chcę cię oszukiwać Yongguk ssi... Redo jest osobą, o której wtedy pomyślałeś.
- Błagam cię... powiedz mi, że żartujesz.
- Chciałabym.
- Wiesz gdzie on może być?
- Wiem, ale nie mogę ci tego powiedzieć. Bynajmniej nie dzisiaj.
- Eunmi...
- Wybacz mi, nie. Wiem jak to by się skończyło. Nie chcę, żebyście się spotkali.
- Dobrze wiesz, że prędzej czy później do tego dojdzie.
- W takim razie nie dojdzie do tego za moim pośrednictwem.
- Eunmi postaw się na moim miejscu. Zrozum.
- To musi być dla ciebie naprawę trudne, ale nie mogę.
- Dlaczego? Groził ci? Boisz się go?
- Nie o to tu chodzi. Posłuchaj Yongguk ssi zależy mi na tobie, a dobrze wiesz, że Redo to kanalia. Nie chcę, żebyś miał z nim do czynienia.
- Ale ja muszę z nim porozmawiać.
- Nie odpuścisz, prawda? – głośno westchnęłam. - Powiedz, naprawdę aż tak ci zależy żeby go zobaczyć?
- Tak. – odpowiedział stanowczo.
- Niech ci będzie. Powiem ci gdzie go znajdziesz, ale pod jednym warunkiem.
- Co tylko chcesz.
- Pójdę tam z tobą.
- Jesteś pewna? Nie sądzisz, że będzie chciał się zemścić? – spojrzał na mnie niepewnie.
- Na pewno będzie chciał, ale nie dbam o to. Wracając, zgadzasz się?
- Chyba nie nam wyboru.
Zatrzymaliśmy się przed furtką mojego domu.
- Przyjdź pod mój dom o 2 nad ranem. Postaraj się, żeby nikt za tobą nie szedł.
- Dziękuje.
- Nie rób tego. Nie wiadomo co się stanie.
- Nawet tak nie mów. Nic nam nie będzie. Zaufaj mi. – spojrzał na zegarek. - Pójdę już. do zobaczenia o 2.
- Nie spóźnij się. – uśmiechnęłam się.
Weszłam do domu i zamknęłam za sobą drzwi. Czemu ja się na to zgodziłam? Nie chcę żeby stała mu się krzywda… a na to się zapowiada.
Spojrzałam przez okno. Bang już na mnie czekał. Wyszłam z pokoju i bezszelestnie udałam się do wyjścia. Szybko wyszłam z domu po czym zamknęłam drzwi.
- Zanim cokolwiek powiesz muszę cię ostrzec. Redo nie jest już tym człowiekiem którego pamiętasz.
- Skąd możesz to wiedzieć?
- Z tego samego źródła od którego wiedziałam, że nie jesteś skończonym dupkiem za którego większość cię uważa.
- Dlaczego ty musisz być taka bezpośrednia? – zaśmiał się.
- Zapytałeś więc odpowiedziałam. – spojrzałam na niego. - Widzę, że już się niecierpliwisz. Chodź za mną.
Szliśmy w kompletnych ciemnościach aż dotarliśmy do celu.
- Zaczekaj tu. Powiem ci kiedy będziesz mógł wejść więc uważnie się przysłuchuj.
Powoli weszłam do starego mieszkania. Pomieszczenia tak jak i zewnątrz były spowite mrokiem.
Nagle poczułam, że ktoś obejmuje mnie w pasie.
- Wiedziałem, że za mną zatęsknisz. Czekałem aż do mnie przyjdziesz. – szepnął mi do ucha.
- To nie najlepsza pora na czułości Redo. – odpowiedziałam przewracając oczami.
- Skoro 2 nad ranem nie jest tą porą to...
- Nie przyszłam tu bez powodu. – przerwałam mu.
- Domyślam się.
Jego ręka powędrowała w stronę mojej szyi powodując, że przeszły mnie dreszcze.
- Nadal ją masz, co? – uśmiechnął się szyderczo.
- Taka tam pamiątka na całe życie. Ale ja nie w tej sprawie. Właściwie to nie ma nic wspólnego z walkami.
- A to ciekawe. Chętnie posłucham.
Poczułam jak uścisk się rozluźnia.
Spojrzałam na niego.
- Jest tu ktoś kto chce się z tobą spotkać i nie, to nie ja.
- O więcej gości? Jak miło.
-Nie powiedziałbym... bracie.
Odwróciłam się, a w drzwiach już stał Yongguk.
- Kim konkretnie? – zapytał Bang.
- Można powiedzieć, że jest liderem. On jako pierwszy sprzeciwił się Radzie Starszyzny i zaczął wprowadzać własne zasady.
- Rada Starszyzny? – zapytał zdezorientowany.
- A myślałeś, że te walki od zawsze wyglądały tak jak wyglądają teraz? Przed Redo było nieco inaczej. Kiedyś pierwsza runda była o charakterze prowokacyjnym. Chodziło tu o „złamanie” przeciwnika. Można było się uczepić wszystkiego. To jakim jesteś, to kim jesteś, jaki jest twój stan materialny, jak wyglądasz i to co zawsze mnie bolało, jacy są twoi przyjaciele i rodzina. Mówiło się wtedy naprawdę okropne rzeczy, ale miało to swój jeden plus. Jeśli złamano cię do końca nie musiałeś brać udziału w rundzie drugiej.
- Rundzie drugiej?
- Runda druga to już walka sama w sobie.
- A jak człowieka można złamać?
- Przemocą psychiczną. Jeśli pokażesz, że słowa drugiej osoby mocno cię dotknęły, jeśli spłynie choć jedna łza, uznają cie za słabego, a to oznacza kompletną przegraną.
- Jak to? – zdziwił się Himchan.
- Wychodzi sie z założenia, ze jeśli jesteś słaby nie masz co marnować czasu, dlatego po prostu nie dopuszczają cie do walki.
- A teraz?
- Teraz najpierw ci dopieka, a później dostajesz po twarzy bez jakichkolwiek skrupułów.
- I to wszystko przez tego Redo? – zapytał Daehyun.
- Tak. Redo jako pierwszy w historii nie przegrał ani jednej walki. Nikt nie był wstanie go pokonać.
- A później pojawiłaś sie ty. – uśmiechnął się do mnie.
- Niby tak. – spuściłam głowę.
- Niby?
- Kiedy w końcu z nim wałczyłam właściwie byłam bliska przegranej. Wydaje mi sie, że wygrałam bo on jako pierwszy dostrzegł kim naprawdę jestem. To go zdezorientowało.
- I jak go załatwiłaś? – wtrącił Himchan.
- Wykop w szczękę. Niezbyt wymagający a skuteczny. – wzruszyłam ramionami
- Chciałbym to zobaczyć.
- Żebyś tak czasem ty tak nie oberwał, hyung. – odezwał się Youngjae.
- Eunmi. kiedy Redo trafił na walki? – zapytał Bang.
Czy on zaczyna kojarzyć fakty?
- Nie jestem pewna. Ja trafiłam na walki kiedy już panowały jego zasady więc na pewno z jakieś dwa lata temu. Mogę się mylić. Nigdy mnie to nie interesowało.
- Rozumiem... - powiedział zamyślony.
- Coś nie tak, hyung? – zamartwiał się Youngjae.
- Nie, nie, wszystko w porządku.
- Woa to już ta godzina? Będziemy musieli się zbierać.
- Idźcie. ja odprowadzę Eunmi do domu. – powiedział Yongguk
- Możemy iść wszyscy.
- Himchan naprawdę chcesz ponownie doprowadzić swoją matkę do szału?
- Coś w tym jest. Poradzicie sobie?
- O to się nie martw.
- Tylko wiesz hyung... żadnych sztuczek.
- I kto to mówi panie „mogę mieć każdą... tak sądzę”.
Uśmiechnęli się do siebie. Himchan wyszedł jako pierwszy, a reszta za nim, serdecznie się ze mną żegnając.
Chwilę później Yongguk ssi podał mi moją kurtkę i również opuściliśmy ów knajpkę.
Przez pierwsze minuty szliśmy w kompletnej ciszy. Jednak wiedziałam, że muszę ją przerwać. Nie mogłam dłużej tłumić tego w sobie.
- Nie chcę cię oszukiwać Yongguk ssi... Redo jest osobą, o której wtedy pomyślałeś.
- Błagam cię... powiedz mi, że żartujesz.
- Chciałabym.
- Wiesz gdzie on może być?
- Wiem, ale nie mogę ci tego powiedzieć. Bynajmniej nie dzisiaj.
- Eunmi...
- Wybacz mi, nie. Wiem jak to by się skończyło. Nie chcę, żebyście się spotkali.
- Dobrze wiesz, że prędzej czy później do tego dojdzie.
- W takim razie nie dojdzie do tego za moim pośrednictwem.
- Eunmi postaw się na moim miejscu. Zrozum.
- To musi być dla ciebie naprawę trudne, ale nie mogę.
- Dlaczego? Groził ci? Boisz się go?
- Nie o to tu chodzi. Posłuchaj Yongguk ssi zależy mi na tobie, a dobrze wiesz, że Redo to kanalia. Nie chcę, żebyś miał z nim do czynienia.
- Ale ja muszę z nim porozmawiać.
- Nie odpuścisz, prawda? – głośno westchnęłam. - Powiedz, naprawdę aż tak ci zależy żeby go zobaczyć?
- Tak. – odpowiedział stanowczo.
- Niech ci będzie. Powiem ci gdzie go znajdziesz, ale pod jednym warunkiem.
- Co tylko chcesz.
- Pójdę tam z tobą.
- Jesteś pewna? Nie sądzisz, że będzie chciał się zemścić? – spojrzał na mnie niepewnie.
- Na pewno będzie chciał, ale nie dbam o to. Wracając, zgadzasz się?
- Chyba nie nam wyboru.
Zatrzymaliśmy się przed furtką mojego domu.
- Przyjdź pod mój dom o 2 nad ranem. Postaraj się, żeby nikt za tobą nie szedł.
- Dziękuje.
- Nie rób tego. Nie wiadomo co się stanie.
- Nawet tak nie mów. Nic nam nie będzie. Zaufaj mi. – spojrzał na zegarek. - Pójdę już. do zobaczenia o 2.
- Nie spóźnij się. – uśmiechnęłam się.
Weszłam do domu i zamknęłam za sobą drzwi. Czemu ja się na to zgodziłam? Nie chcę żeby stała mu się krzywda… a na to się zapowiada.
*2 nad ranem*
Spojrzałam przez okno. Bang już na mnie czekał. Wyszłam z pokoju i bezszelestnie udałam się do wyjścia. Szybko wyszłam z domu po czym zamknęłam drzwi.
- Zanim cokolwiek powiesz muszę cię ostrzec. Redo nie jest już tym człowiekiem którego pamiętasz.
- Skąd możesz to wiedzieć?
- Z tego samego źródła od którego wiedziałam, że nie jesteś skończonym dupkiem za którego większość cię uważa.
- Dlaczego ty musisz być taka bezpośrednia? – zaśmiał się.
- Zapytałeś więc odpowiedziałam. – spojrzałam na niego. - Widzę, że już się niecierpliwisz. Chodź za mną.
Szliśmy w kompletnych ciemnościach aż dotarliśmy do celu.
- Zaczekaj tu. Powiem ci kiedy będziesz mógł wejść więc uważnie się przysłuchuj.
Powoli weszłam do starego mieszkania. Pomieszczenia tak jak i zewnątrz były spowite mrokiem.
Nagle poczułam, że ktoś obejmuje mnie w pasie.
- Wiedziałem, że za mną zatęsknisz. Czekałem aż do mnie przyjdziesz. – szepnął mi do ucha.
- To nie najlepsza pora na czułości Redo. – odpowiedziałam przewracając oczami.
- Skoro 2 nad ranem nie jest tą porą to...
- Nie przyszłam tu bez powodu. – przerwałam mu.
- Domyślam się.
Jego ręka powędrowała w stronę mojej szyi powodując, że przeszły mnie dreszcze.
- Nadal ją masz, co? – uśmiechnął się szyderczo.
- Taka tam pamiątka na całe życie. Ale ja nie w tej sprawie. Właściwie to nie ma nic wspólnego z walkami.
- A to ciekawe. Chętnie posłucham.
Poczułam jak uścisk się rozluźnia.
Spojrzałam na niego.
- Jest tu ktoś kto chce się z tobą spotkać i nie, to nie ja.
- O więcej gości? Jak miło.
-Nie powiedziałbym... bracie.
Odwróciłam się, a w drzwiach już stał Yongguk.
Po pierwsze: HAHHAHAH HIMCHAN MOIM MISTRZEM.
OdpowiedzUsuńPo drugie: WOAH nawet jak wiedziałam to mnie to zszokowało.
Po trzecie: świetna notka, pisz dalej, szybciutko:)
luirhelajhd3ede3 BRACIE!?!?!?! COOOOOO?? :OOO
OdpowiedzUsuńprzeczytałam jednym tchem na...wykładzie :D chociaż na chwilę się rozerwałam :) genialny rozdział !!
OdpowiedzUsuńojej.. znowu w takim momencie, całą noc będę teraz myśleć, czekam z wielką niecierpliwością na następny <3 <3
OdpowiedzUsuńOFGM NIE SPODZIEWAŁA............dobra w sumie to coś ci świtało ><
OdpowiedzUsuńbardzo mi się podoba i z niecierpliwością czekam na następny rozdział c:
Dopiero dzisiaj natknęłam się na twój fanfick i po przeczytaniu wszystkich rozdziałów stwierdzam że jesteś GENIALNA. Zakochałam się w tej historii od pierwszych słów i z z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały. (W ogóle HIMCHAN JEST MISTRZEM <3<3<3)
OdpowiedzUsuńFIGHTING! ^o^
OMGOMGOMGOMG, Kompletnie się nie spodziewałam O.O . Czekam z na kolejny rozdział, bo teraz to mnie zaciekawiłaś *O* .
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Versatile Blogger Award. wiecje informalcji na moim blogu :
OdpowiedzUsuńhttp://love-is-still-love.blogspot.com/2013/02/versatile-blogger-award.html
G.G