środa, 6 lutego 2013

Rozdział XI


W tym rozdziale będzie wielu bohaterów dlatego bynajmniej członkowie naszego kochanego B.A.P będą oznaczeni kolorami swoich króliczków czyli:
Yongguk – czerwony
Himchan – różowy
Daehyun – szary
Youngjae – żółty
Jonguo – zielony
Junhong – niebieski

~***~
- Eunmi nie denerwuj się. On tak zawsze. Delikatność czy wyczucie to dla niego pojęcia obce. – odezwał się Youngjae.
- Dziwię się jak wy z nim wytrzymujecie…
- Uwierz mi, że my też jesteśmy zaskoczeni. – zaśmiał się Bang.
- Ja nadal tu jestem! – oburzył się Himchan.
Wyglądali jak jedna wielka rodzina. Blond rodzina.
- Tak właściwie to dlaczego wyciągacie mnie z mojego ciepłego domu w ten chłodny dzień?
- Chcielibyśmy ci pokazać pewne miejsce.
- Mianowicie jakie?
- Powiedzmy, że to niespodzianka.
Nie wiedziałam czego się miałam spodziewać. Kto wie co im po głowach chodzi.
- Nie przejmuj się to nic strasznego. – zapewnienia Youngjae w jakiś sposób mnie uspokoiły.
- Chodźmy już! Miałem nadzieję, że po naszej niespodziance, pójdziemy coś zjeść. Umieram z głodu.
- Ty to byś mógł nas wszystkich zjeść i tak byłbyś głodny.
- Ciebie to bym palcem nie tknął…
- Podobnie jak większość dziewczyn.
- Ja wam dam!
Wybuchnęliśmy  śmiechem. To była naprawdę zabawna sytuacja. Jeżeli mieli zamiar się tak częściej najprawdopodobniej będę uśmiechać się częściej. Szliśmy rozbawieni, a czas płynął nam niemiłosiernie szybko. Zapowiadało się wspaniale ale bądźmy realistami. Aż takiego szczęścia to ja nie mam.
Przechodząc obok jednego ze starych budynków mieszkalnych, ktoś nas zaczepił.
- Proszę, proszę, nasza księżniczka zawitała w nasze skromne progi. – odezwał się znajomy mi chłopak.
- Co ty tu robisz Lee?
Byłam zdziwiona jak nigdy. Długo się nie widzieliśmy.
- Błądzę. Można powiedzieć, że szukam szczęścia.
- Ktoś odszedł i szukacie nowych rekrutów?
- Tak… tyle, że nikt nie odszedł. Słabeusze na walkach umierają, a przez to nie ma nikogo godnego uwagi. Nasze społeczeństwo schodzi na psy.
- Nie dramatyzuj. Powinieneś pamiętać, że nie każdy od razu będzie taki jak ty czy Redo.
- Albo ty. W sumie to jedynie z Redo miałaś problemy. Wielka szkoda, że odeszłaś.
- Ze mną czy beze mnie, sala cierpienia raczej dużo się nie zmieniła. – westchnęłam.
- Nawet nie wiesz jak się mylisz. Sala Cierpienia traci swój urok, a Krwawa Arena zamiast gościć ludzi z pasją, żądnych walki musi znosić słabeuszy, którzy jedynie błagają o litość. Brak słów. – powiedział zażenowany.
- Hierarchia tylko się umacnia, nie uważasz?
- Może masz rację Eunmi. Wybacz, ale muszę już iść. Poza tym jak widzę ty też masz ciekawsze zajęcia. – puścił mi oko – Odwiedź nasz jeszcze kiedyś.
Lee wyminął nas zwinnie nawet się nie odwracając. Zauważyłam, że moi towarzysze bardzo uważnie mi się przyglądają.
- Kto to był? – zapytał Jongup.
- Stary znajomy. – odpowiedziałam.
Spojrzeli po sobie.
- Arena? Sala? O co tu chodziło?
- To… to długa historia. – spuściłam wzrok.
- Nie spieszy nam się. – powiedział Himchan.
- Naprawdę chcecie o tym słuchać? – zapytałam niepewnie.
- Jeśli nie chcesz nie musisz o tym mówić.
- Nie o to chodzi. To dość dziwna historia.
- Chętnie posłuchamy, prawda?
- Tak! – odpowiedzieli chórem.
- Niech wam będzie. Wszystko zaczęło się jakieś półtorej roku temu. Przez moje zachowanie nie trudno się domyśleć, że byłam typem odludka. Uważano mnie za osobę dziwną i niezbyt odpowiednią na towarzysza. Szukałam jakiegoś zajęcia i tak natrafiłam na trop walk na Arenie. Wtedy zaczęła się moja „przygoda”. Niby nic w tym dziwnego poza paroma szczegółami. Pierwszym z nich był fakt, że na arenie mogą walczyć tylko mężczyźni. Co robicie takie oczy? Nie od zawsze wyglądam jak wyglądam. Byłam typem chłopczycy więc nie było z tym większego problemu.
- Nie zorientowali się?
- Nie. Przez cały czas byli przekonani, że jestem chłopcem.
- Ale twój głos, no i… wiesz.
- Chodzi wam o mój biust? Nie łatwo było go kompletnie ukryć to fakt, ale miałam swoje sprawdzone sposoby. Jeśli chodzi o głos to wymówka „spadaj, mam mutację” zawsze działała. Uwierzcie mi to było mało ważne. Liczyło się to, żebym potrafiła walczyć.
- Na czym polegały te całe walki? – zapytał Himchan.
- Hyung… walki to walki. Tu nie ma większej filozofii.
- Nie do końca. Himchan-ssi ma po części racje. Nie zawsze dochodziło do rękoczynów. Tu chodzi o wygraną. Oszukuj, wyzywaj, bij, rób co chcesz byleby wygrać.
- To trochę nie fair. Czemu to ma służyć?
- Szacunek. Respekt. Poczucie, że nie jest się nikim. – powiedziałam spoglądając w niebo. – Walczyłam tam przez prawie rok aż w końcu osiągnęłam swój cel i pokonałam wcześniej wspomnianego Redo. Jest on najbardziej doświadczonym i najprawdopodobniej najsilniejszym z nich.
- A nasza silna Eunmi bez problemu go pokonała.
- Pokonałam go dopiero za czwartym razem i jeśli mam być szczera to czystym przypadkiem. Jednak jak sobie przysięgłam tak zrobiłam. Kiedy ogłoszono moją wygraną, przyznałam się do swojej prawdziwej płci i wywołałam przez to burzę sprzeciwów. Twierdzono, że walka powinna zostać unieważniona, a mnie powinno się od razu zabić.
- Co?!
Oburzenie i krzyk.
- Dziewczyny nie mają tam wstępu, a tu nie dość, że jakimś cudem się tam dostaje to do tego bierze udział w tej chorej zabawie i wygrywa z czempionem areny. To nie mogło mi ujść płazem. Mimo to były osoby, które się za mną wstawiły i głównie to uratowało mi życie. Oczywiście od razu zrezygnowałam z walczenia na arenie i tak znalazłam się tutaj.
- Woa! Coś niesamowitego!
- Mogę o coś zapytać?
- Pytaj. – spojrzałam na niego.
- Ten cały Redo… to przez niego masz czerwone włosy?
- Nie są czerwone! Są bardziej wiśniowe. Ale tak. To swego rodzaju pamiątka po tym wszystkim.
- A twoi rodzice?
- Nadal nic nie wiedzą. A włosy tłumaczą sobie młodzieńczym buntem. – wzruszyłam ramionami.
Zapadła chwila ciszy. Wszyscy spoglądali po sobie. Milczenie przerwało burczenie w brzuchu Daehyuna.
- Mówiłem, że jestem głodny! – powiedział cały czerwony.
- Odpuśćmy sobie tą niespodziankę. Kiedy indziej pokażemy ci to miejsce, a teraz chodźmy bo Daehyun umrze z głodu.
- Um, chodźmy! – zgodziłam się.
Poszliśmy do knajpki, do której poszłyśmy z Hyorin we wtorek po lekcjach.  Usiedliśmy przy jednym wielkim stoliku. Siedziałam pomiędzy Himchan’em, a Daehyun’em. Zamówiliśmy jedzenie po czym zaczęliśmy rozmawiać kiedy nagle poczułam jak ktoś nam się przygląda. Znałam tą osobę.

8 komentarzy:

  1. zawsze kończysz w ważnym momencie no!
    jestem ciekawa kto to będzie tym razem :)
    czekam z niecierpliwością na kontynuację, i na to ci mi obiecałaś!
    ......wiem, szybko się nie doczekam, ale ciiii ><

    OdpowiedzUsuń
  2. waaa~ nieźle, nieźle... czyli jakby jest już w ich grupie... O.o
    ooo, mam nadzieję, że zbliży się do Bang'a albo Zelo ^O^

    OdpowiedzUsuń
  3. w takim momencie ?! :3
    genialnie piszesz, nie mogę się doczekać następnego rozdziału ! ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  4. czyżby Redo ich obserwował? :>

    OdpowiedzUsuń
  5. Trafiłam to przypadkiem, ale blog strasznie mi się spodobał :3.
    Będę tu zaglądać : > .

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy następny rozdział ? :)

    OdpowiedzUsuń
  7. kobieto! zabijasz nie każąc mi czekać! kiedy więcej? ;* nie mogę się doczekać ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejka, rozdziały są po prostu genialne! Życzę dużo weny, ale po za tym kiedy kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń