niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział II

To ostatni wpis przed nowym rokiem. Życzę wam, żeby rok 2013 był lepszy od obecnego~

~***~

- Jesteś tutaj nowa, prawda? Zdradzisz mi swoje imię? – zapytał.
- Jestem Yang Eunmi. – odpowiedziałam niepewnie.
- Eunmi? Kim Himchan, kłaniam się nisko. – powiedział z chytrym uśmieszkiem. - Nimi w ogóle się nie przejmuj. Oni nie potrafią zauważyć i docenić kobiecego piękna w przeciwieństwie do mnie.
- Nie wiem czy zauważyłeś, ale my nadal tu jesteśmy. – odezwał się jeden z nich.
 Cała grupa usiadła przy moim stoliku.
- Będziecie ją tylko onieśmielać. Nie macie nic ciekawszego do roboty? – zapytał niezadowolony.
- Coś ciekawszego niż rozmowa z naszą nową koleżanką? Nie sądzę. – powiedział lider.
- Tak jak już mówiłem, nie zwracaj na nich uwagi. – zwrócił się do mnie Himchan.
- Nie przeszkadza mi ich obecność jeśli o to ci chodzi. – stwierdziłam.
- Widzisz hyung? Nie ma się czym martwić. Nie uważacie, że uprzejmiej byłoby się przedstawić? Ja jestem ~
- Jung Daehyun, prawda?
- Zgadza się... Czyli już o nas słyszałaś?
Tylko przytaknęłam. Wymienili pomiędzy sobą porozumiewawcze spojrzenia, a następnie spojrzeli na mnie.
- Skoro o nas słyszałaś, dlaczego właściwie z nami rozmawiasz? – zapytał Daehyun.
- A nie powinnam tego robić?
- Daehyun hyung, jeśli Eunmi nie ma nic przeciwko to po co drążysz temat?
- Youngjae wiem, że to rzekomo ty jesteś tu od myślenia, ale po prostu wolę się upewnić, czy dziewczyna jest świadoma tego z kim rozmawia.
- Przestaniecie zachowywać się jak dzieci? – wtrącił lider. – Chociaż rzeczywiście twoje zachowanie jest… inne.
- Cóż nie znam was na tyle by mieć o was wyrobione zdanie więc wybaczcie mi, że zarówno nie trzęsę się na wasz widok jak i nie uganiam się za wami, zaśliniona niczym mops.
- Być może powinnaś.
- To zabrzmiało jak groźba… Wierzcie lub nie, ale nistety kogo jak kogo, ale mnie to nie wzrusza.
- Masz zamiar udawać bohaterkę, która poskromi szkolny gang? – zakpił Yongguk.
- Nie należę do tych ludzi, którzy za wszelką cenę chcą zaistnieć. Bohaterskich czynów też mi nie potrzeba więc póki mnie do tego nie zmusicie nie będę wam wchodzić w drogę.
- Póki cię do tego nie zmusimy? Myślisz, że kim ty jesteś?
- Źle interpretujesz moje słowa Yongguk-ssi. To nie była próba prowokacji, a zwykłe stwierdzenie. Mówiłam, nie zależy mi na rozgłosie. Lubię swoje miejsce w tej chorej hierarchii. Zastanawia mnie tylko jedno. Czemu ktoś z samego szczytu rozmawia z kimś takim jak ja? Jak zdążyłeś zauważyć, nie jestem nikim ważnym więc dlaczego tacy ludzie jak wy w ogóle się mną przejmują? Co było waszym celem? Nastraszenie mnie, żeby „ta nowa” za wysoko nie podskoczyła? Pokazanie mi gdzie moje miejsce, a może wręcz pokazanie mi, że jestem nikim i nie powinnam nawet mieć czelności oddychać tym samym powietrzem co osoby waszego pokroju?
- Nie pozwalasz sobie na za dużo? Pojawiasz się niewiadomo skąd i uważasz, że swoim gadaniem zdobędziesz szczyty. Uwierz mi nie tacy jak ty próbowali i niczego nie zdziałali. Radziłbym ci uważać na słowa. Nigdy nie wiesz co może cię spotkać.
- Ty tak sądzisz. – powiedziałam kierując mój wzrok ponownie na moje posiniaczone nogi. – Wiem więcej niż mogłoby ci się wydawać. Nie jesteś pierwszą osobą, która zwraca się do mnie w ten odrażający sposób, mówiąc mi, że niczego nie osiągnę dodatkowo przy okazji mi grożąc. Jeśli masz taką potrzebę, uderz mnie teraz. Nie powinno ci robić różnicy to czy ktoś to zobaczy czy nie. Przecież równie dobrze możesz później powiedzieć, że to moja wina, dobrze wiedząc, że i tak wszyscy będą stać po twojej stronie. Dlaczego więc tego nie zrobisz? – przerwałam.
Widziałam szok w ich oczach. Jedynie cicho westchnęłam.
 - Nie jesteś taki za jakiego cię mają, prawda Yongguk-ssi? Nie męczy cię to dzienne zakładanie tej obrzydliwej maska? Zastanawiam się czy to nie strach przed straceniem autorytetu zmusza cię do bycia takim, a nie innym?
- O czym ty wygadujesz? Jaki znowu strach?
- Jakbyś tego nie chciał, widzę znacznie więcej niż zwykli ludzie. Przemyśl moje słowa i zastanów się nad ich znaczeniem.
Nie miałam nic więcej do powiedzenia. Wstałam od stołu i spoglądając na nich ostatni raz, skierowałam się do wyjścia. Czułam ich spojrzenia wiodące za mną, aż do samego wyjścia ze stołówki. Od razu poszłam do naszej sali lekcyjnej, w której od dłuższego czasu siedziała Hyorin. Zajęłam swoje miejsce bez słowa.
-Już sobie pogadałaś ze swoimi bożyszczami? – zaczęła.
- Gdyby to można by było nazwać rozmową.
- A nie mówiłam? Z takimi jak oni to nawet nie ma co rozmawiać. Banda nadętych bufonów.
Zachichotałam. Hyorin spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
- Ty się śmiejesz? Jestem pod wrażeniem. – powiedziała sama się śmiejąc.
- To aż takie dziwne?
- Jeśli chodzi o ciebie? Tak.
- Nie jestem taka straszna jak mówią. – uśmiechnęłam się.
Tak mi się wydawało. Z tego co słyszałam ludzie mieli o mnie naprawdę złe zdanie. Słyszałam o sobie różne plotki nie z tego świata i najczęstszym zadawanym przeze mnie pytaniem było „skąd oni biorą takie pomysły?”. Z taką kreatywnością można by było niejedną ciekawą książkę napisać.
Przerwa się skończyła, a uczniowie powoli schodzili się do klasy. Miałam teraz okazję bliżej przyjrzeć się osobom, z którymi miałam być klasie przez następne dwa i pół roku. Szczerze mówiąc, nie było tu nikogo specjalnego. Podział wręcz schematyczny. Sportowcy, naukowcy, dziewczyny ceniące sobie przede wszystkim wygląd, „wyrzutki” no i oczywiście On. Teraz miałam bynajmniej pewność, że wie o moim istnieniu. Chociaż nie wiem czy powinno mnie to cieszyć. Kiedy wszedł do sali, wszyscy zamilkli kiedy nagle podbiegła do niego jakaś długowłosa dziewczyna. Spojrzałam na Hyorin, a ona tylko posłała mi wymownie spojrzenie. Czyżby to była ta cała Sooah? Zerknęłam na tą dwójkę. Ładnie się ze sobą prezentowali. Gdybym ich nie znała, pewnie mogłabym pomyśleć, że są parą.
- Lepiej im się tak nie przypatruj bo Sooah przyjdzie w nocy do twojego domu i wydrapie ci oczy. – powiedziała Hyorin wytrzeszczając oczy w przerażający sposób.
- Nie rób tak!
Od razu schowałam twarz w dłoniach.
- Wystraszyłam się? – zapytała chichocząc.
- To nie jest śmieszne! Wystraszyłaś mnie. – powiedziałam, a na mojej twarzy pojawił się grymas.
- Przepraszam dzieciaku. Nie chciałam. – poczochrała mi włosy.
No tak. Z tego co słyszałam jestem najmłodszą osobą w roczniku, a co za tym idzie póki co i w całej szkole. Znowu? Urodziny w grudniu to jednak przereklamowana rzecz… bynajmniej jak na chwilę obecną.
Nim się obejrzałam wybiła godzina 15, a co za tym idzie koniec lekcji. Wszyscy jak jedno, wstali z ławek i zaczęli się pakować. Po pożegnaniu nauczyciela, zaczęliśmy wychodzić z sali kierując się do swoich szafek. Moja na szczęście była blisko głównego wyjścia.
Po ubraniu kurtki i opatuleniu się szalikiem, zarzuciłam torbę na ramię i z trudem otwierając ciężkie drzwi, w końcu byłam na zewnątrz. Odruchowo spojrzałam w górę. Niebo było dzisiaj szare i pochmurne. Zapowiadało się na deszcz. Cicho wzdychając jedynie nałożyłam słuchawki na uszy i w końcu wyszłam poza teren szkoły. Gdybym szła swoim tradycyjnym tempem zajęłoby to około dwudziestu minut. Jednakże nie spieszyło mi się by wrócić do domu. Ospałym krokiem z głową wciąż uniesioną ku niebu jakby nic się dla mnie nie liczyło... Wszystko było by w porządku gdyby nie fakt, że od jakiegoś czasu czułam się obserwowana. „Może to tylko moja paranoja?” myślałam. Ściszyłam muzykę w słuchawkach do minimum i rzeczywiście udało mi się wyłapać dźwięk czyichś kroków. Z początku to zignorowałam. Przecież równie dobrze ktoś mógł iść w tym samym kierunku co ja. Z czasem jednak kroki nie ustępowały. Wręcz wydawały mi się bardziej wyraźne. Zatrzymałam się i uśmiechnęłam triumfalnie.
- Powiesz mi o co ci chodzi, czy masz zamiar za mną iść aż pod sam dom?

3 komentarze:

  1. No nareszcie:)
    Jest świetny, miło się czyta. Kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
  2. Kilka literówek się wkradło ale tak się wciągnęłam że aż się zdziwiłam że się skończyło O.o Nienawidzę jak ty kończysz! W takich ważnych momentach! ;( Musze czekać...eh...dam chyba rade xD Hwaiting!
    G.G
    love-is-still-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń