Łzy zamazywały mi wszystko co widziałam, a mimo to nie
zatrzymałam się ani na chwilę. Biegłam ile sił w nogach.
To coś się budzi i takie są tego efekty. Zawsze przebiega to
tak samo. Coś wyjątkowo mnie dotyka, oczy zaczynają mnie piec, ten dziwny
dreszcz i oderwana od rzeczywistości, kompletnie zapominam o tym co dzieje się
dookoła mnie. Jak to wygląda po mojej stronie? Czuję wtedy nieprzyjemny chłód.
Jakby moje ciało traciło całe swoje ciepło. Nie widzę prawie nic. Jedynie moja
potencjalna ofiara jest dla mnie wyraźna. Każda krawędź jej ciała jest jak
czarna plama atramentu na białej kartce. Dlaczego? Wtedy najważniejsze dla mnie
jest wyeliminowanie potencjalnego zagrożenia.
Mam tak naprawdę odkąd pamiętam. Wystarczy, że ktoś próbuje
skrzywdzić kogoś w moim otoczeniu.
- Przestań się tym
zadręczać. To moja wina. - odezwał się głos w mojej głowie.
- Znowu ty? – zapytałam kręcąc głową.
- Nie chciałem ci sprawić kłopotów.
- Ale to zrobiłeś. Zadowolony?
-To nie moja wina!
Złapałam się za głowę. Ten hałas. To bolało.
- Może mi powiesz, że to moja?
- Owszem. Wciąż nie panujesz nad emocjami…
- Nawet nie próbuje tego mówić.
- Wciąż jesteś słabym człowiekiem Eunmi. Jesteś niczym tak
jak kilka lat temu tak i teraz nic się nie zmieniło!
- Przestań! – krzyknęłam.
Nie odezwał się do mnie już tego dnia.
Chodziłam po pokoju w tę i we w tę, leżałam na łóżku oparta
nogami o ścianę, wpatrując się w sufit, przeglądałam programy telewizyjnie
kompletnie nie skupiając się na tym co właściwie było emitowane.
Niezależnie od tego co robiłam nie mogłam zapomnieć o tym co
dzisiaj się stało. Łzy ponownie
przepełniły moje oczy. Co ja takiego zrobiłam? Jak mogłam być taka głupia?
Jednego byłam pewna. Szybko im się na oczy nie miałam
zamiaru pokazać. Nie mogłabym. Bo właściwie co ja bym im powiedziała? „Hej,
wiecie przepraszam za tamto. Jakoś tam mnie opętało”? To chyba najgłupsza rzecz
jaką kiedykolwiek słyszałam.
Byłam sobą rozczarowana. To coś we mnie ma rację. Nadal
jestem słaba i nic niewarta. Chciałam to zmienić… nadal chcę! Niestety za nic
nie potrafię.
Nie miałam zamiaru iść jutro do szkoły. Musiałam coś
wymyślić.
W nocy kiedy już wszyscy spali, poszłam do łazienki w
wiadomym dla mnie celu. Nienawidziłam tego robić, ale za nic nie chciałam
wychodzić z domu następnego dnia. Wzięłam swoją szczoteczkę do zębów i
wkładając jej koniec do ust zaczęłam drażnić swoje gardło. Nie długo musiałam
czekać na oczekiwany efekt. Wiedziałam, że moja mama jest na to strasznie
wyczulona i zaraz będzie w łazience.
Nie myliłam się.
- Eunmi, znowu
wymiotujesz? – zapytała mama zatroskanym głosem.
Jedynie przytaknęłam.
- Jakaś taka blada jesteś. I do tego masz gorączkę! Do
łóżka, ale już. Nie mogę dzisiaj wziąć wolnego…
- Poradzę sobie sama. – powiedziałam ledwo słyszalnie.
- Na pewno?
- Um. Dam radę.
- Niech będzie, ale masz dzwonić do mnie do godzinę, a teraz
spać.
Smętnym krokiem wróciłam do pokoju. Z tym okropnym posmakiem
w ustach, położyłam się do łóżka. Pomimo wszystkiego, triumfalny uśmiech zawitał na
moją twarz. Nie było to przyjemne, ale osiągnęłam cel. Nie idę jutro… dzisiaj
do szkoły i znając moją mamę pewnie do końca tygodnia nie będę musiała iść.
Następnego dnia obudziłam się później niż zwykle co było dla
mnie nieco zaskakujące. Wstałam z łóżka jakby nigdy nic. Nie wiedząc co mam ze
sobą zrobić, wyciągnęłam swój zeszyt i zaczęłam zapisywać wszystko co mi się
przez te dwa dni zdarzyło. Opisałam wszystko bardzo szczegółowo. Mój nastrój z
sekundy na sekundę się zmieniał. Uświadamiało mnie to jak wiele mi się
przytrafiło. Chyba nikt nie przeżył tyle w tak krótkim czasie. Poznałam wielu
wspaniałych ludzi… i właśnie miałam ich stracić. Przez swoje dziwne zachowanie
miałam stracić wszystko co miałam. Historia lubi się powtarzać.
Rzuciłam zeszytem w kąt. Wstałam i poszłam do łazienki.
Spojrzałam w lustro. Mizernie to wyglądało. Odwróciłam spojrzenie
od lustra i wyszłam.
Będąc w kuchni otwierałam lodówkę, spoglądałam na jej
zawartość nawet nic z niej nie wyciągając kilka razy. Chodziłam z pokoju do pokoju aż w końcu wróciłam
do własnego i położyłam się do łóżka. Już wiedziałam. Ogarnęła
mnie kompletna melancholia.
Mój wczorajszy „wyczyn”… Czemu ja właściwie to zrobiłam? Zaczynałam się co właściwie kieruje
moją podświadomością. Równowagą emocjonalną to bym tego nie nazwała. Flegmatykiem
nie byłam. Nie mogłam o sobie powiedzieć, że jestem osobą o wysokiej samokontroli
jak widać. Poza tym flegmatyk kieruje się głównie mózgiem, a ja raczej tego nie
przemyślałam. Cholerykiem? Nie jestem agresywna na co dzień. Nie podskakuję
byle komu, a „żółć mnie nie zalewa”. Nie palę się do jakiejkolwiek dominacji
czy władzy więc to też odpada. Melancholikiem bywałam od czasu do czasu, a sangwinik
umarł już we mnie bardzo dawno temu.
Jestem błędnym kołem. Introwersja, neurotyczność,
ekstrawersja… to wszystko kumulowało się we mnie powodując, że nie wiedziałam
już kim właściwie jestem. Każdego dnia, w każdej sytuacji czułam się „nie sobą”
i teraz już wiedziałam dlaczego.
Mętlik.
Więc nie jestem „nikim” tylko po prostu muszę odkryć kim
jestem, a to może być trudne.
Przerwał mi dzwonek telefonu. To była mama.
- I jak się czujesz?
- Powiedzmy… póki co leżę w łóżku i myślę.
- O czymś konkretnym?
- O sobie. Oh, mamo mogę mieć do ciebie prośbę?
- Słucham.
- Znasz jakieś książki o naukach Hipokratesa?
- Krew, żółć, śluz i te rzeczy? – zapytała podejrzliwie.
- Dokładnie.
- Niestety nie.
- Mamo, bardzo proszę… a jak powiem, że to z pewnością
poprawi mój stan zdrowia? – mówiłam błagalnym głosem.
- Co to ma do rzeczy?
- Salus aegroti suprema lex – zdrowie chorego
najwyższym prawem. – odpowiedziałam dumna.
- Spryciula. Niech ci będzie. Postaram się coś dla ciebie
znaleźć.
- Dziękuję.
- Nie ma za co i proszę zjedz coś.
- Skąd ty… - zdziwiłam się.
- Zmieniałam ci pieluszki, przeżywałam twoje ząbkowanie,
uczyłam cię chodzić i mówić, a potem żałowałam tego przez następne 15 lat. – śmiała się.
- To fakt. – również się zaśmiałam.
Rozłączyłam się. Ona chyba najwięcej przeze mnie
wycierpiała. Matka. Choć byłam strasznym dzieckiem, ona wciąż przy mnie była.
Krzyczałyśmy, kłóciłyśmy się, ale nadal byłyśmy ze sobą blisko. To coś
dziwnego. Raz śmiałyśmy się jak najlepsze przyjaciółki, a innym razem
doprowadzałyśmy się do płaczu.
Mój telefon znowu zaświecił. To był sms od Hyorin.
„Czemu nie ma cię w szkole?”. Czyli ona nie wie? Nie
powiedzieli jej? Czyli jest jeszcze dla mnie nadzieja.
„Chyba grypa żołądkowa. Nie będzie mnie do końca tygodnia”
odpisałam.
Odpowiedzi nie
otrzymałam.
Do końca dnia nic już się nie działo. Tak samo w czwartek
jak i piątek.
Środa - cisza.
Czwartek - nicość.
Piątek - pustka.
Piątkowe południe spędziłam w pokoju tak jak to robiłam
zawsze. Miałam zamiar powtórzyć materiał, który był na lekcjach pod moją
nieobecność. Wzięłam książki do ręki i usiadłam na łóżku kiedy nagle usłyszałam
dzwonek do drzwi. Z początku myślałam, że to ktoś do rodziców więc nawet nie
zareagowałam.
- Eunmi ktoś do
ciebie! – usłyszałam krzyk z dołu.
Do mnie?
- Już idę! – krzyknęłam.
Odłożyłam książki i
odgarniając włosy zeszłam po schodach.
- Kto to? – zapytałam.
- Idź i zobacz. – odpowiedziała mama.
Zdezorientowana, podeszłam do drzwi. Nikogo się nie spodziewałam.
Otworzyłam je i zamarłam.
To nie mogła być prawda.
świetne ! :D
OdpowiedzUsuńw takim momencie przerwać... T^T
OdpowiedzUsuńsuper, czekam na dalszą część!! ::)
Woah świetne!
OdpowiedzUsuńJak ja bym chciała pisać tak jak ty....
Czyżby Zelo wpadł? Może Banguś?
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział.
Nie no nie w takim momencie??!! W każdym bądź razie kolejny świetny rozdział ;D
OdpowiedzUsuńCiut nudny, ale tylko dlatego, że ona sama miała nudny dzień :D Nienawidzę takich dni. Aż mnie zżera z ciekawości któż to przyszedł :)
OdpowiedzUsuńto będzie Junhong kuźdełkę, ja to wiem! albo Hyorin!
OdpowiedzUsuńznów przerywasz w takim momencie no TT TT
CZEKAM NA KONTYNUACJĘ! :3
Jak masz zamiar pisać akie zakończenia, to pisz od razu kolejne rozdziały, bo ja przez ciebie się nie uczę tylko co 5 minut czy dodałaś rozdział TT^TT KOCHAM TO OPO. <3
OdpowiedzUsuńMnie się wydaje, że Bang przyszedł :3
OdpowiedzUsuń